Od dawna zamierzałem zająć się szerszym ujęciem problemu „rodzina” w Cywilizacji Polskiej. Nawet sugerowałem na portalu NEON24 utworzenie zakładki tematycznej. Także zwracałem się do kilku osób, aby podjęły się tematu.
Rodzina jest podstawową komórką społeczną w naszej cywilizacji. Jednak nie może być ta tematyka rozważana bez powiązania z szerszym kontekstem, czyli z określeniem „miejsca” kobiety w tym społeczeństwie.
W sumie dochodzę do wniosku, że może i dobrze się stało, że temat nie został wcześniej podjęty; w owym czasie byłem zajęty konsolidacją spójności tekstów, które stały się podstawą książki „Systemy filozoficzne a polskość”. I dopiero na bazie idei tam zaprezentowanych łatwiej będzie przedstawić koncepcję ujęcia problemu „rodzina” w świetle cywilizacyjnych zależności, a ze specjalnym rozwinięciem w odniesieniu do pozycji kobiety.
Czy można rozpatrywać kształt rodziny bez ustalenia roli kobiety, jej statusu, w społeczeństwie?
Wydaje się, ze takie ujęcie byłoby ułomne. Od czego więc zacząć?
Może najwłaściwsze będzie od ustalenia relacji kobieta – mężczyzna?
A zatem. Istotnie się różnimy. Nie tylko fizycznie. Przede wszystkim mentalnie. Jak to wynikło z uwag dotyczących „wstępnych” notek tego tematu, umysł kobiety nie jest zdolny do syntezy faktów natomiast jest bardziej precyzyjny w ich odrębnym postrzeganiu. Czyli skupia się na poszczególnych zdarzeniach, ale nie „ogarnia” całości. W działaniach kobiety kierują się emocjami, a ich podstawą decyzji jest „zasada przyjemności” (mężczyzn – „zasada celowości”).
Sposób postrzegania świata, emocjonalny, ZAWSZE zakłada, ze otoczenie dostosuje się do wyobrażenia kobiety. Przez „męskie” otoczenie jest to odbierane jako przejaw wiary w taką „cudowną” możliwość. Dla mężczyzny istnieje konsekwencja jako skutek postępowania.
(Jak się to ma do rzeczywistości? Moim zdaniem rzeczywistość jest statystyczna, czyli nie ma praw absolutnych. Zatem postawa kobiet ma uzasadnienie. To, co wzbudza zastrzeżenia , to skala wiary w dostosowanie świata do kobiecych wyobrażeń. „Cuda” występują sporadycznie i tylko przy spełnieniu szeregu warunków. Jednak istnieją i to podważa jednoznaczność „męskiej logiki”.)
Różnimy się także walorami wydolnościowymi organizmów; kobiecy jest znacznie lepiej dostosowany do trwania, zdolny do długotrwałego wysiłku przy mniejszej „jednostkowej wydajności”. Mężczyźni – odwrotnie.
W sumie ważna jest odrębność kobiecej i męskiej świadomości; żyjemy w odrębnych światach, o odmiennych wartościach będących podstawą naszych wyborów. Czy można rozważać dążenie do jedności, co jest podstawą gender? Dla zdroworozsądkowo myślącego człowieka – jest to absurdalne.
Te światy są różne i raczej należy rozważać zakres spraw wspólnych, czyli współżycia. Takie ujęcie – uznanie odrębności – jest podstawą do (wzajemnego) traktowania się jako byty odrębne, czyli zauważenia w tej „drugiej stronie” bliźniego.
Co to oznacza? No właśnie. W tym kontekście ważne są rozważania o charakterze filozoficznym dotyczącym tematu. To prezentowałem w swoich książkach, gdzie odwołaniem były wskazania Ewangelii.
Zaznaczę, że moim zdaniem, potwierdzonym słowami Chrystusa („nie przyszedłem, aby zmieniać prawo, ale je wypełnić”), to pierwotne Prawo jest podstawą kształtowania społeczności słowiańskich. Czyli nie Ewangelia jest pierwotna (jako Prawo), a jest ona nawiązaniem do Prawa. Tyle, że nie prawa żydowskiego, co zapewne jest ćwiekiem wbijanym w głowy zagorzałych judaistów.
Aby jednak nie sięgać do rozważań o źródłach Prawa (życia), celowym jest oparcie się na Ewangeliach, gdzie dosyć jednoznacznie i niesprzecznie z tu przedstawionymi poglądami sprawa jest naświetlana.
To zaznaczenie niesprzeczności – jest konieczne, gdyż ostatnio pojawia się wiele tekstów „nawiedzonych”, którzy jako rzekomi katolicy „judaizują” świadomość społeczną wywodami opartymi o Biblię (ST).
Judaizacja oparta jest na bazie przyjęcia za podstawę dyskursu żydowskich założeń doktrynalnych, czyli hierarchiczności i ksenofobii związanej z „narodem wybranym” uprawnionym do panowania nad światem („idźcie i czyńcie sobie ziemię poddaną”).
Zauważ, Czytelniku, że to ujęcie odrzuca możliwość traktowania kobiety jako bliźniego; zawsze musi występować relacja nadrzędności. Nie ma i nie może być mowy o równym traktowaniu płci. Jest tylko kwestia ustalenia zakresu praw, ale te ZAWSZE przecież mogą być zmienione przez stronę dominującą. Sytuacja rzutuje na obecną rzeczywistość, gdzie to kobiety uzyskały pozycję dominującą.
Sytuacja budzi sprzeciw, ale w ramach koncepcji doktryny judaizmu – jest normą. Kobieta była podporządkowana mężczyźnie, a teraz role się zmieniły. Ktoś musi rządzić!!!
Wprowadzony wtręt jest tylko pozornym odejściem od tematu. Jest fałszywą interpretacją i odrzuceniem wskazań Ewangelii. Bo przecież jedna przypowieść o miłosiernym Samarytaninie podważa całą tę przedstawioną zależność; odrzuca ideę „narodu wybranego” mającego specjalne uprawnienia i predyspozycje, a wskazuje na równość wszystkich ludzi. Czyli ta przypowieść wskazuje na odrzucenie CAŁEJ koncepcji opartej na hierarchiczności, czyli zakodowanej wyższości rzekomo „wybranego” do panowania stworzenia.
Konsekwencje są znacznie głębsze. Jeśli bowiem odrzucić tę koncepcję, to trzeba też odrzucić nadrzędną rolę człowieka jako wybranego do panowania nad resztą stworzenia. Czyli przyjęcie do świadomości, że jesteśmy w takim samym stopniu dziełem Stwórcy jak i inne dzieła Boga. Trzeba odrzucić ANTROPOCENTRYZM, czyli ludzką dominację świata.
Jak ma się to do relacji kobieta – mężczyzna?
Tak, jak to ująłem, czyli trzeba widzieć w sobie bliźniego. Aby nie było za łatwo, konsekwencją ustalenia jest też i to, że „bliźnim” stają się również inne Dzieła Stwórcy, czyli świat przyrody ożywionej i nieożywionej.
I tu pojawia się wątek sarkastyczny; „wartości” nabiera złośliwość mówiąca, że „przyjacielem człowieka jest pies, koń, długo, długo nic i kobieta”. Oczywiście można to odwrócić, ale sam fakt traktowania kobiety jako bliźniego, gdzie bliźni to także inne dzieła Stwórcy, daje taką możliwość interpretacyjną.
Podsumowaniem tej części uwag może być stwierdzenie, że aby traktować siebie na równi konieczne jest nadanie podobnego statusu również reszcie dzieł Stwórcy, a rozważania dotyczą relacji z całą otaczającą nas rzeczywistością.
Żyjemy, jako ludzie, w kręgu rodziny – bliskich nas otaczających. Tu powstaje najwięcej naszych doznań i odczuć. Od innych – różnimy się świadomością. I jak widać, ta inna świadomość to także świadomość innych dzieł Stwórcy, bo przecież pewną świadomość mają zwierzęta, a i rośliny (reagujące choćby na muzykę), też mają jakąś jej formę.
Kształtując wyobrażenie cywilizacyjne pojęcia „rodzina” należy mieć powyższe na uwadze. I nad tym chciałbym się „pochylić”.
członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo