Jestem tylko obserwatorem obecnej "przepychanki"; co prawda kibicuję" PiS-owi, ale z dużym dystansem wobec zagrożeń, szczególnie zewnętrznych, na jakie naraża Polskę polityka PiS.
Obecności JK na Majdanie nie można pominąć.
W obecnym sporze raczej popieram PiS licząć na wolę przeprowadzenia zmian, które są konieczne, a są i będą blokowane przez estabiliszment. Czy te nadzieje są realne?
Trudno powiedzieć. Na razie nie przeprowadzono żadnych zmian naruszających układ. Niemniej - gdybym był na miejscu decydentów PiS - także zacząłbym od "czyszczenia przedpola". To konieczność bez której nie da się nic zrobić.
Na tym tle można zastanowić się, czy podawana liczebność demonstracji antypisowskiej jest prawdziwa? Czy rzeczywiście mogło w niej uczestniczyć 50 000 mieszkańców Warszawy wyrażających swój sprzeciw wobec próby podważenia podstaw ich dobrego samopoczucia?
Chcę zaś zwrócić uwagę, że wszystkie media podawały jedno źródło - Ratusz, gdy we wszystkich poprzednich przypadkach podawano przynajmniej 2 źródła:
- wg organizatorów,
- wg policji.
Zakładam jednak prawdziwość podawanej szacunkowo liczby demonstrantów.
Ważnym czynnikiem jest przeciętny wiek uczestników. W zasadzie, poza Nowacką, nie bardzo mogłem dopatrzyć się w przekazach ludzi młodych. "Główna masa" demonstrantów, to emeryci.
Jeśli bowiem, zgodnie ze sprawdzonymi wzorami, uczestnictwo w demonstracji było obowiązkowe dla instytucji finansowanych ze składek społecznych, to i tak, sumując urzędników Ratusza i innych pokrewnych, i powiązanych instytucji, tych 50 000 się nie uzyska. Uzupełnienie stanowili mieszkańcy Warszawy.
Tu chcę zwrócic uwagę na pewien istotny aspekt. Otóż Warszawa do lat osiemdziesiątych była miastem "zamkniętym" - trzeba było uzyskać specjalne pozwolenie na zameldowanie. Po drugie, centralne, najbardziej cenne miejsca były zasiedlane ludźmi systemu. Niekoniecznie z tytułowych stron gazet. Raczej trzeci, czy czwarty szereg. Ci z pierwszego szeregu to Mokotów, czy Wilanów.
W centrum Warszawy byli archiwiści, obsługa techniczna, urzędnicy niższego szczebla itd. I ci ludzie, a także ich potomkowie, zajmują swoje przydziałowe lokale. I żyje się im przyzwoicie. Przynajmniej na tyle, aby wyrazić sprzeciw wobec jakichkolwiek zakłóceń mogących naruszyć ich stabilizację. I właśnie ta grupa ludzi "zasiliła" szeregi demonstrantów wyraźnie podwyższając ich liczbę.
O tyle łatwo, że trasa demonstarcji przebiegała w pobliżu miejsc ich zamieszkania.
Dlaczego o tym piszę? To wynik obserwacji z czasu, gdy uczestniczyłem w Marszach Niepodległości. Dało się wtedy zauważyć, że z balkonów mieszkań na trasie pochodu wyglądało dużo osób, ale nie widać było symptomów poparcia. Przy "narodowych" demonstracjach pojawiają się flagi i tp. znaki , gdy w czasie Marszu Niepodległości w centralnej części Warszawy takie symbole były sporadyczne. Zero - w pobocznych uliczkach.
Cóż. Chyba rzeczywiście sprawa jest newralgiczna, skoro wzbudziła odzew wśród tej grupy społecznej.
członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo