W kilku wcześniejszych tekstach poruszałem sprawę odrębnego rozumienia pojęcia własność występującego w różnych cywilizacjach. Jednak dopiero konstatacja, że własność jest narzędziem (wyróżnikiem) danej cywilizacji i, w tym rozumieniu, musi być rozpatrywana wraz z innymi narzędziami danej, konkretnej cywilizacji, a nie można traktować jej jako pojęcia samego w sobie, czyli nie posiada cech bytu, umożliwia rozumienie roli jaką własność pełni.
Przede wszystkim konieczne jest ustalenie czego pochodną jest własność; tu chyba nie powinno być wątpliwości.
Własność jest pochodną władzy. I tu rozróżnialne są dwa ujęcia tego problemu:
- system chiński, gdzie Syn Nieba (cesarz) jest jedynym depozytariuszem władzy sprawowanej z mandatu Nieba. Jednak, i to należy zaznaczyć, jest depozytariuszem, a nie samodzielnym władcą. Czyli swą rolę pełni w zakresie zgodności z powierzonym mandatem.
Odmianą cywilizacyjną jest cywilizacja turańska, gdzie Mongołowie zapożyczyli zasady systemu chińskiego, ale dostosowali go dla potrzeb ekspansji wojskowej; władca uzyskał tam pełnię praw na zasadzie jednorazowej cesji. On stał się wyrazicielem woli Nieba w każdym przypadku.
Taką wersję roli władcy przejęło Księstwo Moskiewskie tworząc z czasem carstwo, gdzie car jest właścicielem wszystkiego i jedynie użycza w posiadanie, ale posiadacz nigdy nie ma pełni praw własności. W każdym momencie car może odebrać swoją własność o ile uzna, że nie jest ona sprawowana w jego interesie. We wcześniejszej notce określiłem ten system jako carski.
- system cesarski.
O ile na wschodzie Europy zaistniał system carski, to na zachodzie wystąpiła jego mutacja, a mianowicie system, gdzie, co prawda, władza (i prawa własności) zostały przekazane władcy jednorazowym aktem, ale władca przekazywał prawa własności swym podwładnym, a ci mogli je sprawować dalej samoistnie. Czyli także cedować na innych.
Własność stała się pojęciem samoistnym i niezależnie sprawowanym – oddzielona od źródła władzy. Owszem, z racji, lub wraz, cesji praw powstawały zobowiązania lenne, ale te były traktowane odrębnie i ewoluowały dążąc do pełnego uniezależnienia.
Pewną odmianą tego systemu jest żydowskie rozumienie własności. Tu mamy do czynienia z przekazem praw własności nie konkretnemu władcy, a na rzecz narodu (wybranego). Czyli „naród wybrany” jest dziedzicem wszelkich praw własności. Zadaniem „narodu wybranego” jest doprowadzenie (przywrócenie) stanu pierwotnego, czyli przejęcie w swoje ręce wszystkich praw własności (i władzy) od innych, którzy sprawują tę własność nielegalnie i czasowo. Zatem każda działalność prowadząca do przejęcia władzy przez członków „narodu wybranego” jest słuszna i godna poparcia.
O ile przy tym występują ostre tarcia w tym zakresie wśród przedstawicieli tego narodu, to względem obcych prezentują jednolite stanowisko.
I warto zauważyć, że ich poczucie własności nie jest prawem jednostki, gdyż, w sytuacjach tego wymagających, rezygnują ze swojej własności przekazując je na rzecz wspólnoty. Ta sytuacja występuje jednak tylko przy zagrożeniu usunięciem ze społeczności „narodu wybranego”.
Wspólnym, dotyczącym obu systemów, jest spostrzeżenie, że mają one hierarchiczny charakter; władza i posiadanie przechodzi „z góry w dół” drabiną zależności społecznych.
Na tym tle można wyodrębnić odrębny stosunek do własności – mający charakter egalitarny. W tym wypadku należy mówić, że świat został przekazany w posiadanie nie konkretnej jednostce przez Stwórcę, a wszystkiemu stworzeniu. Automatycznie takie ujęcie odrzuca antropocentryzm i przyznaje prawa współwłasności wszystkim bytom obdarzonym życiem.
We wcześniejszych tekstach określałem to jako związane z „kodem życia” (DNA ?). Czyli odniesieniem także do świata zwierząt i roślin. Jesteśmy zatem współposiadaczami, ale nie właścicielami.
Z takich korzeni wyłania się rozumienie praw własności kształtowane w Rzeczypospolitej. Wszak Rzeczpospolita – to Rzecz Wspólna, gdzie przecież nie można wyodrębniać własności materialnej od niematerialnej.
Tak więc, każde posiadanie, jeśli rozszerza się ponad niezbędne minimum jednostkowe, zawiera część wspólną, która swój wpływ ujawnia wraz z zakresem oddziaływania na resztę społeczeństwa. Posiadanie nie może być sprawowane sprzecznie z interesem wspólnoty.
Negatywne skojarzenia związane z tak rozumianym prawem własności dotyczą komunizmu, która działa, szczególnie na Polaków, jak „czerwona płachta na byka”, a przynajmniej tak to jest społeczeństwu wmawiane. Trzeba wyjaśnić, że „komunistyczna” degeneracja rozumienia pojęcia „własność wspólna” dotyczy połączenia „własności wspólnej” z hierarchicznością sprawowania władzy. Takie (i podobne) połączenia zawsze prowadzą do form zdegenerowanych i groźnych dla rozwoju.
Konieczne jest zatem zwracanie uwagi na zaznaczoną wcześniej zależność: narzędzia (wyróżniki) cywilizacyjne muszą być traktowane jako współzależne innym; nigdy nie należy ich określać i stosować wybiórczo i traktować jako mające charakter bytów. To zawsze prowadzi do degeneracji idei cywilizacyjnej.
W odniesieniu do Cywilizacji Polskiej zupełnie odrębnym, acz wynikającym z tu zaznaczonych kwestii, jest kształt i prawne rozwiązania związane z cywilizacyjnym poczuciem własności. Te sprawy powinny być przedmiotem stosownych dostosowań wynikających z czasu i okoliczności. Jednak sama zasada – nie może być podważana, czy zmieniana, jeśli chcemy tworzyć Rzecz Wspólną.
Inne teksty tematyczne na portalu poczetRP.pl
członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo