Po zakończeniu nauki w szkole przyświątynnej przed Jezusem otwarła się droga kariery – praca na Jedwabnym Szlaku.
Być może sama nauka była obwarowana podjęciem zadań związanych z Jedwabnym Szlakiem, który był chłonnym rynkiem dla wszystkich zdolnych i gotowych podjąć wyzwanie, młodych ludzi tamtego czasu. Do tego dochodził czynnik zaufania związany z przynależnością plemienną i religijną, a co było bardzo ważne z uwagi na olbrzymie zyski jakie z handlu z Chinami czerpali ci, którzy Szlak kontrolowali.
Nie jestem historykiem, ale kiedyś spotkałem się z opracowaniem w którym autor wyliczał władców krain leżących na Jedwabnym Szlaku, a gdzie państwa w rejonie Kaukazu były we władaniu „krwi żydowskiej” – spokrewnieni z rodem Heroda. (Może ktoś dokona kwerendy?).
Przyjmując wskazane założenia – oczywistym się staje, że brak jest jakichkolwiek wzmianek na temat życia Jezusa w okolicach Nazaretu, gdzie mieszkała jego rodzina. Po prostu jego tam nie było, zaś w Jerozolimie był jednym z licznych tam mieszkańców niczym nie wyróżniającym się w tłumie jemu podobnych.
Także już po ukończeniu nauki „nie pojawia się” – jest gdzieś w odległych miejscach, a Szlak liczy jak to już wspominałem, około 12 000 km.
Handel nie polegał na załadowaniu towarami kilku wielbłądów i przewędrowaniu trasy. Odbywał się etapami z miejscami postojowymi, składowiskami towarów itd. Między innymi dlatego, że pewne odcinki trasy były dostępne tylko okresowo – przełęcze Ałtaju można było przekroczyć tylko latem. (Byłem, widziałem).
Same karawany niekiedy liczyły po parę tysięcy wielbłądów. To dotyczy przemarszu przez tereny chińskie, a to z tej racji, że wymiana handlowa odbywała się jedynie w K’sian i jej czas był ograniczony do 2 tygodni. Poza tym okresem Chiny były zamknięte dla cudzoziemców. Trzeba było dotrzeć na czas, szybko dokonać wymiany i wrócić. Tu z kolei, po drodze, były wąskie dojścia do przełęczy, które nie były w stanie pomieścić zbyt dużych grup zwierząt zwłaszcza, że po pokonaniu przełęczy konieczny był odpoczynek. Czyli poszczególne karawany musiały wędrować z pewnym odstępem czasowym.
Te zasady dotyczyły także innych terenów, a do problemów doliczyć należało sprawę bezpieczeństwa – na Jedwabnym Szlaku utrzymywane były specjalne jednostki wojskowe, których zadaniem była ochrona kupców przed rabusiami.
Wszystko wymagało precyzyjnej organizacji i do tego potrzebni byli wykształceni i sprawni organizatorzy.
Samo przebycie całej trasy w obie strony zajmowało przynajmniej 2 lata, a istniała możliwość zatrzymania się na dłużej w poszczególnych regionach.
I tu można założyć z dużym prawdopodobieństwem, że Jezus „spędził” na Jedwabnym Szlaku około 10 lat; nauka w szkole rabinackiej zapewne kończyła się po osiągnięciu wieku lat około 20.
10 lat pobytu w krajach o odmiennej kulturze i odmiennych systemach filozoficznych, to okazja dla młodego, chłonnego umysłu, do poznania i porównania.
Warto dokonać jeszcze jednej uwagi.
Otóż droga życiowa Jezusa, w przedstawionej narracji, nie należała do łatwych. Nieślubne dziecko matki – zawsze musiał odczuwać pewien dystans Józefa względem siebie. Później szybkie odejście od rodziny i życie w Jerozolimie, gdzie przecież, z racji ubóstwa, musiał zapracować na swoje utrzymanie – zapewne jakimś rodzajem służby.
Zwracam na to uwagę, gdyż do krytycznej oceny stanu stosunków społecznych zdolni są (tylko) ludzie o nienajlepszym umocowaniu. Wśród właśnie takich ludzi pojawia się pytanie: dlaczego tak jest? Czy można to zmienić i w jaki sposób? Z kolei ważnym zastrzeżeniem jest, że zdolni do tego są tylko ludzie bardzo inteligentni, a do tego dobrze wykształceni – inaczej nie ma warunków do takich skojarzeń.
Jak widać w przypadku Jezusa wystąpiły wszystkie potrzebne okoliczności. Analizując naukę Chrystusa wielu ludzi dostrzega tam wpływy hinduizmu, buddyzmu, zoroastryzmu, a także filozofię chińską. Niektórzy nawet stworzyli opisy pobytu Jezusa w klasztorach hinduskich, a nawet tybetańskich. Powstały mity, że Chrystus nie zmarł na krzyżu, ale wpadł w rodzaj katalepsji i został przewieziony na wschód, gdzie przebywał w Kaszmirze – nawet tam lokowany jest jego grób (grobowiec Issy). Itd.
Wydaje się, że przedstawiony opis lokuje Jezusa w warunkach przystosowanych do czasów i okoliczności mu współczesnych, a do tego wskazuje na możliwość kontaktu z wszystkimi wymienionymi systemami filozoficzno-religijnymi. Ślady potwierdzające wskazany stan rzeczy występują w zapisach ewangelicznych, ale przydaje się im inne znaczenie, bądź są pomijane.
W każdym razie Jezus „pojawia się znikąd” w Galilei, w domu rodzinnym. Nie jest tam zupełnie obcy, ale też nie jest postrzegany jako „miejscowy”.
Warto więc zwrócić uwagę na kilka okoliczności. Przede wszystkim jest człowiekiem niezwiązanym z lokalną społecznością. Nie jest obciążony żadnymi obowiązkami – może sobie pozwolić na wędrówki po okolicy. To oznacza, że ma też środki na utrzymanie. Do tego dochodzi sprawa, że nie jest żonaty, a stanem normalnym u Żydów był wczesny ożenek do którego dążyła rodzina. Wiek około 30 lat – jest wiekiem późnym jak na owe czasy i wskazuje, że był poza kontrolą rodziny.
Te czynniki wskazują, że przebywał w oddaleniu, a jedynym miejscem pozwalającym na uzyskanie wysokiego statusu ekonomicznego, był Jedwabny Szlak. Do tego dochodzi jeszcze czynnik wykształcenia – w tamtym czasie jedynymi uprawnionymi do czytania Pisma w synagogach byli absolwenci przyświątynnych szkół rabinackich – lektorzy. Jezus został dopuszczony do czytania Pisma w swojej rodzinnej miejscowości. Musiał zatem takie uprawnienia posiadać.
Sytuację potwierdza „wizyta” matki i braci (Łukasz 8.19 – 21, Marek 3.21), którzy próbują odwieść Jezusa od prowadzonej działalności. To normalne. Rodzina, a zwłaszcza matka, widziała w nim wielką szansę rozwojową – wykształcony i zasobny. Należało go włączyć w życie rodzinne tak, aby stał się przykładem i pomocą dla innych. Stąd można wnioskować, że obecność na weselu w Kanie Galilejskiej – to próba zaprezentowania „odnalezionego” syna i ewentualne znalezienie mu kandydatki na żonę.
(Do tej sprawy jeszcze wrócę). Tymczasem Jezus przebywał w jakimś niezbyt dobrym towarzystwie wśród którego były i nierządnice – tak to było widziane w rodzinie. Stąd wizyta matki z próbą zawrócenia syna z „błędnej” drogi.
Wesele w Kanie Galilejskiej i zamienienie wody w wino może być też zupełnie inaczej wyjaśniane. Jeśli była to okazja do zaprezentowania Jezusa, to prośba matki nie musiała dotyczyć uczynienia cudu. Przeciwnie – po zauważeniu niedostatku na stole weselnym, a wiedząc, że syna jest zasobny, była to sugestia, aby dokupił trochę wina dla weselników z własnych środków. A wyszło jak wyszło.
Kończąc tę część.
Omówione tu zostały okoliczności i warunki umożliwiające podjęcie nauczania o strukturze organizacyjnej społeczeństwa odmiennego od obowiązującego miedzy Żydami. Nie ma tu żadnej „cudowności”. Wszystko ma logicznie umocowane podstawy.
Odrębną kwestią jest już samo nauczanie i cuda jakie temu towarzyszyły. Jednak warto zauważyć, że te cuda nie były związane z ingerencją w realia rzeczywistości – czyli np. przesuwanie kamieni, burzenie i budowanie itp., ale dotyczyły zdrowia innych ludzi. Dlaczego?
Ale o tym już w dalszej części. CDN
członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo