Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas
120
BLOG

Bon oświatowy, a edukacja

Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas Społeczeństwo Obserwuj notkę 6

Jaki model edukacji młodzieży należy przyjąć przy tak zróżnicowanym podejściu do samego procesu?

Mamy wszak dzieci o różnym zakresie zdolności przyswajania materiału. Nie wszyscy są jednakowo inteligentni - ta prawda, "po ciemnych czasach komunizmu", chyba zaczyna docierać do większości mieszkańców "tego kraju". Do tego dochodzi pracowitość i systematyczna kontrola ze strony rodziców. W efekcie  poziom kształcenia, przy jednolitej podstawie programowej MUSI prowadzić do obniżania poziomu.

Cenzus wykształcenia staje się tylko iluzorycznym papierkiem bez wartości.


Obecny system jest w stanie rozpadu, gdyż był dostosowany i dostosowywany do nauczania "ideowego", gdzie młodzieży (od dziecka) wpajano wartości sprzeczne z systemem etycznym istniejącym w domu rodzinnym (w znacznej większości). Rodzice byli eliminowani z procesu wychowania, a jeszcze niedawno z trybuny sejmowej padały słowa o konieczności kontroli nad rodzicami, którzy wszak mogą wpajać wartości sprzeczne z ustaleniami "elit".

W końcu wprowadzanie deklaracji LGBT+ miało takie podłoże. Tyle, że chyba nastąpiło "przegięcie" i stąd reakcja społeczna.


Z kolei protest nauczycieli - strajk warstwy, której obowiązkiem jest służba publiczna, także ma to podłoże: nauczyciele skierowali swe żądania do PAŃSTWA, bo to  PAŃSTWU służyli i służą wdrażając  chore idee edukacyjne.

Czy można się dziwić, że taki nauczyciel, wdrażając LGBT+, co wyraźnie degeneruje społeczeństwo, czuje się dobrze? Wypełnia "brzydki" obowiązek - to przynajmniej chce być dobrze za to wynagradzany.

Tymczasem nauczyciele powinni w takim samym zakresie wypełniać ustalenia "rządowe" jak i rodzicielskie. Efektem jest to, że nauczyciele są w sporze z PAŃSTWEM (i to im wolno), ale jednocześnie wystąpili przeciwko społeczeństwu. A to jest niedopuszczalne.


Czy bon oświatowy rozwiąże bolączki tego "węzła gordyjskiego"?

Nie do końca. Powinien bowiem istnieć pewien zakres ustaleń wspólnotowych, który powinien być wtłaczany w psychikę młodzieży.

Owszem, nie powinny to być "wtłoczenia" sprzeczne z ustaleniami podstaw funkcjonowania wspólnoty, ale takie, które wspólnotę kultywują.

Pierwsze lata nauki powinny być poświęcone ukształtowaniu sylwetki wspólnotowej oraz ocenie możliwości, zainteresowań i zdolności dzieci. Dalsze lata w szkole jeszcze podstawowej powinny wyraźnie iść różnymi torami programowymi. Owszem przejście  z jednej opcji do drugiej nie powinno być zbyt trudne, ale wymagałoby wykazania się stosownym przyswojeniem materiału. Przy większych różnicach - może powtórzenie klasy z programem dostosowawczym.

Na poziomie liceum i innych form nauczania - zasady powinny być podobne; bariery nie powinny być niemożliwe do przeskoczenia, ale wymagać to powinno wyraźnego wysiłku i woli po temu.


Jak to połączyć z bonem oświatowym?

Moim zdaniem - poprzez wychowawstwo. Dzieci powinny być zapisywane przez rodziców do klas z wychowawcami o wyraźnym profilu. 

Z jednej strony byłaby to selekcja dzieci (zawsze można dobrać pewną ilość zdolnych dzieci do danej klasy z tych, którymi rodzice się nie interesują), z drugiej - zobowiązanie rodziców do nadzoru, a trzecim elementem byłaby eliminacja nauczycieli - wychowawców niedostosowanych do tej roli.

Wychowawca powinien mieć możliwość usunięcia z klasy dziecka sprawiającego kłopoty, ale też takiego, które nie nadąża za resztą grupy. Z kolei rodzice także powinni mieć możliwość wnioskowania o usunięcie kłopotliwych dla innych uczniów (mogą być silne wpływy na wychowawcę ze strony rodziców takich "pociech"), a także blokowania ukierunkowań etycznych (ja np. sławetne LGBT+).


Bon edukacyjny byłby też silnym narzędziem zwłaszcza w wyborze szkoły ponadpodstawowej, gdzie profil szkoły powinien być wyraźnie określony zarówno w odniesieniu do programu jak i wartości etycznych.

Z kolei  MUSI  istnieć narzędzie dyscyplinujące w ręku nauczyciele. Bez dyscypliny nie da się realizować żadnych rozszerzonych programów nauczania.


Sprawa programu - gdzie narzekania dotyczą mechanicznego  "wbijania do głów" wiedzy encyklopedycznej.

Tu można mieć ambiwalentne zdania: istnieje konieczność posiadania dość szerokiej wiedzy encyklopedycznej. Może nie szczegółowej, ale takiej, która pozwoli na klasyfikację poszukiwań tych szczegółów. Bez tego minimum - nie bardzo nawet wiadomo jak poszukiwać, a twierdzenie, że wszystko jest w sieci - jest łudzeniem.

Dopiero mając rozeznanie w działach wiedzy można poszukiwać rozwiązań interdyscyplinarnych. Genialne rozwiązania są zazwyczaj związane z umiejętnością zastosowania rozwiązań jednej dziedziny wiedzy w zupełnie innej, pozornie niezwiązanej.


członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo