W rewolucji decydujące znaczenie ma brama do pałac prezydenckiego. Rewolucja ma bowiem swoje określone zasady i schematy. Rewolucja odbywa się co 5 lub 10 lat. Najpierw tłum zbiera się koło pomnika na placu Ała-too, występują politycy opozycji. Do przeprowadzenia rewolucji potrzeba około 3000 ludzi. Niedaleko stoją oddziały milicji. Politycy wzywają do spokoju. Jednak po jakimś czasie grupa młodych (często prowokatorzy) rusza w kierunku pałacu prezydenckiego. Jest to sygnał ataku dla milicji, która strzela petardami, gazem łzawiącym i rozgania tłum pałkami. W gorszym wypadku strzela z kałasznikowa, wtedy po rewolucji stawia się na placu nowy pomnik. Następnie kilka godzin policja z demonstrantami gania się po mieście. Tym razem w środku nocy zdyszani policjanci widząc, że z okolicznych wiosek i miasteczek przybywa demonstrantów, po prostu rozeszła się do domu. Brak łączności z generałami i pułkownikami, którzy na wszelki wypadek woleli czekać na rozwój wypadków w Lexusach na granicy z Kazachstanem, dosyć mocno osłabiło ich morale. Poza tym prezydent Sooronbaj Dżeenbekow niezbyt inwestował w policję, a bardziej opierał się na szemranych biznesmenach. Następnie tłum podchodzi do ogromnego płotu pałacu prezydenckiego. Dziesięciu śmiałych chłopaków wspina się na bramę i zaczynają ją rozhuśtywać. Na to nie ma siły – zawiasy puszczają. Tłum wlewa się na plac przed pałacem. Wywarzenie drzwi lub rozbicie okien to już tylko formalności. W tym samym czasie prezydent ze swoją świtą na tylnym placu wsiada do samochodów i ucieka na południe (Bakijew 2010 i Dżeenbekow 2020) albo od razu za granicę (Akajew 2005). Tłum grabi, ewentualnie podpala część gabinetów w pałacu. Politycy opozycji jadą do więzienia i przywożą z stamtąd byłego prezydenta lub premiera (tym razem i prezydenta i premiera i jeszcze prezydenta stolicy), którzy siedzą tam za korupcję. Tłum w tym czasie zajmuję dosyć szybko siedzibę MSW, KGB, prokuraturę i telewizję państwową. Teraz przed pałacem prezydenckim potrzebna jest ciężarówka, na którą wychodzi uwolniony z więzienia prezydent (premier) lub inny więzień. Wygłasza płomienną mowę rewolucyjną. Pierwszy etap rewolucji zakończony.
Teraz tłum rozbija się na grupy, które przemiennie zbierają się przy różnych budynkach państwowych i co kilka godzin zmieniają ministrów, prezydentów miasta itp. Natomiast politycy opozycji, kłócą się między sobą na ten sam temat. Przez kilka dni nie ma absolutnie żadnej władzy. To samo dzieje się na prowincji, gdzie zazwyczaj miejscowi wójtowie i sołtysi dostają jeszcze po głowie lub innej części ciała od tych, z którymi mieli na pieńku. Na ten czas w kraju nie widać żadnego policjanta. Przede wszystkim nie widać drogówki, a drogówka to najbardziej dynamicznie rozwijająca się gałęź kirgiskiej gospodarki: na 100 mieszkańców policjantów jest kilkadziesiąt razy więcej niż w Polsce. Natomiast 300 metrów od pałacu prezydenckiego cały ten czas życie toczy się jak najbardziej normalnie: jeżdżą autobusy, ludzie chodzą do pracy i zakupy, dzieci do szkoły (oczywiście jeśli rewolucja nie wypadła na czas epidemii).
Następnie nocą nadchodzi decydujący moment dla zwykłego mieszkańca Kirgistanu: młodzi ludzie zaczynają grabić i podpalać sklepy. Nie ma policji więc właściciele sklepów i pracownicy mogą liczyć tylko na siebie lub na grupy samoobrony. Ilość spalonych sklepów świadczy o poziomie słusznego gniewu narodu. Co jeszcze potrzebne jest dla rewolucji oprócz 3000 ludzi, bramy i ciężarówki? Telefony komórkowe. Przy ich pomocy opozycji zbiera posiłki i koordynuje ganianie się z policją po mieście, a demonstranci informują rodzinę i znajomych o biegu wypadków. Jaka była specyfika bieżącej rewolucji? Po pierwsze demonstranci dzięki epidemii mieli maski, co dodawała im animuszu, ponieważ mniej bali się tajnych służb. Po drugie zaraz po zakończeniu walk woluntariusze, którzy wcześniej walczyli z wirusem, wyszli na plac Ała-too i pozbierali tam śmieci.
Rewolucja ma zawsze jakieś bezpośrednie przyczyny. Tym razem były to wybory. Władze każdego szczebla bezczelnie zmuszały urzędników, nauczycieli i kogo się dało do przekazywania danych paszportowych. Potem w lokalach wyborczych wielu ludzi dowiadywało się, że już zagłosowali przedterminowo. Nawet naszego proboszcza wezwał wójt i tłumaczył na kogo powinni głosować parafianie. Bardzo ważny jest asfalt. Władze obiecują, że w tej wiosce gdzie wieśniacy zagłosują odpowiedzialnie, tam będzie asfalt, gdzie nieodpowiedzialnie tam asfaltu nie będzie. Ponieważ o asfalcie marzą wszyscy, a wynik wyborów w wioskach nie trudno sprawdzić, więc wieśniacy przekonują się wzajemnie do odpowiedzialnego głosowania. Mój znajomy wyjaśnił mi co to są uczciwe wybory: on dostał przed wyborami 10 Euro od przedstawiciela partii, po wyjściu z lokalu wyborczego pokazał na komórce zdjęcie swojej karty do głosowania, następnie dostał znowu 10 Euro (działacz partyjny dostaje po 5 Euro za każdego głosującego). Natomiast nieuczciwe wybory są wtedy, kiedy wyborca bierze pieniądze od kilku partii, a na same wybory nie idzie. Do ogłoszenia wyborów nikt nie miał wątpliwości co do uczciwości wyborów (także partie opozycyjne), natomiast po ogłoszeniu wyników, kiedy opozycja zorientowała się, że partie rządzące kupiły więcej głosów niż oni, zaczęły się mitingi. Dzień po rewolucji Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła jednogłośnie, że wybory są nieważne, chociaż dzień wcześniej tak samo jednogłośnie ogłosiła, że są ważne. Prezydent tak samo, chociaż nawet przedszkolaki wiedziały do wyborów co się w kraju dzieje. No ale prezydent ma wiele spraw na głowie i po prostu mógł się rzeczywiście nie orientować co się przed i na wyborach działa.
Każda rewolucja ma swoje szwarzcharaktery. Tym razem byli to bracia Matraimowy. Po upadku komunizmu działając w urzędach państwowych zajmujących się prywatyzacją dokonali pierwotnej akumulacji kapitału poprzez doprowadzenie do bankructwa najlepiej prosperujących przedsiębiorstw państwowych. Następni rozpoczęli pracę w organach celnych zabezpieczających „północny korytarz” z Afganistanu. W ostatnich dniach hiszpańska policja zatrzymała trzy jachty z rosyjską załogą, na pokładzie których było kilkadziesiąt ton ładnie upakowanej kokainy. Bez wątpienia paczki kleili bracia Matraimowy. Na kolacjach u nich bywał tak obecny, jak i poprzedni prezydent.