brat Damian brat Damian
485
BLOG

Relacja o Relacji

brat Damian brat Damian Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Relacja o Relacji

Mija dwa miesiące jak zakończył się Nadzwyczajny Synod Biskupów poświęcony rodzinie i ewangelizacji. Jest on ciągle tematem dyskusji w Kościele Katolickim na całym świecie. W ostatnim czasie to, co wydarzyło się na Synodzie, było omawiane między innymi przez Konferencje Episkopatów Włoch i Stanów Zjednoczonych. Także media katolickie w Polsce poświęcają wiele miejsca temu tematowi. Niestety, przed, w trakcie i zaraz po Synodzie media świeckie bardzo tendencyjnie przedstawiały relacje z tego spotkania, co utrudniało zrozumienie tego, co działo się na Synodzie. Ponieważ to zgromadzenie Synodu było tylko przygotowaniem do Zgromadzenia Ogólnego Synodu, które odbędzie się za rok, więc ważne, aby wszyscy mogli mieć obiektywną informację o tym, co się rzeczywiście wydarzyło, a co zostało wykreowane.   

„Relatio post Disceptationem” czyli dokument roboczy Synodu o Rodzinie, opublikowany po pierwszym tygodniu obrad, który wzbudził takie kontrowersje wśród jego uczestników i nie tylko, stał się przyczyną burzy medialnej, która objęła cały świat. Warto więc bliżej zapoznać się jaka była zawartość tego dokumentu, także z tego powodu, że argumenty i poglądy tam przytoczone będą wracać w mediach, a to znaczy – także w naszych rozmowach z sąsiadem, czy koleżanką z pracy.

Może najpierw oddajmy głos samym ojcom synodalnym, a potem zagłębmy się w sam dokument.

Kard. Pell, Australia:  Dokument roboczy jest tendencyjny i niekompletny, i nie przedstawia poglądów większości uczestników Synodu.

Abp Durocher, Kanada: Za słaby punkt synodu uznaję publikację relacji po pierwszym tygodniu. Widziałem tytuły w kanadyjskich dziennikach mówiące, że Kościół ogłosił to lub tamto. A nic takiego nie miało miejsca. W związku z tym wielu biskupów było głęboko rozgoryczonych. Bo otrzymywali komentarze, zapytania od swych wiernych, którzy byli oburzeni i chcieli wiedzieć, co się dzieje. To wywołało poważne zaniepokojenie. A ponadto biskupi zaczęli się obawiać, czy przypadkiem zamiast reagować na sytuację rodzin na świecie, nie zaczynają reagować na oczekiwania mediów. 

Abp Léonard, Belgia: Poniedziałkowy incydent sprawił, że w małych grupach zamiast zająć się tym, czym chcieliśmy, sprawami pozytywnymi, na przykład przygotowaniem do małżeństwa... musieliśmy się skupić na tym, czym interesują się media, odkładając na bok to, co interesuje rodziny.

Kard. Napiera, RPA: Dokument ten nie podobał się pokaźnej liczbie ojców synodalnych. Nie zgadzali się, by opinie jednej czy dwóch osób były przedstawiane w taki sposób, że odbierano to jako opinię synodu. Biskupi byli bardzo, ale to bardzo rozżaleni. Dotyczyło to w szczególności dwóch kwestii. Pierwsza to prezentowanie homoseksualizmu i związków homoseksualnych jakby było to coś jak najbardziej pozytywnego. A druga to podobne podejście do rozbitych małżeństw, akcentujące otwartość i ułatwianie dostępu do sakramentów. Tym bardziej, że te kwestie nie były jeszcze dyskutowane, nie zapytano się ojców synodalnych o zdanie. A teraz prezentowano to w mediach jako ich opinię. To ich oczywiście zabolało.

Kard. Raï,  Liban: Nie ukrywam swego rozczarowania dokumentem, jest zbyt skoncentrowany na Europie. Problemy europejskie zostawmy Europie.

Kard. Burke, USA: Dokument podsumowujący promuje poglądy, których wielu ojców synodalnych nie akceptuje i których jako wierni pasterze owczarni, nie mogą zaakceptować.

Abp Kondrusiewicz, Białoruś: Byliśmy bardzo zaniepokojeni. Niektóre sformułowania były rzeczywiście bardzo nietrafne. Wydawało się, że duch świata będzie kierował tym zgromadzeniem biskupów. Próbowano może karmić nas niezdrowym nauczaniem. Dzisiaj bardzo często mówi się w świecie o tym, że musimy spożywać ekologiczne, czyste produkty. A my mamy taki czysty produkt: Ewangelię. Po co ją mieszać z czymś innym. Nie potrzebujemy rozcieńczonej Ewangelii.

Abp Stankiewicz, Łotwa: Odnośnie do tych dewiacji zasygnalizowałem w dyskusji, że istnieje niebezpieczeństwo tańczenia pod muzyczkę świata i poddania się naciskowi ze strony środowisk laickich. Kontaktowałem się jednak z wieloma biskupami i mam wrażenie, że przeważająca większość biskupów myśli zdrowo i nie zamierza popuścić i poddać się temu naciskowi. Poddając się naciskowi świata i tracąc własną tożsamość, na dłuższą metę stracimy. Bo światu tak naprawdę nie jest potrzebna podróbka Ewangelii, ale jest potrzebne światło, prawda Ewangelii. I to przekonuje ludzi, bo Ewangelia ma moc. Jeżeli nie zniekształcamy jej przesłania, to ono dociera do sumień i umysłów ludzi, przekonuje ich i pociąga. A jeżeli to będzie coś rozwodnionego, to niestety, najpierw będą nam klaskać, a potem nikomu to nie będzie potrzebne, tylko wieprzom na podeptanie.

(Dla tych, którzy chcą się dowiedzieć więcej z pierwszej ręki polecam wywiad z abp Stanisławem Gądeckim wyemitowany w wieczornym Magazynie Radia Watykańskiego w dniu 14.10.2014 – rv.pl)

Relator generalny Synodu, prymas Węgier kard. Pétera Erdő, przyznał, że tekst „Relatio post Disceptationem” przygotowany przez sekretariat Synodu był dla niego na tyle kontrowersyjny, że w pierwszym odruchu nie chciał go nawet sam przeczytać ojcom synodalnym, by oni nie pomyśleli, że jest jego współautorem. Uczestnicy Synodu nie byli oburzeni tym, że ktoś mówił, to co myślał, nawet jeśli to się nie zgadzało z ich poglądami, lecz wzburzyło ich to, że mała grupa uczestników Synodu, wykorzystała okazję, by przedstawić swoje idee jako myśli wszystkich uczestników synodu. Czyli miał być postęp, a wyszedł podstęp, czyli „wrzuta” w tekst synodalny. W rezultacie tego biskupi zebrani na Synodzie zamiast dyskutować o tym jak pomóc rodzinie, byli zmuszeni w drugiej części Synodu zająć się poprawianiem dokumentu roboczego. Rozmowa np. o tym jak można duszpastersko pomóc osobom, które porzucił małżonek sakramentalny, a one zawarły nowy związek lub osobom, które ze względu na dobro dzieci nie mogą porzucić związku cywilnego, została uniemożliwiona. Ojcowie synodalni na tyle przestraszyli się wątpliwych treści „Relatio post Disceptationem”, że przy głosowaniu nad dokumentem opublikowanym na zakończenie Synodu ("Relatio Synodi") odrzucili trzy punkty dotyczące komunii dla rozwodników i stosunku Kościoła do homoseksualistów, choć były one o wiele bardziej wyważone niż treść pierwszej Relacji.  Dlaczego? Po prostu po całym zamieszaniu medialnym wokół Synodu chcieli dać jasny sygnał, że nie ma mowy o jakichkolwiek zmianach w doktrynie lub w moralności katolickiej. Czyli przez swój hunwejbinizm „zamachowcy” osiągnęli skutek odwrotny: Dziecko zostało wylane z kąpielą.

Wystarczy choć pobieżnie porównać „Relatio post Disceptationem” z „Relatio Synodi”  (punkty 52, 53, 55 zostały odrzucone), żeby przekonać się jak wielka jest różnica w obydwu dokumentach synodalnych.

Co w dokumencie roboczym najbardziej nie spodobało się biskupom? Negatywnie oceniona została teoria, według której w sytuacjach niezgodnych z moralnością chrześcijańską (współżycie przedmałżeńskie, konkubinat, małżeństwa rozwodników, związki homoseksualne) trzeba doszukiwać się elementów pozytywnych, „ziaren doskonałości i prawdy” i np. traktować konkubinat jako stopień w drodze do świętości. Zarazem zaniepokoiło to, że pominięto całkowicie biblijne pojęcie grzechu i jego konsekwencji. Zastąpiono go teorią niedoskonałości, które prowadzą do doskonałości. Otóż dodam od siebie, że jest to teoria buddyjska (może i dla kogoś pociągająca), ale całkowicie sprzeczna z Biblią. Jak buddyzm mógł dostać się do dokumentu (choć roboczego) Synodu, pozostanie tajemnicą... Następnie ojcowie synodalni dziwili się proporcjom, tzn. dlaczego tak dużo miejsca poświęcono przypadkom specjalnym, a tak mało szukaniu sposobów pomocy i ochrony rodziny. Wyszło tak, jakby to był Synod zwołany pod hasłem „Duszpasterstwo związków homoseksualnych i rozwodników”. W pewnym sensie samo wsadzenie tematu związków homoseksualnych do dokumentu o rodzinie (szczególnie w takich proporcjach) jest już manipulacją, bo sugeruje, że takie związki mają coś wspólnego z małżeństwem i rodziną.

Dla mnie także znaczące jest, że omawiając stosunek Kościoła do homoseksualistów, pominięto milczeniem osoby o skłonnościach homoseksualnych, które albo próbują, albo żyją w zgodzie z nauką moralną Kościoła. Ja takich znam wielu. Synod najpierw powinien zwrócić się do nich i podtrzymać ich swoim słowem. Dlaczego nie dano im słów zachęty? Dlaczego nie wspiera się tych, którzy walczą o to, by nie stać się gejami? Bo oni się ze swoim homoseksualizmem nie obnoszą. Bo oni nie krzyczą i nie biegają roznegliżowani na gay parade, by zwrócić na siebie uwagę, a przede wszystkim dlatego, że nie są popierani przez media. W tle rozważań o homoseksualizmie nietrudno się dopatrzeć, że chciano zaproponować taki kierunek, aby Kościół takie związki w przyszłości uznał (czytaj „gruntownie przeinterpretował kilka fragmentów z Pisma Świętego”) – z czym zresztą niektórzy uczestnicy Synodu niezbyt się kryli.

Według mnie najbardziej fatalny był punkt 52, który oburzył wielu biskupów, zacytujmy: „Kościół poświęca specjalną uwagę dzieciom, które żyją w związkach jednopłciowych i podkreśla, że potrzeby i prawa tych najmniejszych zawsze muszą być priorytetowe” – proszę mi powiedzieć na podstawie tego zdania jaka jest opinia Kościoła na temat adopcji dzieci przez homoseksualistów? Otóż żadna. Już się nie gani, ale jeszcze się nie chwali. I o to chodzi! Chodzi o to, żeby zrobić ten pierwszy kroczek, albo nawet półkroczek we właściwym kierunku. Taka postawa jest dokładnie odwrotnością ewangelicznej zasady: Niech wasza mowa będzie, tak, tak, nie, nie. I to się dzieje w czasach, kiedy w zlaicyzowanej Francji udaje się zebrać setki tysięcy ludzi na demonstracje przeciw małżeństwom homoseksualnym i adopcji przez nich dzieci! O tempora, o mores!

Nasuwa się też tutaj wiele pytań. Czy jeśli znajdziemy ziarenka dobra w związkach homoseksualistów, we współżyciu przedmałżeńskim i w konkubinacie, to w ten sposób pomożemy tym ludziom? Czy rzeczywiście oni przybiegną do Kościoła, by wyznawać swoje grzechy i zmienić swoje życie? Obawiam się, że będzie odwrotnie  – stwierdzą, iż Kościół nareszcie zrozumiał, że wszystko u nich jest okay. Kościół będzie im absolutnie niepotrzebny. No bo niby do czego? Żeby poklepywać ich po ramieniu i mówić, że jest super? Przecież oni sami znają pozytywne strony swojego stanu, inaczej by przecież tak nie żyli. Szatan nie kusi męczarniami i trudnościami, tylko ciągnie za sobą wizją wszelakiego szczęścia. Jeśli Kościół raz zacznie znajdywać te ziarenka doskonałości w sytuacjach grzechu, to potem już trzeba będzie szukać ich coraz więcej. W takim podejściu szukania ziarenek dobra i doskonałości wszędzie (złośliwie zauważę, że jest jeszcze wiele innych relacji seksualnych, których dokument nie wymienia, a w których pewnie też można by się maleńkiego ziarenka doszukać…) jest bardzo mało realizmu duszpasterskiego. Człowiek, który jest w stanie grzechu ciężkiego ma często tendencję do szukania usprawiedliwień i racjonalizuje swoje zachowanie. Doszukiwanie się w jego stanie jakichś doskonałości, zamiast doprowadzić go na drogę nawrócenia, może go na odwrót od tego nawrócenia odciągnąć.

Cały ten nieszczęsny raport to wyraz kapitulanctwa i naiwności. Kapitulanctwa, bo kościoły w Europie puste, więc zróbmy nasz produkt bardziej strawnym dla rozkapryszonych klientów, a naiwności, bo co byśmy nie kombinowali, to i tak to będzie podróba, która przegra z taką konkurencją jak gay parade, playboy i „róbta co chceta”. 

O co chodziło tym ojcom synodalnym, którzy zrobili tę wrzutę? Nie wątpię, że mieli oni jak najlepsze intencje i szczerze wierzą, że ich idee na temat małżeństw rozwiedzionych, związków homoseksualistów i adoptowania przez nich dzieci, a także współżycia przez ślubem i konkubinatu są zbawienne dla Kościoła. W czym problem? Kiko Argüello założyciel Drogi Neokatechumenalnej miał kiedyś ponoć powiedzieć, że biskup może być łajdakiem i pijakiem, ale musi umieć rozpoznawać znaki czasu. Jeśli tego nie umie, to taki brak dyskwalifikuje go jako biskupa. Według mnie owi ojcowie mylą znaki czasu z duchem tego świata – różnica niewielka, a znacząca. A dokładniej mówiąc problem polega na tym, że znaki czasu trzeba rozpoznać, a potem konsekwentnie według nich odrzucić ducha tego świata, a nie według niego reformować Kościół.

Wygląda na to, że takie zamieszanie panuje w głowach nielicznych biskupów katolickich. Na wspomnianej Konferencji Episkopatu Włoch ze stanowiska wiceprzewodniczącego usunięto abp. Bruno Forte, głównego autora ‘Relatio post Disceptationem’, a episkopat USA w ogóle nie miał ochoty zajmować się zawartością tego dokumentu.

Zakończę tę moją relację o Relacji fragmentem przemówienia wygłoszonego 25 października br. przez papieża Franciszka do członków Ruchu Szensztackiego 

„Rodzina chrześcijańska, małżeństwo, nigdy nie były tak atakowane, jak teraz. Atakowane bezpośrednio, atakowane konkretnie. Być może się mylę, mogą powiedzieć o tym historycy Kościoła. Ale rodzina jest bita. W rodzinę się bije, rodzinę się niszczy, jakby to był jakiś kolejny rodzaj stowarzyszenia. Można nazwać rodziną wszystko. A ponadto ile mamy rodzin poranionych, ile małżeństw rozbitych, ile relatywizmu jest w niektórych koncepcjach sakramentu małżeństwa! Gdy się spojrzy z socjologicznego punktu widzenia, z punktu widzenia wartości ludzkich, z punktu widzenia katolickiego sakramentu, jest to kryzys rodziny. Kryzys, bo uderza się w nią z każdej strony i jest mocno poraniona. Dlatego jest jasne, że nie ma innej drogi, niż coś z tym zrobić. A zatem ty się pytasz: co możemy zrobić? Owszem, możemy robić piękne wykłady, wydawać oświadczenia o pryncypiach. To trzeba robić, to jest pewne. To musi być jasne i trzeba mówić: to, co proponujecie, nie jest małżeństwem. To jest stowarzyszenie, ale to nie jest małżeństwo. Czasami trzeba powiedzieć rzeczy bardzo jasno. I trzeba o tym mówić!”

brat Damian
O mnie brat Damian

br. Damian TJ. Urodzony 1968 Lublin, uczęszczał do liceum Zamoyskiego. Należał do związanego z „Solidarnością” Niezależnego Ruchu Harcerskiego, potem do podziemnego Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza”. W 1987 wstąpił do nowicjatu Towarzystwa Jezusowego w Gdyni. Zakończył filozofię w Krakowie na Wydziale Filozoficznym TJ (specjalizacja „kultura, estetyka, mass-media, kino”). Praca dyplomowa u bp. Jana Chrapka. Od 1991 pracował w TVP, jako dziennikarz i producent. Przechodzi szkolenie telewizyjne w Kuangchi Program Service – Tajwan. W 1996 wyjechał na Syberię, gdzie organizuje Studio Telewizyjne „Kana” w Nowosybirsku. Korespondent TVP i Radia Watykańskiego. Pomaga w szkolenia dziennikarzy z Europy Wschodniej w „European Center for Communication and Culture” w Falenicy. W 1999 rozpoczyna studia podyplomowe w szkole filmowej w Moskwie. W tym samym roku składa śluby wieczyste. Studia kończy w 2004 filmem dyplomowym „Wybacz mi Siergiej”, który uzyskał liczne nagrody na międzynarodowych festiwalach http://www.forgivemesergei.com. Wyjeżdża do Kirgizji - praca charytatywna Kościoła Katolickiego (więzienia, domy inwalidów) i prowadzi Klub Filmowy przy Ambasadzie Watykanu w Biszkeku. W 2006 wyjeżdża na południe Kirgizji, pomaga przy zakładaniu nowych parafii w Dżalalabadzie i Oszu www.kyrgyzstan-sj.org . Buduje i kieruje Domem Rekolekcyjnym nad jeziorem Issyk Kul, gdzie co roku przebywa ponad 1000 dzieci (sieroty, inwalidzi, dzieci z ubogich rodzin, dzieci i młodzież katolicka, studenci muzułmańscy) www.issykcenter.kg . Zakłada Fundacje Charytatywną “Meerim Bulak – Źródło Miłosierdzia” i społeczną „Meerim nuru”. Kapelan więzienia - w tym zajęcia w grupie AA. 2012 w Pawłodarze (Kazachstan). 2012-13 w Domu rekolekcyjnym w Gdyni i w portalu Deon w Krakowie. 2013-14 w Moskwie – odpowiada za sprawy finansowe, prawne, organizacyjne i budowlane Instytutu Teologicznego św. Tomasza. Od 2014 pracuje w Radiu Watykańskim w Rzymie. Od IV 2016 pracuje w TVP przy przygotowaniu transmisji z ŚDM. Współpracował z różnymi stacjami telewizyjnymi i redakcjami jako reżyser i dziennikarz. Pisze artykuły między innymi do „Poznaj Świat”, „Góry”, „Gość niedzielny”, Alateia i „Opoka”. 2017-2023 ekonom Apostolskiej Administratury w Kirgistanie, dyrektor kurii, ekonom jezuitów w Kirgistanie, ekonom Fundacji "Meerim Nuru" i Centrum Dziecięcego nad j. Issyk-kul, budowniczy katedry. Obecnie pracuje w Kolegium jezuitów w Gdyni i pomaga Ignacjańskim Centrum Formacji Duchowej.  Przewodnik wysokogórski: organizował wyprawy w Ałtaj, Sajany, Tuwę, Chakasję, na Bajkał, Zabajkale, Jakucję, Kamczatkę, Ałaj, Pamir i Tienszan, Półwysep Kolski. www.tienszan.jezuici.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo