Przeczytałem na salonie notkę (https://www.salon24.pl/newsroom/1462364,bez-winy-bez-lat-w-sadzie-jak-zmienia-sie-rozwody), dotyczącą głośnego ostatnio i budzącego emocje tematu, jakim jest propozycja wprowadzenia ułatwień w uzyskiwaniu rozwodów. Lewica naciska, PSL twierdzi że nie poprze, trwają spory. Większość (chyba) ludzi uważa, że jeśli coś można ułatwić, to dlaczego nie? Moim zdaniem sprawa jest bardziej złożona i mam propozycję, która mogłaby za jednym zamachem pogodzić wszystkich i rozwiązać wszystkie związane z tym problemy. Naprawdę!
Od dawna lansuję ten pomysł (wcześniej, dawno dawno temu chyba Korwin go zgłaszał, ale już nie pamiętam). Należy mianowicie wprowadzić dwa rodzaje małżeństw. Pierwsze: takie jak teraz, z możliwością rozwodu i w tych "małżeństwach" można procedurę rozwodu maksymalnie uprościć. Jeśli para chce zawrzeć "małżeństwo" z możliwością rozwodu (czyli de facto "na próbę") to godzi się na to, że gdy jednemu z nich się "odwidzi", rozwód zostanie załatwiony raz-dwa-trzy, bez żadnego orzekania o winie i innych niepotrzebnych formalności. Jak widać sprawy idą w tym kierunku.
Ale skoro tak, to dla równowagi trzeba też umożliwić (tylko tym którzy tego chcą!) zawarcie małżeństwa nie "na próbę", ale "na poważnie", tzn. z możliwością separacji, ale BEZ MOŻLIWOŚCI UZYSKANIA ROZWODU, co oznacza tylko: bez możliwości zawarcia ponownego małżeństwa, pod karą za bigamię. Są też ludzie którzy mają właśnie takie potrzeby i to rozwiązanie wychodzi im naprzeciw, poszerzając znacznie sferę wolności, bo daje dodatkową możliwość wyboru, której obecnie nie ma. No i (co najważniejsze!), likwiduje do pewnego stopnia bardzo liczne a niedopuszczalne sytuacje, w których umowa małżeńska jest nierównoprawna: dla jednej ze stron jest na całe życie, a dla drugiej na kilka lat ("na próbę")! To powinno być wyjaśniane na samym początku, przed zawarciem małżeństwa, na zasadzie: "jeśli chcesz zawrzeć małżeństwo na całe życie, to niestety nie ze mną, mnie interesuje tylko związek "na próbę", bo nie jestem pewien swoich uczuć". I na odwrót: jeśli chcesz zawrzeć "małżeństwo" na jakiś czas, to nie szukaj kogoś innego, bo mnie interesuje tylko związek na całe życie, tak jak w przysiędze małżeńskiej".
Dzięki takiemu rozwiązaniu ludzie podchodzili by bardziej poważnie do problemu, jakim jest małżeństwo i równocześnie mogliby nadal swobodnie i niefrasobliwie zawierać "małżeństwa" na 3 - 7 lat. Do wyboru: co kto lubi i na czym komu zależy! A przecież chyba na tym właśnie powinno LIBERAŁOM zależeć!
Oczywiście wiem, że pomysł nie ma żadnych szans (bo jest dobry i likwiduje rzeczywiste bolączki), ale kropla drąży kamień, więc go uparcie zgłaszam. Może kiedyś zostanie wprowadzony, co będzie z pożytkiem dla wszystkich.
Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo