Andrzej Ro Andrzej Ro
187
BLOG

Mit chińskiej dominacji – rzeczywistość surowcowa jest inna

Andrzej Ro Andrzej Ro Gospodarka Obserwuj notkę 19
Wojna gospodarcza między Chinami a Zachodem wchodzi w nową fazę. Po decyzji Pekinu o wprowadzeniu restrykcyjnych kontroli eksportu metali ziem rzadkich Stany Zjednoczone odpowiedziały z pełną mocą – nakładając 100-procentowe cła na chiński eksport elektroniki, baterii i samochodów elektrycznych. To posunięcie pokazuje, że chińska próba użycia surowców jako broni ekonomicznej może obrócić się przeciwko niej samej. Choć Chiny dysponują największymi na świecie zasobami metali ziem rzadkich i kontrolują blisko 90 proc. ich rafinacji, to w praktyce ich wpływ na światową gospodarkę jest ograniczony – większość tych metali wciąż leży w ziemi, a alternatywne źródła w Australii, USA, Kanadzie czy Brazylii są już w fazie uruchamiania. W ciągu kilku lat przewaga Chin może stopnieć, a próba szantażu surowcowego przyspieszy globalną de-sinizację łańcuchów dostaw. Paradoksalnie więc to nie Zachód, lecz Pekin może stać się największym przegranym w tej grze o metale przyszłości.

Pekin właśnie objął licencjami eksportowymi pięć rzadkich metali: holm (Ho), erb (Er), tul (Tm), europ (Eu) i iterb (Yb). To niewielkie wolumenowo pierwiastki, ale pełnią role „dopalaczy” kluczowych technologii. Holm i tul są krytyczne w laserach dużej mocy (medycyna, LiDAR, wojsko) i światłowodowych wzmacniaczach; erb to serce wzmacniaczy EDFA dla długodystansowych sieci optycznych; europ odpowiada za czerwone luminofory w precyzyjnych wyświetlaczach i czujnikach; iterb stabilizuje lasery światłowodowe i stopy specjalne. Ich globalna wartość sprzedaży to ułamek procenta PKB, ale znaczenie jest systemowe: bez nich spada sprawność łańcuchów telekomunikacyjnych, jakości metrologii, optoelektroniki i części aplikacji wojskowych. Nowe chińskie reguły wymagają zezwoleń przy eksporcie tych pięciu metali, w praktyce dając władzom możliwość reglamentacji dostaw.

To element szerszej układanki: Chiny kontrolują większość wydobycia i – co ważniejsze – rafinacji metali ziem rzadkich REE (ponad 60–70% wydobycia i ~90% rafinacji według IEA/USGS), a wcześniej wprowadziły kontrole na grafit, gal i german oraz ograniczyły eksport technologii do wytwarzania magnesów NdFeB (gdzie dysproz i terb poprawiają odporność na temperaturę). Innymi słowy, nawet jeśli dane pięć metali nie „wyłącza” światowych fabryk samo w sobie, to sygnalizuje gotowość użycia dźwigni surowcowej szerzej – od optyki po magnesy wysokojakościowe. 

Jak duży to problem i jak go minimalizować? Po pierwsze, zastosowania są wyspecjalizowane, więc uderzenie jest punktowe, nie makroekonomiczne. Telekomy i producenci laserów mogą krótkoterminowo przechodzić na projektowe substytuty (inne domieszki w szkłach i światłowodach, fosfory alternatywne), kosztem parametrów lub ceny. Po drugie, Zachód ma rosnące, możliwości „friend-shoringu”: Lynas (Australia/Malezja) zwiększa moce NdPr i uruchamia strumienie ciężkich REE (w tym frakcje zawierające Ho/Eu) w 2025–2026; MP Materials w USA szybko podnosi separację NdPr i – z finansowaniem publicznym – buduje zdolności do HREE, których poza Chinami prawie nie ma. To nie zastąpi natychmiast Chin, ale skraca czas niedoboru i zmniejsza ryzyko szantażu. 

Po trzecie, w magnetyce – najbardziej newralgicznej gałęzi – część producentów już ograniczyła zużycie Dy/Tb poprzez redesign ziarna i mikrododatki; tam gdzie to możliwe, w aplikacjach masowych zastępuje się magnesy silnikami indukcyjnymi lub ferrytami, akceptując niższą gęstość mocy. IEA wskazuje, że popyt na NdPr/Dy/Tb rośnie wraz z EV i wiatrakami, ale też rośnie recykling i efektywność materiałowa, co łagodzi szoki podaży. 


Wiele medialnych analiz, często inspirowanych lub wręcz sponsorowanych przez chińskie ośrodki wpływu, straszy wizją, że Pekin, kontrolując 60–70 % wydobycia i 90 % rafinacji metali ziem rzadkich, może „zatrzymać świat”. W praktyce ta teza jest bardzo powierzchowna i pomija kluczowy fakt: „kontrola” dotyczy obecnej infrastruktury przetwórczej, a nie samych złóż.

Zasoby – czyli faktyczny surowiec w ziemi – występują w ogromnych ilościach także w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Brazylii, Australii, Wietnamie czy Afryce. Różnica polega na tym, że Chiny rozpoczęły eksploatację i przetwórstwo wcześniej, często bez zachowania standardów środowiskowych. To dało im przewagę kosztową, ale nie monopol geologiczny.

Według danych geologicznych, udział Chin w światowych zasobach metali ziem rzadkich to około 37 %, podczas gdy reszta świata dysponuje pozostałymi 63 %. Problemem nie jest brak metali – lecz infrastruktura separacji, którą Zachód i sojusznicy szybko odbudowują. Projekty w Australii (Lynas), USA (MP Materials, Pentagon Rare Earth Program), Kanadzie, Brazylii i Szwecji mają już finansowanie publiczne i prywatne, a w ciągu najbliższych 3–5 lat mogą zredukować udział Chin w rafinacji o połowę.

W tym samym czasie postępuje rozwój technologii ograniczających zapotrzebowanie na REE. Magnesy nowej generacji (grain boundary diffusion, ferrytowe PM, silniki reluktancyjne) zużywają nawet o 60 % mniej Dy/Tb. W optoelektronice i laserach rozwija się recykling luminoforów i wykorzystanie alternatywnych domieszek. To oznacza, że świat może zużywać coraz mniej rzadkich ziem, jednocześnie utrzymując rozwój nowoczesnych technologii.

Zatem twierdzenie, że Chiny mogłyby „zdusić” globalny przemysł, jest przesadzone. Mogą chwilowo utrudnić dostęp i podnieść ceny, ale nie są w stanie zablokować postępu technologicznego. W dłuższej perspektywie sami na tym stracą, ponieważ uruchomienie alternatywnych źródeł i przetwórni doprowadzi do trwałej utraty ich przewagi.

Co więcej, obecne nałożenie 100 % dodatkowych ceł na chiński eksport – w tym elektroniki, pojazdów elektrycznych i komponentów – przez USA i potencjalnie UE, będzie dla Chin ciosem znacznie poważniejszym niż ograniczenia eksportu REE dla Zachodu. Chińska gospodarka jest wciąż silnie uzależniona od eksportu, a to rynki zachodnie – nie Azja Południowo-Wschodnia – zapewniają jej wysokomarżowe przychody w dolarach i euro. ASEAN może wchłonąć część tanich produktów, ale nie zastąpi konsumpcyjnie USA i Europy.

Pekin próbuje grozić surowcami, które dopiero wydobywa, Zachód odpowiada ograniczeniami wobec gotowych produktów, które są natychmiast sprzedawane. To fundamentalna asymetria, której Chiny nie są w stanie zneutralizować.

Dlatego rzeczywistym skutkiem eskalacji nie będzie „blokada technologiczna Zachodu”, lecz przyspieszona de-sinizacja łańcuchów dostaw, inwestycje w niezależne przetwórstwo i recykling oraz stopniowa utrata rynków zbytu przez Chiny. W dłuższym horyzoncie to właśnie Chiny będą największym przegranym wojny surowcowej, bo z „centrum rafinacji świata” staną się jego surowcowym zapleczem – z ograniczonym dostępem do technologii, kapitału i odbiorców.


Podsumowanie

Oto krótka, liczbowa „ściąga”, która pokazuje, dlaczego chińska dźwignia na metalach ziem rzadkich jest ograniczona — i czemu nowe dodatkowe 100% cła USA realnie zabolą Pekin bardziej, niż odwrotne sankcje chińskie na REE.

Po pierwsze, skala REE w makro to drobny ułamek. Cały import związków i metali ziem rzadkich do USA był wart ok. 170 mln USD w 2024 r. — tyle, co średnia fabryka elektroniki, to nie jest żaden filar PKB. Nawet całkowite wstrzymanie dostaw nie wywraca gospodarki USA, tylko uderza punktowo w konkretne łańcuchy (magnesy, sensory). 

Po drugie, Zachód szybko odbudowuje własne moce: MP Materials w 2024 r. wyprodukowało 45,5 tys. ton REO w koncentracie i ~1,3 tys. ton NdPr (plus start metalurgii i magnesów w USA), a Lynas po rozbudowie celuje w ~10,5 tys. ton rodziny NdPr rocznie (Australia/Malezja + nowe instalacje w USA). Do tego Australia potraja podaż REE 2025–2027, a Iluka i Arafura dołączają z nowymi rafineriami. To już nie są plany „na dekadę”, tylko projekty 2025–2027. 

Po trzecie, Chiny same są importerem surowych REE (129,5 tys. ton w 2024 r., głównie z Mjanmy), a ich realna przewaga leży w rafinacji (ok. 90% światowego przerobu) — co da się geograficznie przenieść wraz z kapitałem i technologią, jeśli Zachód sfinansuje przejście kosztownej chemii poza ChRL. Innymi słowy: restrykcje Pekinu szybciej skurczą mu bazę klientów, niż „zatrzymają świat”. 

Po czwarte, 100% cła USA (ogłoszone po chińskich limitach na REE) uderzają nie w niszę, tylko w setki miliardów eksportu „made in China”: elektronikę, pojazdy, baterie, AGD. To skaluje ból po stronie ChRL, bo alternatywnych rynków o podobnej sile nabywczej nie ma — a reeksport przez pośredników jest coraz trudniejszy regulacyjnie. 

Po piąte, osłabienie chińskiego monopolu już widać w danych zdolności: USA mają ~11–12% globalnego TREO w Mountain Pass (koncentrat), rosną separacje NdPr w USA/EU, a Australia buduje drugi hub rafinacyjny. Każdy dodatkowy tysiąc ton NdPr poza Chinami to odczuwalny spadek przewagi cenowo-logistycznej Pekinu. 

Pekin może „szafować” sankcjami eksportowymi, ale dźwignia jest wąska (wartościowo mała, technologicznie zastępowalna w 2–4 lata), za to amerykańskie 100% cła są szerokie i natychmiastowe. W krótkim terminie Zachód amortyzuje uderzenie zapasami i substytucją, w średnim — zwiększa własny przerób i redesign produktów pod mniejszą intensywność REE. To dlatego realny „strach” Pekinu dotyczy eskalacji taryf na jego główne towary masowe, a nie odwrotnie.

Andrzej Ro
O mnie Andrzej Ro

Przekazuję realistyczne scenariusze strategicznie

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Gospodarka