Andrzej Ro Andrzej Ro
126
BLOG

„Chiny miażdżą Zachód” – jak influencerzy i YouTuberzy sprzedają chętnie propagandę Pekinu

Andrzej Ro Andrzej Ro Gospodarka Obserwuj notkę 5
Prochińska agresywna narracja o „nieuchronnej dominacji Pekinu nad Zachodem” nie opiera się na całościowej analizie systemowej, lecz na serii powtarzanych manipulacji: nadużywaniu parytetu siły nabywczej, fałszowaniu sensu nadwyżek handlowych i zadłużenia oraz zamienianiu masowej produkcji publikacji naukowych w rzekomy dowód technologicznej wyższości. Te trzy mechanizmy działają razem jak maszyna propagandowa, której celem nie jest opis rzeczywistości, lecz wytworzenie psychologicznego efektu „Zachód już przegrał”.

Mechanizm 1: Nadużywanie parytetu siły nabywczej (PPP) do fałszowania obrazu potęgi Chin

Pierwszym i absolutnie podstawowym narzędziem manipulacji, od którego zaczyna się niemal każda prochińska narracja internetowa, jest świadome nadużywanie parytetu siły nabywczej – PPP (Purchasing Power Parity). W materiałach propagandowych wygląda to zawsze tak samo: „Chiny są największą gospodarką świata według PPP”, „Chiny już dawno przegoniły USA”, „Zachód żyje w iluzji nominalnych liczb”. Brzmi naukowo, ale jest to manipulacja poprzez błędny dobór miernika do zupełnie innego rodzaju zjawisk.

PPP nie służy do oceny potęgi przemysłowej, technologicznej, wojskowej ani finansowej państwa. PPP służy wyłącznie do porównywania poziomu życia i siły konsumpcyjnej społeczeństw w obrębie ich lokalnych koszyków dóbr: cen żywności, czynszów, usług fryzjerskich, transportu lokalnego, opieki medycznej, gastronomii. To są dobra i usługi niehandlowe globalnie, których ceny są zależne od lokalnych płac i lokalnej struktury kosztów. Dzięki temu można powiedzieć, że za równowartość 100 dolarów Chińczyk kupi więcej ryżu, warzyw czy usług niż Amerykanin – i tylko do tego PPP się nadaje.

Natomiast PPP nie ma żadnego zastosowania do porównań przemysłu, technologii, inwestycji, zdolności militarnych, walut, zadłużenia, rynków kapitałowych ani handlu międzynarodowego, ponieważ w tych obszarach liczy się wyłącznie wartość nominalna w walutach rozliczeniowych, głównie w dolarze. Maszyna CNC, reaktor jądrowy, linia produkcyjna półprzewodników, silnik lotniczy, chip AI, ruda uranu, ropa naftowa, gaz LNG, transport morski – to wszystko jest wyceniane globalnie w dolarach, a nie w „chińskiej sile nabywczej”.

I tu pojawia się zasadnicza manipulacja: YouTuberzy porównują gospodarki tak, jakby lodówka, tokarka pięcioosiowa i rakieta balistyczna podlegały tym samym mechanizmom cenowym co miska ryżu w Szanghaju. To jest błąd kategorialny o wadze fundamentalnej.

Co więcej – i to obala narrację jeszcze mocniej – ceny dóbr przemysłowych w Stanach Zjednoczonych i w Chinach są zbliżone, a w wielu segmentach w USA wręcz niższe. Maszyna przemysłowa, serwer, obrabiarka, robot przemysłowy, sprzęt laboratoryjny, turbina, system automatyki – ich ceny są ujednolicone globalnie. Często produkt „made in China” po przejściu przez transport, certyfikację i marże dystrybucyjne jest w Europie i USA droższy niż jego odpowiednik amerykański lub japoński. PPP nie ma tu żadnego zastosowania.

Dlatego używanie PPP do udowadniania, że „Chiny są największą gospodarką świata” w sensie realnej potęgi, to nie jest uproszczenie. To jest świadome fałszowanie obrazu rzeczywistości. Według danych nominalnych – a więc jedynych, które mają znaczenie dla handlu, finansów, inwestycji i przemysłu - gospodarka USA pozostaje większa od chińskiej o kilka bilionów dolarów, a przewaga ta przekłada się bezpośrednio na: możliwości kredytowe, zdolność finansowania wojen, – skalę inwestycji w technologie przełomowe, kontrolę rynków kapitałowych, pozycję dolara jako waluty rezerwowej świata. PPP tego nie mierzy. PPP to narzędzie do badania biedy i konsumpcji, nie jest używane do badania dominacji technologicznej i geopolitycznej. Podajmy więc prawdziwe dane USA: PKB 29,18 bln USD w 2024, PKB per capita 85 809,9 USD, Unia Europejska: PKB 19,42 bln USD w 2024, PKB per capita 43 145,2 USD, Chiny: PKB 18,74 bln USD w 2024, PKB per capita 13 303,1 USD (źródło: WB). PKB na osobę jest ponad 6 razy niższe w Chinach niż w USA, i nawet jeśli porównamy ceny żywności (kto był w Chinach to wie jakie są ceny w sklepach spożywczych), to proszę realistycznie spojrzeć, bo Chińczyk nie pracuje za miskę ryżu....

I dokładnie dlatego jest tak chętnie używane w propagandowych materiałach prochińskich. PPP pozwala stworzyć psychologiczny efekt „Chiny już wygrały”, nawet jeśli w realnym świecie finansów, technologii i wojska ten obraz jest znacznie bardziej złożony i wcale nie przesądzony.


Mechanizm 2: Nadwyżki handlowe Chin kontra deficyty USA – manipulacja długiem jako „dowodem słabości Zachodu”

Drugim filarem propagandowej narracji prochińskiej jest zestawienie chińskich nadwyżek handlowych z amerykańskim deficytem handlowym i budżetowym, prezentowane w prostym schemacie: „Chiny produkują, Ameryka się zadłuża, więc Chiny są silne, a USA bankrutują”. To jest jedna z najbardziej rozpowszechnionych manipulacji ekonomicznych w internecie, ponieważ mylony jest poziom długu z możliwością jego finansowania, a deficyt przedstawiany jest jako oznaka słabości, a nie… globalnej dominacji finansowej.

Zacznijmy od rzeczy podstawowej. Stany Zjednoczone mogą sobie pozwolić na deficyt i dług na poziomie, który dla jakiegokolwiek innego państwa byłby natychmiastowym wyrokiem gospodarczym, ponieważ emitują globalną walutę rezerwową świata. Dolar nie jest „jedną z walut”, tylko kręgosłupem całego systemu finansowego, handlowego i dłużnego planety. Amerykański dług nie jest finansowany „łaską zagranicy”, tylko przez: – własny rynek kapitałowy, – globalne banki, – fundusze emerytalne świata, – banki centralne, – rezerwy walutowe państw handlujących z USA.

Innymi słowy: świat pożycza USA pieniądze, bo sam potrzebuje dolara do funkcjonowania. To jest mechanizm, którego Chiny nie mają i mieć nie mogą, dopóki juan nie stanie się pełną walutą rezerwową, a to wymagałoby: – pełnej wymienialności, – wolnych rynków kapitałowych, – niezależnego banku centralnego, – pełnej przejrzystości danych, – swobodnego przepływu kapitału. Żadnego z tych warunków Chiny nie spełniają. Dlatego amerykański dług publiczny, nawet przekraczający 120% PKB, nie jest analogiczny do zadłużenia jakiegokolwiek innego kraju. USA nie są „zadłużonym konsumentem świata”, jak sugeruje propaganda, tylko emitentem globalnego pieniądza, który z definicji utrzymuje strukturalny deficyt, ponieważ świat ten pieniądz absorbuje jako rezerwę wartości.

Dolar uczestniczy w blisko 90% obrotu walutowego świata, juan w około 7%. To najlepiej pokazuje, kto naprawdę kontroluje globalny pieniądz, kredyt i zdolność zadłużania się — oraz dlaczego USA mogą funkcjonować z deficytem, a Chiny nie miałyby żadnej szansy utrzymać podobnego poziomu zadłużenia poza własnym, zamkniętym systemem.

Dolar jest obecny w niemal 9 na 10 transakcji walutowych na całej planecie. To oznacza, że: ropa, gaz, metale, żywność, transport morski, ubezpieczenia, leasing samolotów, handel bronią – wszystko rozliczane jest w USD, banki centralne trzymają rezerwy głównie w USD, dług międzynarodowy emitowany jest głównie w USD, sankcje USA działają, bo światowy system płatności jest w dolarze. Tymczasem chiński juan/renminbi – mimo całej propagandy „detronizacji dolara” – odpowiada za zaledwie kilka procent obrotu walutowego świata. To oznacza, że: świat nie używa juana jako waluty rozliczeniowej, świat nie ufa juanowi jako nośnikowi wartości, świat nie finansuje się w juanie na masową skalę, dlatego juan nie ma szans aby być walutą rezerwową w sensie systemowym.

A o czym nie usłyszycie u prochińskich propagandystów. Oficjalnie mówi się o długu publicznym rzędu 80–90% PKB. Problem polega na tym, że to są dane niepełne i kosmetyczne. Po doliczeniu: – długu samorządów, – długu spółek lokalnych (LGFV), – ukrytego zadłużenia sektora nieruchomości, – zobowiązań banków państwowych, – gwarancji rządowych poza bilansem, realne zadłużenie Chin oscyluje wokół 280–320% PKB. I teraz kluczowy punkt: to jest dług w całości wewnętrzny, którego Chiny nie są w stanie przenieść na światowe rynki finansowe. Nikt nie jest gotów finansować chińskiego systemu zadłużeniowego na taką skalę, ponieważ: – juan nie jest walutą rezerwową, – kapitał nie ma swobody wyjścia, – dane są niewiarygodne, – państwo może w każdej chwili zamrozić aktywa, – sektor bankowy jest politycznie sterowany.

Dlatego propaganda mówi o „długu USA”, ale milczy o tym, że Chiny zadłużają się wyłącznie we własnym, zamkniętym systemie, który działa jak ogromny obieg zamknięty naczyń połączonych: banki państwowe pożyczają spółkom samorządowym, te budują nierentowne inwestycje, zadłużenie roluje się w nieskończoność, a koszty ukrywa się w bilansach. To nie jest siła. To jest strukturalna pułapka zadłużeniowa bez ujścia na zewnątrz. Co więcej, Chiny nie byłyby w stanie zadłużyć się na zewnątrz nawet w ułamku skali USA, ponieważ świat nie ufa chińskiemu systemowi prawnemu, finansowemu i politycznemu. Gdyby Pekin próbował finansować się jak Waszyngton, kurs juana załamałby się w tygodniach, a system bankowy utraciłby płynność. To jest właśnie zasadnicza różnica między krajem bogatym a krajem relatywnie biednym w sensie finansowym: bogaty kraj eksportuje swój dług na świat, biedniejszy musi go kumulować u siebie.

I tu dochodzimy do kolejnej manipulacji: nadwyżka handlowa nie oznacza bogactwa systemowego. Chiny mają nadwyżkę, bo: – tłumią konsumpcję wewnętrzną, – utrzymują niskie płace, – subsydiują eksport, – ograniczają import, – sterują kursem waluty. USA mają deficyt, bo: – konsumują, – importują, – inwestują globalnie, – emitują walutę rezerwową, – utrzymują sieć militarną i finansową świata. To są dwa zupełnie różne modele. Model chiński generuje nadwyżki towarowe, ale nie generuje zaufania finansowego świata. Model amerykański generuje deficyty towarowe, ale kontroluje światowy pieniądz, kredyt i rynki kapitałowe.

Dlatego teza, że „Chiny są bogatsze, bo mają nadwyżkę, a USA biedne, bo mają deficyt”, jest logicznie błędna dokładnie tak samo, jak twierdzenie, że sklep osiedlowy jest bogatszy od banku centralnego, bo codziennie sprzedaje więcej towarów.


Mechanizm 3: „Chińska dominacja w publikacjach naukowych” – masowość zamiast przełomowości

Trzecim filarem propagandowej narracji jest powtarzany do znudzenia argument, że „Chiny są dziś światowym liderem nauki, bo publikują najwięcej prac badawczych”. Ten przekaz funkcjonuje szczególnie silnie w materiałach YouTube’owych, gdzie liczby artykułów i cytowań są przedstawiane jako rzekomy dowód niepodważalnej dominacji technologicznej. W rzeczywistości mamy tu do czynienia z klasyczną manipulacją ilościową, polegającą na mieszaniu wolumenu publikacji z realną zdolnością generowania odkryć przełomowych.

Chiny rzeczywiście produkują dziś ogromne masy artykułów naukowych. Problem polega na tym, że system ten jest w dużej mierze napędzany: – punktowym systemem awansów naukowych, premiami finansowymi za publikacje, presją administracyjną na liczbę cytowań oraz istnieniem całych fabryk artykułów naukowych, często o bardzo niskiej wartości poznawczej.

W praktyce oznacza to, że publikacja nie jest narzędziem odkrywania prawdy, tylko narzędziem zaliczania normy. To właśnie dlatego Chiny wysyłają masowo artykuły o charakterze przyczynkarskim, wariacyjnym, powielającym istniejące już modele, algorytmy i doświadczenia. Generuje to potężny ruch cytowań, ale nie generuje przełomów.

Drugim elementem tej układanki są tak zwane „predatory journals” i przemysł niskiej jakości wydawnictw, które w ostatnich latach eksplodowały ilościowo. Przykładem często przywoływanym w środowisku akademickim jest MDPI – chiński gigant wydawniczy typu „open access”, który produkuje setki tysięcy artykułów rocznie w skrajnie przyspieszonym trybie recenzyjnym. Niezależnie od formalnej siedziby, model biznesowy takich wydawnictw idealnie wpisuje się w chiński system: masowość, szybkie punkty, szybkie cytowania, minimalna bariera wejścia. Dla statystyki wygląda to imponująco. Dla jakości nauki – destrukcyjnie.

W ten sposób powstaje złudzenie naukowej dominacji: wykresy rosną, słupki pną się w górę, a YouTuberzy ogłaszają, że „Zachód już przegrał”. Tymczasem, gdy spojrzymy na rzeczywiste źródła fundamentalnych odkryć ostatnich dekad, obraz jest dokładnie odwrotny od propagandowego.

Sztuczna inteligencja nie powstała w Chinach. Jej fundamenty to prace zachodnich ośrodków: od sieci neuronowych i uczenia głębokiego po architektury transformerowe i modele generatywne rozwijane w środowiskach takich jak OpenAI, DeepMind, Stanford University czy MIT. Chińskie zespoły wchodzą na gotowe fundamenty, rozwijają je aplikacyjnie, skalują wdrożeniowo – ale nie były autorami przełomu.

Dokładnie tak samo było z: – komputerami i architekturą procesorów, internetem, protokołami sieciowymi i kryptografią, fotowoltaiką krzemową, bateriami litowo-jonowymi i sodowo-jonowymi, robotyką przemysłową, automatyką, sterowaniem i systemami wizyjnymi. We wszystkich tych obszarach przełomy powstały na uniwersytetach i w ośrodkach badawczych Zachodu, a Chiny – często z dużą sprawnością – doprowadziły je do skali przemysłowej. To jest istotna różnica. Rozwijać cudzy wynalazek to nie to samo, co go stworzyć.

Propaganda świadomie zaciera tę granicę. Chiński system nauki działa dziś jak ogromna maszyna do transferu, adaptacji i skalowania cudzych technologii, uzupełniona systemem statystycznego pompowania dorobku publikacyjnego. Na wykresach wygląda to jak „eksplozja chińskiej nauki”. W rzeczywistości jest to eksplozja ilości, a nie jakości przełomów.

Co więcej, nie mówi się o jeszcze jednym problemie: ogromnej skali niejawnych wycofań artykułów, fałszywych recenzji, farm recenzenckich i manipulacji cytowaniami, które od kilku lat są regularnie ujawniane w przypadku prac pochodzących z części chińskich ośrodków. Ten element narracyjnie nie istnieje w przekazie prochińskim, bo zburzyłby mit o „idealnej naukowej maszynie”.


Podsumowanie strategiczne

Wykorzystywanie PPP, manipulowanie długiem USA i nadwyżkami Chin oraz pompowanie statystyk publikacyjnych to nie są przypadkowe błędy interpretacyjne. To są spójne elementy jednej operacji narracyjnej, której celem jest przesunięcie percepcji globalnej równowagi sił z poziomu realnych fundamentów systemowych na poziom powierzchownych porównań liczbowych.

PPP ma stworzyć iluzję, że Chiny są „największą gospodarką świata”, choć w realnym, nominalnym systemie finansowym, handlowym i technologicznym nadal ustępują USA o kilka bilionów dolarów. Nadwyżki handlowe mają udowadniać „solidność” Chin, a deficyty USA – ich rzekomy upadek, choć w rzeczywistości to właśnie zdolność USA do permanentnego zadłużania się w globalnej walucie rezerwowej jest jednym z filarów ich dominacji. Z kolei masowa produkcja publikacji naukowych ma zastąpić w świadomości odbiorcy pojęcie przełomu technologicznego samą statystyczną masowością, mimo że fundamenty kluczowych technologii XXI wieku powstały na Zachodzie.

Strategicznie prowadzi to do jednego celu: rozbroić psychologicznie Zachód, wpoić mu poczucie przegranej, nieuchronności i rzekomej „naturalnej przewagi” Chin. To nie jest spór o dane. To jest walka o interpretację świata, w której wykresy i procenty pełnią dokładnie tę samą rolę, co propaganda polityczna – mają osłabić wolę konfrontacji, inwestycji i obrony własnych kompetencji. W rzeczywistości obraz jest znacznie bardziej złożony: Chiny mają przewagę w skali produkcji i dumpingu, Zachód ma przewagę w finansach, walucie, technologii bazowej i innowacjach przełomowych, żadna ze stron tej rywalizacji jeszcze jej nie wygrała.

Dlatego te trzy mechanizmy propagandowe nie są dowodem „chińskiego zwycięstwa”, lecz dowodem na to, jak intensywna stała się wojna informacyjna towarzysząca globalnej rywalizacji systemowej.


Andrzej Ro
O mnie Andrzej Ro

Od lat zajmuję się analizą zależności gospodarczych i geopolitycznych między Chinami a Zachodem. Interesuje mnie, jak wpływy miękkie, decyzje polityczne i globalne łańcuchy dostaw kształtują bezpieczeństwo Europy. Uważam, że odzyskanie suwerenności technologicznej i przemysłowej jest kluczowym wyzwaniem naszych czasów — i wymaga trzeźwej, opartej na faktach analizy, wolnej od propagandy i skrajności.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Gospodarka