Andrzej Ro Andrzej Ro
140
BLOG

Chiny planują aneksję terytorium Rosji?

Andrzej Ro Andrzej Ro Gospodarka Obserwuj notkę 5
Po raz pierwszy od dekad w chińskiej przestrzeni medialnej, funkcjonującej pod ścisłą kontrolą państwa, pojawia się przekaz otwarcie kwestionujący trwałość Rosji jako samodzielnego mocarstwa. Tekst opublikowany na chińskiej platformie NetEase nie jest publicystycznym incydentem ani „wolną opinią” autora, lecz elementem szerszej narracji strategicznej, w której Rosja przedstawiana jest jako słabnący organizm, podatny na gospodarcze uzależnienie i stopniową „miękką aneksję”. W połączeniu z rosnącą aktywnością wywiadowczą Chin, podporządkowaniem surowcowym Moskwy, sprzedażą rosyjskiego złota i trwającą wojną w Ukrainie, rysuje się obraz głębokiej zmiany układu sił: Rosja przestaje być partnerem, a staje się przedmiotem długoterminowej gry Pekinu.

Tekst opublikowany na chińskim portalu NetEase ma formę eseju strategiczno-geopolitycznego, który opisuje możliwy scenariusz przyszłości Rosji i rolę Chin w tym scenariuszu. Jego osią jest teza, że osłabienie Rosji – gospodarcze, demograficzne i polityczne – jest procesem strukturalnym, a nie epizodycznym, oraz że w pewnym momencie doprowadzi ono do utraty realnej kontroli Moskwy nad rosyjskim Dalekim Wschodem.

Kluczowym pojęciem tekstu jest „miękka aneksja”, rozumiana jako stopniowe przejmowanie kontroli poprzez mechanizmy ekonomiczne, finansowe i infrastrukturalne. Tekst argumentuje, że siła militarna nie będzie potrzebna, jeśli region zostanie trwale uzależniony od Chin w codziennym funkcjonowaniu.

Centralny wątek dotyczy instrumentów ekonomicznych, które już dziś – według autora – są w użyciu lub mogą zostać wzmocnione. Wymieniane są długoterminowe kontrakty surowcowe (gaz, ropa, drewno, metale), inwestycje infrastrukturalne finansowane przez chiński kapitał, kredyty na projekty lokalne, a także stopniowe wprowadzanie rozliczeń w juanie. Szczególną uwagę autor zwraca na integrację systemów płatniczych – obecność WeChat Pay i chińskich rozwiązań finansowych w regionie ma jego zdaniem znaczenie nie symboliczne, lecz systemowe, bo zmienia codzienne nawyki ekonomiczne ludności. W tekście mocno akcentowana jest słabość demograficzna rosyjskiego Dalekiego Wschodu. Region ten przedstawiany jest jako obszar ogromny terytorialnie, bogaty surowcowo, ale wyludniony, starzejący się i chronicznie niedoinwestowany przez Moskwę. Wojna z Ukrainą ma – w tej narracji – dodatkowo drenować zasoby finansowe i administracyjne centrum, pogłębiając zaniedbania peryferii. Autor sugeruje, że w pewnym momencie ekonomiczne centrum ciężkości regionu przesunie się z Moskwy do Pekinu, niezależnie od formalnej przynależności państwowej.

Istotnym elementem tekstu jest odwołanie do historii. Autor przypomina tzw. „nierówne traktaty” z lat 1858–1860, w wyniku których Chiny utraciły kontrolę nad dużymi obszarami na północ od Amuru, w tym nad terenami dzisiejszego Władywostoku. Ten wątek nie jest rozwinięty w tonie rewizjonistycznym wprost, ale pełni funkcję moralnej legitymizacji: sugeruje, że obecny stan granic jest efektem historycznej słabości Chin i że „odzyskanie wpływów” nie byłoby aktem agresji, lecz korektą dziejowej niesprawiedliwości. Tekst zawiera również fragmenty poświęcone reakcji Zachodu. Autor przewiduje, że USA i UE mogłyby sprzeciwiać się wzrostowi chińskich wpływów w regionie, ale jednocześnie sugeruje, że ich zdolność oddziaływania będzie ograniczona, zwłaszcza jeśli proces będzie miał charakter czysto ekonomiczny. W tym kontekście pojawia się wzmianka o Szanghajskiej Organizacji Współpracy jako potencjalnym parasolu politycznym, który mógłby osłabić presję zewnętrzną.

Najważniejsze jednak jest to, czego tekst nie mówi wprost, ale co z niego wynika. Rosja przestaje być w nim przedstawiana jako równorzędny partner Chin. Jest opisywana raczej jako państwo schyłkowe, które w dłuższym horyzoncie nie będzie w stanie utrzymać kontroli nad swoimi peryferiami. Chiny jawią się natomiast jako aktor cierpliwy, kalkulujący w dekadach, gotowy czekać na moment, w którym ekonomiczna zależność stanie się polityczną rzeczywistością.

W chińskim kontekście medialnym znaczenie tego tekstu polega nie na tym, że „ogłasza plan Pekinu”, lecz na tym, że normalizuje samą myśl o postrosyjskim porządku na Dalekim Wschodzie. Skoro taka narracja pojawia się na dużej, kontrolowanej platformie, oznacza to przesunięcie granicy dopuszczalnej debaty: Rosja nie jest już tylko „strategicznym partnerem”, ale również potencjalnym obiektem długoterminowego zagospodarowania. To właśnie czyni ten tekst tak istotnym. Nie jest to zapowiedź wojny. To przygotowanie mentalne – dla chińskiej opinii publicznej i elit – na scenariusz, w którym słabość Rosji nie jest zagrożeniem dla Chin, lecz oknem strategicznej możliwości.

W chińskim ekosystemie medialnym tego typu przekaz zwykle nie przechodzi przypadkiem. NetEase to platforma, nie oficjalny organ KPCh — ale funkcjonuje w środowisku cenzury i zarządzania narracją, gdzie „zbyt ryzykowne” tezy o granicach, terytoriach i przyszłym rozpadzie państwa nuklearnego nie są neutralne politycznie. W praktyce takie publikacje pełnią rolę balonów próbnych: sondują reakcje (wewnętrzne i zewnętrzne), normalizują język roszczeń historycznych oraz przygotowują chińską opinię publiczną do myślenia o Rosji nie jako o „strategicznym partnerze”, lecz jako o aktywie w kryzysie — do zagospodarowania, jeśli centrum osłabnie. To jest szczególnie wymowne, bo w ostatnich latach Rosja i Chiny utrzymują fasadę „bezgranicznej przyjaźni”, podczas gdy równolegle zachodnie źródła opisują narastającą nieufność rosyjskich służb wobec chińskiej aktywności wywiadowczej.

Mechanizm „miękkiej aneksji” opisany w relacjach z tego wątku jest klasycznym opisem przejęcia strefy wpływu bez czołgów: długie kontrakty surowcowe i infrastrukturalne, rozliczenia w RMB, kredyty wiążące wykonawców i logistykę, wejście w handel detaliczny i usługi płatnicze, a na końcu „lokalne elity” uzależnione od Chin. To wygląda jak ekonomia, ale jest geopolityką: w momencie szoku (rozpad centrum, kryzys fiskalny, konflikt elit) region już nie ma alternatywnej kotwicy finansowej ani handlowej. Wtedy nie trzeba formalnej zmiany granic — wystarczy, że realna władza ekonomiczna i infrastrukturalna leży gdzie indziej. I właśnie dlatego ten model jest groźny: jest odwracalny tylko przed punktem krytycznym, po nim staje się samopodtrzymujący.

Wątek „nierównych traktatów” (1858–1860) i przywoływanie utraconych obszarów działa jak włącznik emocjonalny: buduje moralną legitymizację przyszłych roszczeń („rachunek historii”). To jest fundament propagandy państwowej w wersji długiego trwania: nie mówi się „zaatakujemy”, tylko „odzyskamy” lub „nie możemy stracić”. Tego typu język zmienia percepcję — Rosja przestaje być partnerem, staje się tymczasowym posiadaczem czegoś, co „kiedyś wróci”. W realiach rywalizacji mocarstw to jest przygotowanie mentalne do scenariusza, w którym Pekin przestaje udawać, że interesy Rosji i Chin są zbieżne.

To spina się z drugim twardym sygnałem: doniesieniami o tym, że rosyjskie służby postrzegają Chiny jako istotne zagrożenie wywiadowcze i obawiają się długofalowych ambicji terytorialnych Pekinu na Dalekim Wschodzie, mimo publicznej narracji „przyjaźni”. To ważne nie dlatego, że pojedynczy przeciek „rozstrzyga prawdę”, tylko dlatego, że pokazuje logikę państwa słabszego: Rosja po 2022 r. jest coraz bardziej zależna od Chin handlowo, technologicznie i finansowo, a jednocześnie wie, że ta zależność nie jest partnerska. W takim układzie Pekin może równocześnie kupować rosyjskie zasoby „na przecenie” i budować instrumentarium nacisku, a Moskwa ma ograniczoną przestrzeń do kontrgry.

To, co w tej historii jest najbardziej uderzające, to zmiana tonu i pozycji podmiotowej. Rosja w chińskiej narracji przestaje być „strategicznym partnerem”, a coraz częściej opisywana jest w kategoriach młodszej siostry – bytu słabszego, mniej racjonalnego, wymagającego opieki, ale też dyscyplinowania i prowadzenia. W chińskiej kulturze politycznej takie określenie nie jest neutralne. „Młodsza siostra” nie jest równym partnerem – jest kimś, kto z definicji nie decyduje o kierunku, kto powinien słuchać starszego i komu można narzucać rozwiązania „dla jej dobra”. To język hierarchii, nie sojuszu.

Ten język idzie w parze z praktyką. Równolegle do oficjalnej retoryki przyjaźni Pekin prowadzi wobec Rosji rozbudowaną, wielowarstwową aktywność wywiadowczą i wpływową. Nie jest to nic nadzwyczajnego z punktu widzenia mocarstwa – ale znaczenie ma skala i kierunek. Chiny nie koncentrują się na destabilizacji Rosji w sensie chaotycznym; ich działania mają charakter cierpliwego mapowania słabości: elit regionalnych, struktur gospodarczych, kanałów finansowych, zależności surowcowych, wąskich gardeł logistycznych i nastrojów społecznych na peryferiach. To klasyczna praca przygotowawcza do scenariusza, w którym centrum traci zdolność kontroli, a wpływy przejmuje się nie jednorazowym ruchem, lecz przez przełączenie lojalności.

W tym świetle tekst z NetEase przestaje być publicystyczną prowokacją, a zaczyna wyglądać jak element szerszej operacji poznawczej. Nie chodzi o ogłoszenie planu, lecz o oswojenie myśli: że Rosja może upaść, że jej Daleki Wschód może zostać „zagospodarowany”, że będzie to proces naturalny, ekonomiczny, wręcz racjonalny. Gdy taka narracja pojawia się w przestrzeni publicznej kontrolowanej przez państwo, oznacza to, że mentalna bariera została przesunięta. To, co wczoraj było niewyobrażalne, dziś staje się „jednym z wariantów”.

W tym kontekście coraz trudniej uciec od wniosku, że wojna Rosji z Ukrainą pełni dla Chin funkcję konfliktu zastępczego (proxy) – nawet jeśli nie została przez Pekin wywołana ani formalnie wsparta militarnie. Chiny nie ponoszą kosztów wojny, nie ryzykują sankcji na skalę rosyjską, a jednocześnie korzystają strategicznie z jej skutków. Rosja ulega trwałemu osłabieniu gospodarczemu, demograficznemu i militarnemu, stając się coraz bardziej zależna od Chin jako odbiorcy surowców, dostawcy technologii i źródła finansowania. Równolegle Zachód zużywa ogromne zasoby finansowe, przemysłowe i polityczne na długotrwałe wsparcie Ukrainy, wchodząc w okres napięć fiskalnych, inflacyjnych i społecznych. Pekin, pozostając formalnie „neutralny”, obserwuje i kalkuluje, jak dwa jego potencjalne strategiczne rywale – Rosja i szeroko rozumiany Zachód – wykrwawiają się w konflikcie, który Chiny mogą traktować jako zewnętrzne przyspieszenie globalnej zmiany układu sił. W tym sensie nie jest to wojna chińska w sensie operacyjnym, lecz wojna, której rezultaty geopolityczne działają wprost na korzyść Pekinu.

Najgroźniejsze w tej sytuacji jest to, że Rosja – osłabiona wojną, sankcjami i własnym modelem gospodarczym – nie ma realnych narzędzi kontrgry. Uzależnienie finansowe i surowcowe od Chin sprawia, że każdy sprzeciw zwiększa koszty tu i teraz. A jednocześnie im dłużej ten stan trwa, tym bardziej rośnie asymetria. W relacjach międzypaństwowych taka asymetria nigdy nie pozostaje czysto ekonomiczna. Zawsze wcześniej czy później przekłada się na politykę, bezpieczeństwo i kontrolę terytorialną – nawet jeśli nie przybiera formy formalnej aneksji.

Dlatego kluczowy wniosek tej analizy jest następujący: oś Pekin–Moskwa nie jest stabilnym blokiem antyzachodnim, lecz relacją przejściową, w której jeden partner systematycznie słabnie, a drugi przygotowuje się na świat po nim. Chiny nie myślą w kategoriach lojalności czy sentymentu, lecz w kategoriach czasu, przestrzeni i zasobów. Jeżeli w ich debacie publicznej Rosja zaczyna funkcjonować jako „młodsza siostra”, to znaczy, że w ich strategicznym rachunku moment równorzędności już minął.

Dla Zachodu to sygnał podwójnie ważny. Po pierwsze, nie należy automatycznie traktować Rosji i Chin jako jednego, monolitycznego obozu. Po drugie – i ważniejsze – trzeba rozumieć, że chińska ekspansja nie zawsze przychodzi w formie konfliktu, lecz częściej w formie długotrwałego uzależnienia, infiltracji i przejęcia funkcji państwa tam, gdzie ono słabnie. Daleki Wschód Rosji może być pierwszym wielkim poligonem tego modelu. Jeśli tak się stanie, będzie to precedens o znaczeniu globalnym – pokazujący, że XXI-wieczna aneksja może obywać się bez strzałów, a mimo to zmieniać mapę wpływów równie trwale jak wojna.

Warto w tym miejscu dodać jeszcze jeden wymiar, który nadaje całej sytuacji głębszy sens historyczny. Rosja przez większą część swojej nowoczesnej historii funkcjonowała w orbicie Europy. Jej elity, administracja, model państwa, wojsko, kultura strategiczna i aspiracje cywilizacyjne były zakorzenione w europejskim porządku – od caratu, przez Związek Radziecki, aż po postsowiecką Federację Rosyjską. Nawet w okresach ostrej konfrontacji z Zachodem Moskwa definiowała się w relacji do Europy i USA, a nie wobec Azji.

Obecna sytuacja jest pod tym względem bezprecedensowa. Po raz pierwszy Rosja wypada z europejskiej orbity i wchodzi w relację strukturalnej zależności od potęgi spoza tego kręgu. Nie jest to wybór suwerenny ani strategiczna reorientacja z pozycji siły, lecz efekt presji sankcyjnej, wojny i erozji własnej bazy gospodarczej. W tym układzie to Chiny przejmują nad Rosją funkcję centrum grawitacyjnego. W tym sensie rosyjskie przesunięcie z orbity europejskiej do azjatyckiej nie jest geopolitycznym „zwrotem ku Wschodowi”, lecz degradacją pozycji – z aktora balansującego między mocarstwami do obiektu cudzej strategii. A to czyni narracje o „równorzędnym partnerstwie” z Chinami coraz mniej wiarygodnymi, zarówno w Moskwie, jak i w Pekinie.

Strategiczna konkluzja jest brutalna, jeśli w chińskim obiegu medialnym coraz śmielej pojawia się rama „Rosja upadnie, a my musimy zabezpieczyć 7 mln km²”, to nie jest dowód na zaplanowaną decyzję Komitetu Stałego, ale jest dowód na zmianę dopuszczalnej narracji. A w systemach autorytarnych dopuszczalna narracja jest narzędziem władzy: dziś normalizuje „soft takeover”, jutro może normalizować twardsze środki, jeśli okoliczności (rozpad państwa, kryzys sukcesji, chaos fiskalny) będą sprzyjać. Dla Zachodu to oznacza jedno: oś Moskwa–Pekin nie jest stabilnym „blokiem”, tylko relacją patron–klient z rosnącą asymetrią, w której Pekin przygotowuje opcje na scenariusz post-rosyjski — i robi to językiem ekonomii, bo to najtańsza forma aneksji.

Andrzej Ro
O mnie Andrzej Ro

Od lat zajmuję się analizą zależności gospodarczych i geopolitycznych między Chinami a Zachodem. Interesuje mnie, jak wpływy miękkie, decyzje polityczne i globalne łańcuchy dostaw kształtują bezpieczeństwo Europy. Uważam, że odzyskanie suwerenności technologicznej i przemysłowej jest kluczowym wyzwaniem naszych czasów — i wymaga trzeźwej, opartej na faktach analizy, wolnej od propagandy i skrajności.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Gospodarka