Nie wiem, czy śmiać się, czy płakać, kiedy widzę, jak banda samozwańczych konstytucyjnych teologów, ubranych w garnitury od Brioni i rozum z Biedronki, przerzuca się cytatami z ustawy zasadniczej jak dzieci z piaskownicy — „a ja mam prerogatywę!”, „a ja mam wniosek KRS!”.
Prezydent Nawrocki z miną Mojżesza na Mount Sinai ogłasza, że on „powołuje sędziów”, bo „tak mu mówi Konstytucja”. Z kolei Waldemar Żurek, niczym starotestamentowy arcykapłan, odpala kadzidło legalizmu i grzmi: „Niech Prezydent się nie bawi w papieża prawa!”.
Obaj mają rację. I obaj … niewiele wiedzą.
Bo tak się składa, że odpowiedź na to, co naprawdę znaczy słynny art. 179 Konstytucji, leży nie w telewizji, nie w tweetach i nie w politycznych manifestach, tylko w pudłach Archiwum Sejmowego.
Tam, wśród pożółkłych stenogramów Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego z lat 1993–1997, leży cała prawda o tym, co ustawodawca miał na myśli.
A miał na myśli dokładnie to, że prezydent nie jest władcą absolutnym, a KRS nie jest folwarkiem partii. Ale żeby to wiedzieć, trzeba byłoby coś więcej niż wycięty mem z orłem w koronie.
Panowie politycy, przestańcie udawać prawników
Konstytucja nie jest zbiorem aforyzmów z Twittera. To jest akt normatywny, który ma swoją genezę, cel, ducha i kontekst historyczny.
Tylko że dziś nikt tego nie bada, bo po co?
Łatwiej się przerzucać frazami jak śmieciami w kampanii.
Żurek mówi o duchu Konstytucji, Nawrocki o literze prawa. Obaj pomijają fakt, że duch i litera zostały spisane ręką ludzi, którzy naprawdę mieli pojęcie o prawie, a nie o PR-ze.
Dlatego mówię jasno: czas przestać bajdurzyć o „interpretacji” i po prostu sięgnąć do źródeł.
Nie do orzeczeń Trybunału Przyłębskiej, nie do przemówień w Sejmie, tylko do materiałów źródłowych – stenogramów, ekspertyz, projektów, poprawek i głosowań z tamtych lat.
Bo tam jest zapisane, jak naprawdę rozumiano prerogatywy prezydenta, rolę KRS i znaczenie niezależności sędziowskiej.
Apel o digitalizację: otwórzcie archiwa, zanim je zjecie na obiad
Dlatego apeluję — nie do ministra, nie do prezydenta, tylko do ludzi, którzy jeszcze mają w sobie cień przyzwoitości akademickiej i publicznej:
Zeskanujcie to wszystko. Natychmiast.
Całe Archiwum Sejmowe, wszystkie protokoły Komisji Konstytucyjnej, opinie ekspertów, adnotacje z prac legislacyjnych.
W XXI wieku wstyd, że trzeba jechać do Warszawy i prosić jak chłop pańszczyźniany o wgląd do własnej historii.
Cyfryzacja tych materiałów to nie fanaberia – to obowiązek państwa, które chce wiedzieć, dlaczego i po co ma Konstytucję.
Niech wreszcie obywatele zobaczą, kto i po co zapisał słowo „na wniosek” w art. 179. Niech każdy student prawa, nauczyciel i obywatel może jednym kliknięciem przeczytać, jak rodził się ten dokument, zamiast słuchać bełkotu samozwańczych komentatorów w TV.
Legalizm to nie konserwa, to higiena
Legalizm nie jest wymysłem nudziarzy w todze. To fundament cywilizacji.
A wykładnia historyczna i celowościowa to nie archaiczny fetysz profesorów, tylko jedyny sposób, żeby nie dać się ogłupić politycznym hochsztaplerom.
Bo jak nie znamy genezy prawa, to każdy może napisać własną Konstytucję na serwetce i powiedzieć, że to „duch narodu”.
Więc zamiast kolejnej konferencji prasowej, niech prezydent i minister Żurek zrobią coś naprawdę pożytecznego:
otwórzcie archiwa, zeskanujcie stenogramy i pokażcie, kto był za, kto przeciw, i co miał wtedy w głowie.
Bo dopóki tego nie zrobimy, będziemy dalej krajem, w którym każdy ma swoją Konstytucję — a nikt nie ma pojęcia, co w niej naprawdę stoi.
pułkownik (nieuznawanej rezerwy kadrowej).ojciec. prawnik.rzemieślnik niewykwalifikowany.
Wróg MON-owskiego betonu.
Ostrzeżenie! Materiały zawierają treści emocjonalnie intensywne.
Przed Tobą teksty zawierające treści satyryczne, przesadzone i niekoniecznie zgodne z kanonem grzeczności językowej.
Zdarzają się słowa uznawane powszechnie za niecenzuralne, aluzje i brutalne poczucie humoru.
Publikacje mają charakter publicystyczny, satyryczny i subiektywny.
Zawarte w nim wypowiedzi, przemyślenia oraz oceny nie mają na celu zniesławienia, obrażania ani naruszania dobrego imienia jakiejkolwiek osoby lub instytucji.
Tekst może zawierać dosadne sformułowania, wulgaryzmy oraz ironię, które należy traktować jako środek wyrazu artystycznego i satyrycznego.Wszelkie podobieństwo do osób i sytuacji nie jest przypadkowe – ale i tak należy je traktować z przymrużeniem oka.
Autor nie ponosi odpowiedzialności za brak dystansu u czytelnika. Czytanie odbywa się więc na własną odpowiedzialność.
Jeżeli taki styl Cię drażni Drogi Czytelniku, opuść tą stronę zanim Twój umysł zderzy się z ciętym ostrzem satyry.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka