Podobno jutro jest poniedziałek, taki zwykły, banalnie poniedziałkowy, ze stu procentową zawartością poniedziałku w poniedzialku. Podobno jutro rano obudzi mnie budzik melodią "Until it sleeps" a na grafiku wyświetlą się Bardzo Ważne Sprawy Do Zrobienia. I trzeba będzie przeczytać zaległą pocztę. Qrcze, jakoś trudno w to dziś uwierzyć.
...zanim przejdę do meridium, jak mawia jeden mój znajomy, chciałbym zwrócić uwagę Artura Nicponia, że 1 maja Kościół obchodzi święto Józefa Rzemieślnika (wg nowego rytu to tylko wspomnienie św. Józefa Rzemieślnika). Widzisz zatem Arturze, że nawet z perspektywy katolickiej majówka da się ocalić. I lubić:-)
Co prawda ks. Stopka chciałby uszczęśliwić rodaków i współwyznawców wolnym szóstym stycznia, bo on lubi tylko amerykańskie Święto Ludzi Pracy (o pobożna naiwności! ks. Stopka myśli, że w Ameryce przy budowaniu Najlepszego z Ustrojów wszystko odbywało się lekko, łatwo i przyjemnie i bez strat w ludziach; czy ks. Stopka też jest kolibrem?), ale myślę, że Rodacy jednak w razie czego pokażą gdzie się zgina dziub pingwina, gdy szanowni politycy zechcą ich ewentualnie ideologicznie naprostowywać na szacowny kato-liberalizm.
Po długim weekendzie, pomijając wrażenia biesiadne, mam dwie, albo trzy, a może cztery, góra pięć refleksji.
Pierwsza jest taka, że choć w cywilizacyjnej bitwie pieszych i rowerzystów przeciw samochodziarzom jestem po stronie tych pierwszych, to jednak muszę uczciwie przyznać, że głupota nie ma względu na napęd.
Trzy obrazki: idzie facet przez ulicę, kilka metrów od pasów, nagle się zatrzymuje centralnie na środku jednej ze stron jezdni, maca po kieszeniach, wyciąga zapalniczkę i odpala papierosa. I to nie była żadna wieczorowa pora (a on chyba nie był brunetem). I to nie było male, ciche miasteczko.
Drugi obrazek: kobieta z wózkiem raptem wchodzi na ulicę przy czerwonym świetle. Samochody raptownie zwalniają. Nie wiem, co miała w wózku, główkę modrej kapusty i zgrzewkę wody mineralnej, czy dziecko. Ale nie chcę mysleć, co by było, gdyby kierowca, który właśnie nadjeżdżał był wypity, roztargniony, albo nieudolny.
Trzeci obrazek to właściwie kilka milimetrów od rozpędzonego rowerzysty na Armii Krajowej w Krakowie. Jeden nieopatrzny ruch jego lub mój i masakra.
Czasem mam wrażenie, że ludzie nie zdają sobie sprawy z konsekwencji wynikających z praw fizyki. Po wszystkim, jeśli coś pójdzie źle, jest płacz i wyrzekanie na zły los, niedobrego Pana Boga i oczywiście na innych ludzi. Rzadko kto wtedy myśli o wlasnej głupocie i beztrosce.
Drugie spostrzeżenie: kto bywa w Krakowie na Dworcu PKP, wie, że w jednym z przejść podziemnych niepodzielnie władają handlarze starymi książkami (oni byli pierwsi), kioskarze, itp. Cała radość z kupowania u nich to, np. fakt, że można się targować. Ci podziemni księgarze, choć często mają twarze mocno zaznaczone wybitnie niełatwym życiorysem, niejednokrotnie zaskoczyli mnie swoją wiedzą, szacunkiem dla książki, wyyczuciem klienta, celnym żartem. No i tym, że można u nich kupić prawdziwe perłki po przystępnej cenie. Dziś nabyłem Wieniedikta Jerofiejewa "Moskwa-Pietuszki" wydanie z 1976 roku, nakładem KONTRA, Londyn, w tłumaczeniu Niny Karsov i Szymona - achtung, achtung kochana prawico - Szechtera.
Dodam dla porządku, że w asortymencie są także wydawnictwa pornograficzne, bynajmniej nie chowane pod ladą. Wolny rynek, panie dzieju.
No i co? Ano to, że jak od jakiegoś czasu donoszą krakowskie media, andergandowych księgarzy i kioskarzy PKP zamierza posłać z podziemia solidnym kopem w niebyt. Podziemie zostanie/ma być wyremontowane, czynsz ma odpowiednio skoczyć do góry, co skutecznie uniemożliwi bohaterom tej historii podnająć powierzchnię handlową. Ich miejsce zajmą najpewniej sklepiki markowych firm z pobliskiej Galerii Krakowskiej, ze sprzedawcami patrzącymi inteligentnym wzorkiem niemieckiego owczarka, doskonale obojętnymi, których gadka ogranicza się do prostego komunikatu: "proszę wycisnąć PIN" (oryginalne). Jeśli o mnie chodzi, a zamierzam przekonywać do tego znajomych, nic tam nie kupię, jeśli PKP wyrzuci na bruk polski small biznes. Bo to jest autentyczny polski small biznes. Small biznes ludzi, którzy chcą się utrzymać na powierzchni i toczą swoją walkę z systemem korporacji.
Trzecia, 3-majowa refleksja (jednak ostatnia, bo notka się niebezpiecznie rozrasta) to cytat z ostatniego numeru OBYWATELA. Z wywiadu Michała Sobczyka z prof. Marianem Markiem Drozdowskim: "Dwie nowe Polski": "Po 1918 r. do Polski - biednej, zniszczonej walcem wojny, który przeszedł przez większość jej terytorium, zagrożonej epidemiami itd., wracali ludzie o europejskiej sławie, jak Narutowicz. Wybierali pracę dla kraju, choć ich zarobki jako wysokich urzędników państwowych były niższe niż portierów w fabrykach w Szwajcarii. Pojęcie służby dla Polski było wówczas autentyczne dla znacznej części inteligencji, natomiast w naszych czasach uległo ono erozji" (s. 65). Wywiad jest świetny, a jeśli o mnie chodzi, ten kawałek zapamiętam i będę przytaczał, gdy mnie kto spyta, na czym polega różnica między II a III Rzeczpospolitą.
I co na koniec?
Niech żyje Polska!
Niech żyją Polacy! Nawet ci, co odpalają fajkę na ulicy. Też się mogą przydać. Na narządy.
ps. Czy coś politycznie waźnego dziś mnie ominęło?;-)
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości