Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
131
BLOG

Wiosna starych ludzi

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Rozmaitości Obserwuj notkę 84

Przyznam, że najbardziej lubię pisać notki, gdy mnie coś poruszy, źle czy dobrze, byle "szarpło nerw". Dziś rano miałem tak - na dobre - z notką kokosa26.

Trochę się teraz nawet głupio czuję, bo mam wrażenie, jakbym odcinał kupony od cudzego tekstu, ale widzę, że niewiele z tego, co myslę i  odczuwam udało mi się zapisać w komentarzu na blogu Kulegi kokosa.

Powtórzę po części to, co zawarłem tam: nie słucham "Radia Maryja", jestem przyzwyczajony do trochę innej formy duchowości, poza tym w ogóle mało słucham radia. Nie uczestniczę też w żaden sposób w życiu "Rodziny Radia Maryja", itp. Czyli w pewnym sensie jak każdy szanujący się (domorosły) publicysta będę pisał o tym, na czym nie znam się najlepiej.;-)

Z drugiej strony  "Radio Maryja" towarzyszy mi jako - brzydko mówiąc - fenomen społeczny, kulturowy, religijny od czasów, gdy byłem nastolatkiem. Jako smarkacz silący się na "niezależność opinii" powtarzałem zatem stadne opinie o radiu, co "ma Ryja", podśmiechiwałem się ze staruszek z różańcem w dłoni słuchających "guru z Torunia", itp., itd. Nie wynikało to nawet z jakiegoś wojującego antyklerykalizmu, bo agnostycym Rodziców  miał/ma raczej charakter ironiczny, nastawiony raczej na próbę porozumienia niż wojująco-antyklerykalny. Mam wrażenie, że taka była wtedy moda na opisywanie RM. I bodaj przetrwała do dzisiaj.

W każdym razie, by oszczędzić Czytelnikom dłużyzn. Na dobrą sprawę dopiero kilka lat temu, gdy już nie miałem wątpliwości co do wielu  oświeconych, mainstreamowych przesądów, uświadomiłem sobie, że  w tej akurat kwestii wciąż mam pogląd prosty jak konstrukcja cepa. Zrozumiałem dwie, no, może trzy rzeczy:

1) pogląd jakoby istniał gorszy "ludowy, masowy katolicyzm" i lepszy "intelektualny" jest z gruntu fałszywy, bo ekskluzywistyczny.  Czuć w nim pychę, po prostu. Jest bardzo wielu prostych, zwykłych ludzi o głębokiej wierze i czystym sumieniu i wielu katolickich intelektualistów/inteligentów, o których nie da się tego powiedzieć (choć i odwrotnie);

2) ojcom redemptorystom udało się zbudować wspólnotę silnie zintegrowaną (co za tym idzie w pewnym stopniu zamkniętą), która nie dała zepchnąć się "do kruchty" i katywnie współtworzy życie społeczne i polityczne (bo niby dlaczego nie?) w Polsce po 1989 roku;

3) ludzie starsi nie są ani obywatelami, ani wierzącymi drugiej kategorii, a ich poglądy zasługują na taki sam szacunek i uznanie, jak poglądy - mówiąc w pewnym skrócie i uproszczeniu - "młodych, wykształconych i z dużych miast"., oraz panienek i paniątek redaktorów z mainstreamowych mediów. Ba, zasługują na szacunek tym większy, że ci starzy dziś ludzie, którzy pamiętają jeszcze i czasy wojny, i horror stalinizmu i kolejne PRL-owskie "małe stabilizacje" odebrali na swoich grzbietach taką lekcję historii, która mojemu i młodszym pokoleniom została oszczędzona mimo całego dyskomfortu życia w III RP. Naśmiewanie się zatem z "moherowych beretów" (czy szerze: leceważenie osób starszych) może być jedynie przejawem mentalnego - pardon - zbydlęcenia.

Nie piszę tu o samym ojcu Rydzyku, nie znam go, ani jako kapłana, ani człowieka (bo to, czego dostarczają mi mainstreamowe  media, nie traktuję co do zasady jako miarodajnego źródła informacji). Myślę po prostu, że zarówno ludzie dobrej woli a czasem i wierzący powinni z o wiele większym dystansem odnosić się do krzywdzących stereotypów dotyczących osób, społeczności tworzących wspólnotę "Radia Maryja".

Nawet jeśli patriotyzm czy religijność tych ludzi są staroświeckie, jeśli są "niemodne", zbyt emocjonalne, nawet jeśli ich nie rozumiem, albo czuję w nich obecność opinii, których nie podzielam, to jeszcze nie znaczy, że są to przekonania  kulturowo/społecznie czy religijnie gorsze. Więcej nawet: w świecie coraz bardziej nijakim, w którym poglądy kupuje się i sprzedaje, albo traktuje jak reklamę batonika, twarde obstawanie przy swoim jest wartością nie do przecenienia (każdy kto chował się na wsi wie, że najlepsi gospodarze to często najbardziej zacięte i uparte cholery). Mogę tych poglądów nie pojmować, mogę zachowywać dystans wobec nich, mogą mnie irytować - bywa; mogę  je też sekować, wyszydzać, mrugać okiem, ale w takim przypadku wystawiam świadectwo przede wszystkim sobie. 

Paradoksem wydaje mi się także to, że właśnie ów tzw. "Kościół zamknięty" stworzył żywe, dynamiczne wspólnoty rozsiane po całej Polsce, że teraz  może liczyć na potęzny sukces biznesowy w postaci telefonii "wRodzinie"* gdy mędrkom z tzw. "Kościoła otwartego" nie udało się żadne tej miary dzieło...

Na koniec jeszcze jedno: kokos26 pisze: "Wczoraj będąc w tym nieprzebranym tłumie poczułem dziwny dreszcz i wzruszenie. Zupełnie namacalnie zetknąłem się z ogromną siła i potęgą tego narodu, których źródłem jest silna wiara w Boga i miłość do własnej ojczyzny". Abstrahując w tej chwili od kwestii patriotyzmu: jest pewnasprawa, która jednak zawsze będzie różniła osoby wierzące od niewierzących: osoby niewierzące, przy całym szacunku dla nich, nie zdają sobie sprawy jak istotne i głębokie jest dla osób religijnych poczucie sacrum, osobistej więzi z Bogiem. Dla kogoś penis na krzyżu to performans, dla chrześcijanina to tak, jakby splunąć mu na Rodziców.

Nie idealizuję "Radia Maryja", choć uważam, że ocaliło wielu moich Rodaków od beznadziei i samotności, że w pewnym sensie jest wiosną ludzi starych (choć słuchają/współtworzą je też młodsi); a com napisał, napisałem. 


*Przy okazji, to interesująca maniera, dość powszechna, którą zauważam także u siebie: zanim człowiek wyrazi pogląd najpierw zgłasza pewne zastrzeżenia, by oczyścić przedpole.

**Z potencjalną ofertą dla osób starszych: "telefony dla seniorów": bez bajerów, ale z dużymi klawiszami, czytelnym interfejsem, przyciskiem SOS, slużącym do zawiadomienia najbliższych, gdyby coś złego się dzialł. To niby drobiazg, ale w podeszłym wieku: spore udogodnienie. Czy nie jest to przy okazji nie tylko symboliczny znak przeciwdziałania dyskryminacji społecznej osób starszych?

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (84)

Inne tematy w dziale Rozmaitości