Przyznam szczerze, że odczuwam pewną słabość w stosunku do konserwatyzmu/konserwatyzmów. Kiedyś, gdzieś napisałem nawet, że mam rozum konserwatysty, a serce lewaka.
Nie skończyło się to zresztą dobrze, bo w odpowiedzi antagonista odpisał, żebym sobie nie pochlebiał, bo rozumu nie mam za grosz. Cóż, jakoś żyję z tą wiedzą mało radosną.
Nie jestem jakimś specjalnym znawcą konserwatyzmu, ale mam kilka swoich ulubionych autorów/książek, którzy wpisują się w tradycję konserwatywną. mam nawet kilka wspomnień z konserwatystami związanych, jak choćby to, że na obronie pracy magisterskiej mój recenzent, prof. Legutko przepytywal mnie z Edmuna Burke`a a Kuba Lubelski podarował poprzedni egzemplarz "Teologii Politycznej". Ba, a całkiem niedawno mój serdeczny przyjaciel, też konserwatysta, proponował mi udział w jakimś projekcie politycznym, gdzie miałbym robić za lewe skrzydło chadecji. Chyba było mu trochę przykro, gdy odmówiłem. Sorry, nie nadaje się do polityki, jestem zbyt krnąbrny i nie umiem łgać ludziom w żywe oczy.
Wróćmy do książek. Nie są to rzeczy nieznane, ani świadczące o erudycji ich czytelnika (czyli mnie). Jest to też mój wybór zupełnie subiektywny: "Bunt elit" Christophera Lascha, "Co znaczy konserwatyzm" Scrutona, "Zwięzła encyklopedia konserwatyzmu" Brada Miner`a, "Idee mają konsekwencje" Weaver`a, "Autobiografia filozoficzna" i "Nowe średniowiecze" Bierdiajewa, fragmenty Konstantego Leontjewa; Besancona: "Przekleństwo wieku" (choć nie wszyscy widzą w nim konserwatystę, ale konserwatyści lubią się na niego powoływać, podobnie jak na Orwella, który był lewicowcem i w Hiszpanii walczył po stronie Republiki, co później w kwestii Polski nie przeszkodziło mu nazwać brytyjskich intelektualistów bodaj "...rwami").
Z polskich autorów oczywście Dariusz Karłowicz z książką, która zrobiła na mnie swego czasu potężna, niezwykle potężne wrażenie: "Arcyparadoks śmierci. Męczeństwo jako kategoria filozoficzna...", a którą wciąż polecam studentom, gdy omawiamy Sokratesa, Platona i wczesne chrześcijaństwo w osobie św. Augustyna. Dalej "Ciągłość i zmiana" Marka A. Cichockiego, "Z dziejów polskiego konserwatyzmu" Bogdana Szlachty (pamiętam, jak śmiał się na wykładach Ośrodka Myśli Politycznej, że wszyscy mają go za konserwatystę, bo napisał na ten temat jedną książkę) i "Antykomunizm polski. Tradycje intelektualne" pod jego redakcją (choć nie jest to książka stricte konserwatywna, bo jest tam zawarta krytyka komunizmu także z pozycji ludowych i lewicowych); no i Łagowski, bodaj wszystko, choć po l 14 lipca wypadałoby wskazać na jeden tekst: "Zniszczenie i pustka" (ostatnio pomieszczony w tomie "Pochwała politycznej bierności"). Najsłabiej znam, przyznam bez bicia, twórczość dr hab. Adama Wielomskiego i Jacka Bartyzela, czy w ogóle środowiska "Pro fide, rege et lege".
No i Marian Zdziechowski, choć na dobrą sprawę nie ma jednego Zdziechowskiego: trochę inny jest ten wydawany przez Frondę, trochę inny ten przez ZNAK, prof. Legutko nazywa go "arystokratycznym liberałem" (co w jego ustach jest komplementem nie lada), Jan Krasicki koncentruje się na kwestiach modernizmu u Zdziechowskiego. Ale z pewnością autor "Widma przyszłości"* bliższy jest, niż dalszy konserwatyzmowi.
Jest jeszcze konserwatyzm jurnych byczków, jak to nazywam na swój użytek, co to i Najświętszą Maryję pochwalą i Żyda pogonią i lewackim ekologom dadzą popalić. O osiągnięciach intelektualnych tego nurtu niczego jednak nie jestem w stanie powiedzieć.
Co fascynujące w konserwatyzmie, to jego bogactwo ideowe mimo tego, że aksjologicznie nie buduje jakichś szczególnie wyrafinowanych konstrukcji. Zakorzeniony w prostej, zdroworozsądkowej tezie, że istnieje w świecie pewna fundamentalna stałość, sprawiająca, że z rzeczywistością należy obchodzić się ostrożnie. Być może to jest przyczyną, że "Biełomor Kanał" jest dziełem progresywistycznych, nie konserwatywnych doktrynerów.
Równocześnie, konserwatyzmy (abstrahuję tu od trójpodziału na konserwatyzm idei, wartości, sytuacji) są absolutnie niejednorodne. I nie trzeba wielkiego wysiłku, by wskazać na różnicę między konserwatyzmami de Maistre`a, Burke`a, Jungera, starego Hercena, Konstantina Leontjewa, Bronisława Łagowskiego, Ryszarda Legutko. Ba, mają też konserwatyzmy swoją utopię, którą Andrzej Walicki nazwał "utopią retrospektywną", a którą - proszę wybaczyć przeskok od idei do społeczeństwa - w życie wcielają choćby Amisze.
W tym sensie, jako meta-teoria konserwatyzm nie jest tak konserwatywny, bo ulegając zmianom i kontekstom kulturowym potwierdza nie tylko fundamentalną stałość, ale i anarchiczną/archaiczną zmienność rzeczywistości. Podobnie myśl lewicowa nigdy nie może być jedynie progresywistyczna, bo z czasem obrasta we własne tradycje i kanony. Mówiąc brzydko i banalnie: odżywa tu konflikt między kapłanem a błaznem, zabawiających się w nieoczekiwaną zmianę miejsc.
Tak czy inaczej, życie bez konserwatyzmu byloby niemożliwe. Choć życie tylko pośród zaprzysięgłych konserwatystów musiałoby skończyć się śmiertelną nudą. Tą naiwną, publicystyczną pointą kończąc, obiecuję w prezencie nowiutką książkę "Sacrum i rewolucja" prof. Andrzeja Chwalby temu, kto z pozycji konserwatywnych/liberalnych napisze sympatyczną notkę o lewicy.:-)
ps. A skąd znak zapytania w tytule? A tak, żeby utrzymać czytelnika w napięciu do ostatniej linijki.:-)
*Tytuł przez daleki skojarzenie przypomina mi o "Cieniach przyszłości' Anny Walentynowicz, ksiązki wydanej przez Arcana, której to nakład wlaśnie się wyczerpał.
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości