Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
774
BLOG

Pożegnanie Leszka Kołakowskiego

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Rozmaitości Obserwuj notkę 39

Jedną z najistotniejszych wiadomości w serwisach prasowych jest od wczoraj śmierć prof. Leszka Kołakowskiego (ur. 23 października 1927 w Radomiu, zm. 17 lipca 2009 w Oksfordzie).

 
Portal gazeta.pl żegna filozofa, historyka idei piórem Adama Michnika:
 
„Jego eseje i książki były znakami rozpoznawczymi najważniejszych polskich debat. Wtedy, w czasach mroku i nienawiści, był znakiem umysłu jasnego i życia w godności. Wspierał opozycję demokratyczną swym piórem i autorytetem; zgodził się użyczyć swego wielkiego nazwiska, by wesprzeć poczynania Komitetu Obrony Robotników.

Był 
Leszek Kołakowski  znakiem nadziei w czasach beznadziejności.

Pisał wspaniale: o Spinozie i Pascalu, o świadomości religijnej i więzi kościelnej, o reformacji i kontrreformacji. Pisał też o marksizmie, którego był - jako młody człowiek - wyznawcą, potem jego reformatorem, wreszcie - analitykiem i krytykiem przenikliwym. To On stał się destruktorem tej totalitarnej ideologii.

Pisał o historii i odpowiedzialności, o metafizyce i cierpieniu, o sensie życia i śmierci, o diable i o Chrystusie. Pisał traktaty filozoficzne i bajki dla dzieci, przypowieści biblijne i sztuki teatralne, sporządzał scenariusze filmowe i antologie poezji".

 
Całość tutaj.
 
Natomiast w „Rzeczpospolitej” czytamy tekst redaktora naczelnego pisma, Pawła Lisickiego, stwierdzającego:
 
„Co go wyróżniało? Przede wszystkim zdolność uczciwego stawiania pytań. W swojej "Religii" pokazywał, że ostateczne pytania – o Boga, sens życia i przeznaczenie człowieka – takich odpowiedzi nie znajdują. Ale jak starzy mistrzowie filozofii szedł tam, dokąd prowadziło go myślenie. Często pod prąd, często wbrew modzie. Przeciw relatywizmom i postmodernizmowi. To prawda, w ostatniej chwili, kiedy miał odpowiedzieć na pytanie o to, czy rozum może dowieść istnienia Boga, cofał się. Wówczas wolał odwoływać się do zakładu. Wolał mówić o równoprawnym wyborze, o decyzji, która nigdy do końca nie jest racjonalna. Negował zdolność ludzkiego umysłu do pewności w sprawach ostatecznych. Ale we współczesnym zgiełku i chaosie, wśród tylu jednodniowych kuglarzy, modnych, sprawnych, krzykliwych, Kołakowski był autentycznym mistrzem poprawnego rozumowania”.
 
Całość tutaj.
 
Ten sam tytuł w artykule „Odszedł filozof-rewizjonista” przypomina wypowiedź prof. Andrzeja Walickiego o autorze „Głównych nurtów marksizmu”: -  „Paradoksem polskiej rzeczywistości było to, że stalinizm, obiektywnie, był największym przybliżeniem do koszmarnego ideału totalitaryzmu, a jednocześnie w tym okresie jeszcze można było mobilizować ludzi rewolucyjnymi przemianami, które ten stalinizm oferował, np. zamiar dokończenia rewolucji burżuazyjno-demokratycznej – jak to się w Polsce nazywało. Można było być ideowym komunistą w okresie stalinizmu i to jest paradoks. Kiedy natomiast wszystko się załamywało, to dla rewizjonistów stawało się rzeczą oczywistą, że to system się załamuje, ale oni nie odczuli – w ten sposób, jak na przykład ja – zaniku ideologicznego ucisku, bo sami przedtem byli jego narzędziami“.
 
Całość tutaj.
 
W internetowym wydaniu „Dziennika” fragment artykułu, jaki prof. John Gray (filozof, profesor w London School of Economics) opublikował na łamach „Europy” (luty 2009 r.): - "Leszek Kołakowski to nie tylko najwybitniejszy żyjący polski filozof i jeden z najważniejszych intelektualistów na świecie. Znawca filozofii nowożytnej i XX-wiecznych idei politycznych, autor fundamentalnych prac poświęconych m.in. krytyce marksizmu. To także jeden z nielicznych współczesnych myślicieli, którzy próbują ożywić bliską więź łączącą niegdyś filozofię z religią. Nie po to, by podporządkować jedną dziedzinę drugiej - filozoficznie <wspomagać> wiarę albo, wręcz odwrotnie, wtłaczać ją w ramy jakiegoś filozoficznego systemu".
 
Więcej tutaj.
 
Z kolei „Polska. The Times” przypomina sylwetkę profesora w tekście  Miry Suchodolskiej  „Największy filozof nigdy nie boi się błądzić i pytać”:
 
„To był po prostu dobry człowiek - tak na wieść o śmierci Leszka Kołakowskiego zareagował Marcin Król, filozof i historyk idei. To samo mówią o nim: Zdzisław Najder, Józefa Hennelowa, Maria Janion. (...)  Mimo choroby był do końca swych dni czynny intelektualnie i zawodowo. Jeszcze w listopadzie zeszłego roku do księgarni trafiła jego książka "Ułamki filozofii", w której dokonywał współczesnej interpretacji wielkich cytatów z filozofii. "Wiem, że nic nie wiem" Sokratesa było dla niego przykazaniem umysłowym. "Cokolwiek wiesz i umiesz, pamiętaj o tym, że jesteś ignorantem i że wiedza twoja, jakkolwiek byłaby rozległa, nie sięga tego, co najważniejsze. Prawdziwa mądrość na tym polega"  - pisał.
 
Artykuł do przeczytania tutaj.
 
"TRYBUNA" przypomina, iż „po krótkim pobycie w Paryżu osiadł w Anglii, gdzie mieszkał do śmierci. Jego słynny esej „Tezy o nadziei i beznadziejności”, opublikowany w paryskiej „Kulturze” w 1971, stworzył intelektualny fundament dla strategii opozycji antykomunistycznej, inspirując powstanie KOR-u i Uniwersytetu Latającego. Przypisuje mu się m.in. pomysł stworzenia w PRL wolnych związków zawodowych. W latach 1977-1980 był oficjalnym przedstawicielem KOR-u za granicą”.
 
Całość tutaj.
 
Krakowski „Dziennik Polski” cytuje wypowiedź ojca dominikanina Jana Andrzeja Kłoczowskiego, autora znanej pracy „Więcej niż mit. Leszka Kołakowskiego spory o religię”: - „Zapamiętam go jako myśliciela, najwybitniejszego przedstawiciela humanistycznej części filozofii, który nie wahał się wątpić, ale na wątpieniu nie kończył, tylko poszukiwał rozwiązania. Posuwał się bardzo rzetelnie, ale powolnie do tego, co można nazwać ostatecznym rozwiązaniem. Teraz już to rozwiązanie zna”.
 
Całość tutaj.
 

 
Portal gazeta.pl przypomina także dorobek naukowy zmarłego:
 
„Był członkiem Polskiej Akademii Nauk, Fundacji im. Stefana Batorego i Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Wydał m.in. książki: "Światopogląd i życie codzienne" (1957), "Jednostka i nieskończoność" (o Spinozie, 1958), "13 bajek z królestwa Lailonii" (1963), "Klucz niebieski albo opowieści budujące z historii świętej zebrane" (1964), "Rozmowy z diabłem" (1965), "Świadomość religijna i więź kościelna" (1965), "Kultura i fetysze" (1967), "Obecność mitu" (1972), "Główne nurty marksizmu" (1976-78), "Czy diabeł może być zbawiony i 27 innych kazań" (1982), "Jeśli Boga nie ma..." (1987), "Pochwała niekonsekwencji. Pisma rozproszone z lat 1955-1968" (1989), "Bóg nam nic nie jest dłużny" (1994), "Bergson" (1997), "Moje słuszne poglądy na wszystko" (2000), "Mini-wykłady o maksi-sprawach" (2003), "O co nas pytają wielcy filozofowie" (2004), "Wśród znajomych. O różnych ludziach mądrych, zacnych, interesujących..." (2004).
 
Całość tutaj.
 

 
Ode mnie:
 
W eseju „Bóg rezonerów” Leszek Kołakowski pisał: „Chrześcijaństwo, które kształtowało się od końca drugiego stulecia i które znamy dziś, jest wynikiem spotkania dwóch cywilizacji, bolesnego kompromisu między Atenami i Jerozolimą”. Figura Aten i Jerozolimy, zaczerpnięta od Tertuliana, wyznacza, m.in. napięcie między porządkiem bożym a porządkiem świeckim. Jako dziecko swej epoki Leszek Kołakowski był świadkiem straszliwych zmagań, mniej lub bardziej efemerycznych i udanych kompromisów i wzajemnej fascynacji Aten i Jerozolimy. Jego filozofia przeszła długą drogę od skrajnego materializmu po głębokie zrozumienie dla wzajemnych zależności społecznych, kulturowych, historycznych i historiozoficznych między dziedziną sacrum i profanum. Gdy ustanie zgiełk, pozostanie po nim wybitna myśl. I jeden z najważniejszych tekstów politycznych naszych czasów: „Jak być konserwatywno-liberalnym socjalistą”.

ps.Z pewnością w nadchodzącym roku akademickim mój rodzimy Zakład Filozofii Polskiej IFUJ, kierowany przez prof. Jana Skoczyńskiego, przygotuje konferencję Kołakowskiemu poświęconą.

 
Panie i Panowie, w Rzeczpospolitej także recenzja nowej książki Gwiazdów, autorstwa Sławomira Cenckiewicza: tutaj!

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (39)

Inne tematy w dziale Rozmaitości