Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
93
BLOG

Zwierzenia głupiego ćwoka

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Rozmaitości Obserwuj notkę 36

Dziś już nie o Kołakowskim, ale o refleksjach po wizycie na poczcie. Ale też nie o tej szanownej instytucji, której przydałby się jakiś solidny kopniak w czcigodne siedzenie, tylko o emerytach.

Tu wyjaśniam, bo taki zarzut przeczytałem pod notką Wiosna starych ludzi, że ja ze starych ludzi sobie nie kpię, a starymi nazywam ich, bo uczono mnie, że rzeczy należy nazywać po imieniu. I dlatego nie lubię tej formy polit-poprawności, która na poziomie cywilizacyjnym udaje, że zawsze będziemy młodzi, piękni a może nawet bogaci.

Zatem, byłem na poczcie wysłać list polecony. Około dziesiątego bieżącego miesiąca, z samego rana, w pół do dziewiątej. Zwykle ten patent się sprawdza, jeśli tylko poranek mam wolny. Wtedy nawet dość niezbornie poruszający się pracownicy poczty na Bronowickiej (taki duży, niebieskawy klocek) są w miarę sprawni.

Wchodzę, patrzę i od razu coś mnie tknęło. Siedzą. Starsze Panie i Starsi Panowie. Z siateczkami, z laseczkami. Siedzą i gadają! Żeby jak młodzi mieli na uszach słuchawki! Gdzie tam... normalnie ze sobą gadają. Jakiś starszy pan prawi komplementa staruszce zachowującej jednak dystans. Jakaś pani drugiej pani o wnuczku.  Klub Emerytów normalnie.

Dziesięć osób, to myślę: przetrzymam. Ale tu nowa zagwozdka. Bo taki emeryt/emerytka, gdy stanie przy okienku to bynajmniej nie podaje milcząco druczku, rachunku, itp. Ona/on na temat tego druczku potrafią wysnuć całą opowieść. Co spowalnia cały proces załatwiania interesanta, bo Pani z okienka z okienka musi potakiwać, udzielać życzliwych rad, musi się uśmiechać do emerytki (niepotrzebna strata energii!).

I w pewnym momencie taki w sumie jeszcze mlodziak jak ja, który nieopatrznie nie wziął ze sobą iPoda ani słuchawek do komórki zaczyna się irytować. No bo co to jest? Poczta, czy Klub Emeryta?! Mnie się spieszy.

I już lekko wrzałem i ścinało mi się białko we łbie, a tu jeszcze słyszę, jak jakaś staruszka po opłaceniu rachunków życzy sobie obejrzeć kartki pocztowe z kwiatuszkami i widoczkami. No qrczaki atakują! I słyszę jak mówi:

- Bo posyłam te kartki takiej starszej pani, która jest samotna i chora i tylko w łóżku leży. I jedyną radość co ma, to te moje kartki...

I wtedy pomyslałem pod swoim adresem: Ty głupi ćwoku.

Zanim przejdę do refleksji ogólnej. Jest w Krakowie, w mojej okolicy, taka sympatyczna dróżka, wśród zieleni, z dala od samochodów, która zaczyna się (albo kończy) gdzieś w okolicach Uniwersytetu Pedagogicznego, ciągnie w stronę Bronowic i kończy w okolicach jednego z przystanków na Armii Krajowej. Jest przy tej drużce i nasz parafialny kościół i szkoły i przedszkole, plac zabaw i nawet stolik szachowy. Lubię nią chodzić. I zwykle siedzą na tych ławeczkach mamy z pociechami. Ale najczęściej: babcie. Dziadkowie czasami też, choć oni to wiadomo, najchętniej o polityce.

Te babcie. Ich drugie macierzyństwo w osobach wnucząt. Miłość i radość w oczach, że wnuczek ładny, mądry i w ogóle, choć jak spojrzeć z boku, to ten wnuczek jakiś taki nienajśliczniejszy a oczka ma takie szukające rozumu,  a  z nosa zwisa mu adekwatny glut. Te babcie, które ze swoich emerytur dają jeszcze na wnuka, żeby się chował.

Teraz patetycznie: miarą cywilizacji, imho, jest jej stosunek do bezbronnych i słabszych. Do najmłodszych i do ludzi starych. Marzy mi się Polska, w której każdego emeryta za lata ciężkiej pracy będzie stać, by chadzać na kawę do kawiarni Noworolski. Albo codziennie na piwo do "Zebry"*. Taka Polska, w której babcia będzie mogła kupować wnukom ciągutki, bez kalkulowania, czy wystarczy jej też na lekarstwa.

Wiem, to takie naiwne marzenia y zwierzenia. Zwierzenia głupiego ćwoka.:-)

*bardzo poczciwa kufloteka nieopodal, z automatami i stałymi bywalcami.

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Rozmaitości