Tytuł rzecz jasna trąci megalomanią, ale z wyrazami najszczerszego oburzenia proszę powstrzymać się tych kilka minut, tj. do końca lektury notki. Mam bowiem do tego okrzyku pełne prawo.
Wiadomo powszechnie, że inteligencja to grupa na wymarciu, której śmierć obwieszczono w Polsce niejednokrotnie. I, między Bogiem a prawdą, inteligent, czy jego szlachetniejsza odmiana, intelektualista, to byt raczej mało przydatny w codziennym użytku. Bywa z niego pożytek od święta: coś tam pomamrocze w telewizji, pokażą go przez kilkanaście sekund w jakimś programie informacyjnym, gdzieś tam błyśnie i świśnie swym tytułem doktora nieomal z-habilitowanego. Są też tacy, co lubią sobie tak po prostu, od serca i z wątroby pogadać z przedstawicielem inteligencji, żeby mu udowodnić, że jest durniem: są różne pasje przeca.
A co dopiero jacyś małomiasteczkowi czy wiejscy inteligenci, co to niosą kaganek oświaty w lud, albo nieść chcieli, ale cokolwiek zgorzkniali w skutek różnych doświadczeń życiowych. Tych to już nikt nie kocha, nie lubi i nie szanuje, począwszy od uczniów i rodziów, skończywszy na - pożal się Boże - Ministerstwie Edukacji Narodowej.
A tu nagle jeden kongres PiS, jedno nie wiadomo do końca na ile zobowiązujące "przepraszam" i tylko na salonie24 w obronie inteligencji przed Jarosławem Kaczyńskim staje cała rzesza blogerów! I prof. Sadurski, i Azrael i Galopujący Major i Cezary Krysztopa i Szanowna Rannal, itp. itd. A przecież byli i tacy, co bronili Jarosława Kaczyńskiego przed inteligencją! A i tacy, co bronili i Kaczyńskiego i inteligencji! W każdym razie ile huku i zamieszania.
I - patrzcie Państwo! - nagle ta inteligencja zmarnowana, uprzedmiotowiona, zepchnięta do kąta przez dziennikarzy i speców od PR (bo słowa pijar nie ma w polskim słowniku, jak mi ktoś słusznie zawrócił uwagę), skazana na poniewierkę na prywatnych uczelniach, na liczne dylematy moralno-finansowe - pojawia się w centrum wydarzeń! Jest, żyje, mówią o niej, traktują serio, poczuwają się do przemawiania w jej imieniu - czyż to nie realny sukces prezesa Kaczyńskiego?!
Da-li-Bóg! - jeszcze parę takich konwencji a na sakramentalne pytanie: kim chcesz zostać, jak dorośniesz? dzieci będą odpowiadać: Inteligentem!
Póki co wolę się wyindywidualizować z rozentuzjazmowanego tłumu wszelkiej maści apologetów inteligencji i szepnąć cichutko raz jeszcze: niech żyję ja, inteligent Consolamentum. Niech sobie żyję dobrze wymierzywszy między konieczną dawką sewilizmu i ukochaniem krnąbrności. Bez popadania w mainstreamową zależność, ale i bez złudzeń co do absolutnej niezależności. Bez niewiary w dobroć człowieka, ale i bez złudzeń co do łajdactw. Bez cynizmu, ale i bez patosu, w który właśnie wpadam.:-)
Niech żyję ja.;-) I wielu, wielu innych...
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości