Orwell twierdzi, że wszystkie zwierzęta są równe, ale świnie są równiejsze. I popatrzcie: miał rację, sądząc po rodzimej menażerii, która obsiadła koryto nazwane Polską.
Wiem, to niegrzecznie nazywać Polskę korytem, a równiejszych świnkami. I może nawet ktoś się pogniewać: jak tak można? To nie moja wina, że nasze różowiutkie prosiaczki zrobiły sobie z Rzeczpospolitej koryto i wszystko, co w niej cenne, rozmieniają na drobne.
Zresztą, jakie te tuczniki są pocieszne: rządzą nami od dziesięcioleci, co rusz w imię bardzo szczytnych idei, a i tak zawsze wychodzi na to, że gra idzie o to samo. Żeby sobie mogły szczęśliwie i bez większych konsekwencji pochrumkać. Za PRL miały nasze świnki różnego sortu mniejsze perspektywy, teraz mogą chrumkać do woli.
O, drogie korytko, przy którym mogą się nachrumkać do woli! Co im jesteś winno, że wciąż wycierają sobie o Ciebie ryjki i traktują jak swoją własność? Czy chodzi o to, żeby jeden prosiaczek mógł się sprawdzić w biznesie, a inny w mediach, a jeszcze inny żeby miał święty spokój? Chrum, chrum.
Oczywiście, to nie tak, że nas nie szanują. Co czas jakiś każda dobra świnka przypomina sobie o równych i traktuje jak pana brata. Ile się wtedy taka świnka nachrumka, żeby przekonać pośledniejszy zwierzyniec do swoich racji. Jakże nas wtedy taki tucznik kocha! To się nazywa wybory. Wtedy jedna świnka z całą usilnością podkłada świnię innej śwince, żeby przekonać do siebie cały ten zwierzyniec. Jak oni wtedy pięknie chrumkają na oczach zdumionej publiczności! Jedni o faszyzmie, inni o pustych lodówkach, a inne świnki mają jeszcze inny pomysł na dorwanie się do korytka. Aż miło patrzeć na te wygibasy naszych świnek. Miło wiedzieć, że i one mają wrzody i długi w zamian za cały ten świński cyrk. Choć to pewnie resentyment. J
A my jesteśmy dla nich mięsem wyborczym. Idziemy na przemiał, gdy świnki się tuczą chrumkając gniewnie między sobą w nieznanej nam, równym, świńskiej mowie. Demokracja jest dla wszystkich, ale kontrola nad nią należy dla równiejszych. Zresztą, w czym kłopot? Wszak świnia to brzmi dumnie.
Z dedykacją dla red. Skowrońskiego. Choć bynajmniej nie tylko dla niego. Chrum, chrum. :-)
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości