Fot. Pixabay
Fot. Pixabay
Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
577
BLOG

Kraków: historia urzędniczej obojętności. Na pomoc starszej kobiecie

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Sześćdziesięciosześcioletnia, poważnie chora Małgorzata Tyrpa od kilku lat walczy w Krakowie o dach nad głową. Niestety, mimo licznych interwencji osób bliskich i obcych urzędnicy wszelkich szczebli pozostają obojętni. Co więcej, chcą się jej pozbyć z komunalnego mieszkania, w którym przeżyła z rodziną 30 lat. Kobiecie grozi bezdomność.

Problemy Małgorzaty Tyrpy zaczęły się w maju 2014 r., tuż po śmierci jej męża. Okazało się, że na jej lokalu ciąży blisko 70-tysięczny dług oraz nakaz eksmisji – o którym nie miała wcześniej pojęcia, ponieważ małżonek zatajał przed nią wszelkie istotne informacje. Kobieta była w trudnej sytuacji: chory kręgosłup, leczona od lat poważna depresja, którą pogłębiała nieleczona choroba alkoholowa męża. I oto kolejny problem – zagrożenie wyrzuceniem z mieszkania. Pani Małgorzata i jej synowie nie chcieli i nie chcą opuszczać domu, ale nie mieli dość pieniędzy, by zlikwidować zadłużenie.

Starsza pani bierze kredyt

Kobieta jest położną z długim doświadczeniem zawodowym. Choć schorowana, wciąż pracuje, licząc się z tym, że w każdej chwili będzie musiała przejść na emeryturę. Bardzo zależało jej na jak najszybszym uregulowaniu długu i odzyskaniu utraconego tytułu najmu. Zdecydowała się na kredyt bankowy i likwidację polisy ubezpieczeniowej. Oprócz tego na bieżąco regulowała i nadal reguluje wszelkie opłaty – czynsz i media.

Bank przyznał pani Małgorzacie kredyt na osiem lat – w ciągu miesiąca spłaciła dług ciążący na mieszkaniu. Sprawa zamknięta? Nie, gehenna dopiero się zaczyna. Urzędnicy miejscy postanowili utrzymać decyzję o eksmisji. Sprawa ciągnęła się latami, ale pod koniec października 2017 r. pani Małgorzata i jej synowie otrzymali pismo – wezwanie do opuszczenia lokalu do końca listopada br. Sprawa jest skandaliczna, a adwokat pani Tyrpy zwraca uwagę, że wyrok sądowy nie uwzględnił niepełnosprawności kobiety – stąd decyzja o eksmisji bez prawa do lokalu socjalnego.

Małgorzata Tyrpa słała listy do pełnomocnika prezydenta Krakowa ds. społecznych Andrzeja Kuliga i do samego Jacka Majchrowskiego. Przeszły właściwie bez echa. Andrzej Kulig, choć w mediach głośno mówi o swojej walce z depresją, dla biednej i starszej osoby dotkniętej tym samym cierpieniem nie miał wiele czasu i serca. W sprawie pani Tyrpy interweniował przewodniczący komisji rewizyjnej Adam Kalita z PiS‑u, ale też nic nie wskórał.

Zagrożona eksmisją kobieta opisała swoją sprawę w liście do wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego w październiku 2016 r.: „Ufając w minimum dobrej woli urzędników miasta Krakowa, którzy zgodnie z obowiązującymi przepisami mogli (gdyby chcieli) przywrócić mi tytuł najmu do mieszkania zajmowanego od ponad trzech dekad, wykazałam maksimum rzetelności wobec wierzyciela. […] Choć jestem osobą ciężko doświadczoną przez życie, niepełnosprawną z dwóch tytułów, nigdy nie korzystałam z pomocy opieki społecznej. Całe życie staram się stawiać czoła problemom. Wciąż jestem aktywna zawodowo – pracuję w przychodni jako położna”. Niestety, kontakt z urzędnikami Ministerstwa Sprawiedliwości trwał krótko i się urwał.

Wpychanie w bezdomność

Tyle ciężkie jak kamienie fakty. Czas na komentarz. Jeżeli zastanawiali się Państwo kiedyś, skąd się bierze zagrożenie bezdomnością, to macie właśnie podręcznikowy przykład. Nie pasuje do stereotypowych wyobrażeń, ale warto sobie uświadomić, że III RP to kraj, w którym karze się za ubóstwo, choroby, nieszczęścia losowe.

Adriana Porowska, szefowa Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej, stwierdza krótko: „Nie ma u nas dyskusji o tym, że codziennie wiele osób ociera się o bezdomność. A tych czynników jest mnóstwo: od poranienia psychicznego przez zadłużenie po egzekucje komornicze. Dopóki chore osoby, które są naszymi potencjalnymi podopiecznymi, mają ojca, brata, siostrę, matkę – kogoś, kto poświęca życie temu, żeby funkcjonowali, to jeszcze jest dobrze. Ale gdy te wspierające osoby umierają lub z różnych przyczyn odchodzą, ta bliska, ten bliski, którzy poświęcili im życie, to tacy ludzie lądują na ulicy” (z wywiadu dla „Nowego Obywatela”).

Przestańmy odwracać głowę – takie są realia kraju, który podobno ma coś wspólnego z ideałami pierwszej Solidarności, a w którym mainstreamowa lewica najbardziej jest znana z „dyskursów”, „narracji” i wiecznie zadowolonej z siebie buzi Leszka Millera.

Syn pani Małgorzaty pyta gorzko: „Czym postępowanie władz Krakowa, Stolicy Miłosierdzia (sic!), w tym konkretnym przypadku różni się od sposobu postępowania tzw. czyścicieli kamienic?”. Mocne pytanie, jednak trudno się dziwić ludziom, którym życie rozpada się w rękach, choć mimo skromnych sił robią wszystko, żeby skleić je w całość. Przyjaciele pani Małgorzaty spekulują: czy miasto chce się pozbyć starszej kobiety i jej syna, odzyskać lokal i sprzedać lub udostępnić go komuś? Trudno ferować wyroki. Ale poważnie niepokoją działania krakowskich urzędników, zwieńczone odmową: „Nie, bo nie”.

W czas Bożego Narodzenia władze Krakowa w obecności spraszanych licznie mediów uwielbiają chwalić się przed opinią publiczną dobroczynną imprezą – wigilią dla bezdomnych.

Panie prezydencie Krakowa, rajcy miejscy i ty, bezduszna machino urzędnicza – jeśli w tym roku na tej wigilii podejdzie do was połamać się opłatkiem Małgorzata Tyrpa, to wiedzcie, że to właśnie z waszej winy znalazła się w gronie bezdomnych kobiet i mężczyzn. Kilka godzin charytatywnej akcji ocieplającej wasz wizerunek jest niczym wobec jej wieloletniej udręki.

Szanowne dziennikarki i drodzy dziennikarze – gdy powodowani odruchem serca lub obowiązkami zawodowymi znajdziecie się już na wigilii dla bezdomnych, zapytajcie włodarzy Krakowa o panią Tyrpę. Niech im uszko z barszczu stanie krzywdą ludzką w gardle.

Ludzie bez wyobraźni. I bez miłosierdzia

Tę sprawę wciąż można rozwiązać – wystarczy znaleźć w sobie nieco wyobraźni miłosierdzia. W Krakowie, który tak często gościł Jana Pawła II, nie trzeba chyba tłumaczyć, co znaczy ten termin. A może już trzeba? I to właśnie tym, którzy zwykle zajmowali miejsca w pierwszych rzędach na papieskich mszach św.

To straszne, że w Polsce słabi ludzie muszą pokazywać wszystkie swoje życiowe rany, żeby wzbudzić czyjąkolwiek litość. Bogaci chronią swoją prywatność za pieniędzmi i wpływami, biedni zmuszeni są wołać głośno o krzywdach – a i tak zbywa się ich wzruszeniem ramion.

Małgorzata Tyrpa nie prosi o jałmużnę, nie chce z łaski kąta u obcych ludzi. Borykając się z własnymi życiowymi problemami, spłaciła długi, które powstały w wyniku poważnych problemów jej nieżyjącego już męża. Starsza spracowana kobieta chce jedynie, by urzędnicy przychylili się do jej prośby i pozwoli jej zostać w domu, którego każdy kąt zna od 30 lat. Ale krakowskie urzędy są wobec niej bezlitosne. Czy naprawdę tak to zawsze musi u nas wyglądać, że ludzką tragedią przejmujemy się po fakcie?

Tekst pierwotnie ukazał się na łamach "Gazety Polskiej Codziennie"

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka