Po czterech latach do Sejmu wróciły z protestem opiekunki i opiekunowie dorosłych osób niepełnosprawnych. Od lat kołatali bezskutecznie w swoich sprawach; najpierw nie mogły doprosić się swoich praw u rządu Platformy Obywatelskiej, a przez ponad dwa lata zbywała ich dobrozmianowa ekipa rządząca. A przecież najważniejsi politycy PiS bardzo zdecydowanie podnosili dramat opiekunów osób niepełnosprawnych, gdy byli w opozycji – co zresztą przypomnieli im w tych dniach rodzice niepełnosprawnych osób.
Fundamentalne zaniechanie dotyczy braku realizacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego z jesieni 2014 r. w sprawie, w której to PiS był zresztą wnioskodawcą. Wyrok TK uznał za niekonstytucyjne przepisy uzależniające wysokość wsparcia dla opiekunów od tego, czy dziecko w momencie stwierdzenia niepełnosprawności było dorosłe czy nie. Między innymi ze względu na niekonstytucyjne przepisy opiekunki i opiekunowie dorosłych osób niepełnosprawnych znaleźli się w fatalnej sytuacji, skazani na naprawdę zbyt skromne wsparcie. Zresztą, problemem są nie tylko pieniądze, ale wciąż dalece niewystarczająca infrastruktura wspierająca dla opiekunek, opiekunów i osób z niepełnosprawnościami.
W tej historii bulwersuje choćby to, że najsłabszych nikt nie słucha, dopóki nie zdecydują się na radykalne środki protestu, albo słucha tylko wówczas – jak obecnie choćby posłanki z Nowoczesnej – gdy ma w tym bieżący interes polityczny. Oczywiście, to dobrze, że premier i prezydent zdecydowali się na spotkania z protestującymi w Sejmie ludźmi. Nie ma lepszej okazji, żeby pokazać troskę o najsłabszych. Ale póki co są to obietnice – a obietnicami polityków nikt z dnia na dzień nie poprawi losu swoich niepełnosprawnych dzieci, także tych, które przekroczyły osiemnasty rok życia. W mocy pozostaje też pytanie, dlaczego PiS tyle zwlekał. Trudno uwierzyć, że realizacja kilku postulatów opiekunek i opiekunów dorosłych osób niepełnosprawnych zdewastowałaby budżet państwa. W czym zatem problem? Może w poczuciu, że takie pieniądze są wydawane nieefektywnie, więc stoją nisko w hierarchii ewentualnych wydatków budżetowych? A może w niezrozumieniu przez całą klasę polityczną, w jak podłych nieraz warunkach przychodzi żyć ludziom uboższym, którzy w dodatku zmagają się z niepełnosprawnością w swoich bliskich w świecie, w którym za szeroką rozumianą opieką nad nimi trzeba słono płacić.
A przy okazji: medialna fraza zwyczajowo mówi o protestach „opiekunów dorosłych osób niepełnosprawnych”. Wystarczy jednak przyjrzeć się realiom, by spostrzec, że na ogół są to kobiety. Bo to one wciąż częściej – choć podobno się to zmienia – zostają ze swoim niepełnosprawnymi dziećmi, gdy mężczyźni uciekają z domów, dezerterują przed tak trudnym wyzwaniem. Przy okazji: to dobrze, że premier i prezydent znaleźli czas, żeby spotkać się z protestującymi matkami, ojcami, rodzicami. Bo od lat, kto by nie rządził, lekceważone były sprawy tych matek, które mają niepełnosprawne, dorosłe już dzieci, wciąż jednak wymagające bardzo nieraz wyczerpującej i trudnej opieki.
Prawdy o skutkach tego protestu dowiemy się – jak zwykle – po jego zakończeniu. Dlatego, co do obietnic złożonych opiekunkom i opiekunom dorosłych osób niepełnosprawnych przez najważniejsze osoby w państwie, mam do powiedzenia tyle: poczekam, aż PiS spełni to, co należy.
To zapisana wersja mojego cotygodniowego felietonu dla Polskiego Radia 24. Wersja do odsłuchania pod linkiem.
Komentarze