W czasie spotkania w Katowicach, które odbyło się w grudniu, rozmawialiśmy sobie – toyah i ja – z publicznością, o tym dlaczego tylu świeckich aspiruje do kaznodziejstwa telewizyjnego. Ja nie mogę tego zrozumieć, a obecny wówczas na sali franciszkanin ojciec Medard, też nie potrafił, a może nie chciał, nam tego wyjaśnić. Uśmiechał się tylko znacząco, kiedy mówiliśmy o potrójnym, niedopełnionym nowicjacie Szymona Hołowni.
Chodzi mi głównie o to, dlaczego ci ludzie nie dadzą szansy kapłanom. No, a jeśli już muszą zabierać się za to świeckie kaznodziejstwo, dlaczego nie czynią tego na placach i ulicach jak protestanccy misjonarze, tylko w telewizji. Do czego to podobne? Kilku wyselekcjonowanych nie wiadomo na jakiej zasadzie dziennikarzy nagle zaczyna przemawiać z emfazą, swadą i czym tam chcecie i zachowywać się jakby byli zapomnianymi apostołami, którzy powstali z martwych po 2 tysiącach lat. Ja oczywiście trochę Was podpuszczam, dobrze wiem, że religia to towar i tak właśnie jest ona przez tych ludzi traktowana. Po czym ja to poznaję? Po głębokiej nieszczerości ich wystąpień oraz po aranżacjach, jakich się imają, żeby uzyskać efekt wiarygodności.
Czy wyobrażacie sobie, na przykład, św. Teresę z Lisieux, jak plami swoje ubranie keczupem, żeby wyglądało jak po ataku krwawego kaszlu? Oczywiście, że nie. Nikt też nie wątpi, w to, że istnieją charyzmaty, które, kiedy się ujawniają, dla wszystkich są zaskoczeniem. I stąd między innymi bierze się moc słowa i skuteczność misji. Eksperymenty zaś takie jak programy telewizyjne z udziałem dziennikarzy deklarujących przywiązanie do Kościoła i ewangelii nie mają żadnych charyzmatów, nie dbają nawet o dobrą aranżację. Nie o to bowiem chodzi. Tam mamy przymus pokazywania ciągle tych samych osób w kontekstach, które ludziom młodym kojarzyć się mają z religią i Panem Bogiem. Mnie się szczerze mówiąc nie kojarzą z niczym, z religią zaś najmniej. Nigdy, nawet przez pięć minut nie wierzyłem w autentyzm przesłania Szymona Hołowni, ani w to co opowiada Terlikowski. Ten drugi bardzo się ostatnimi czasy wyrobił dramatycznie, to znaczy kłamie o wiele bardziej przekonująco niż kiedyś, ale oznacza to jedynie tyle, że trzeba na niego bardziej uważać. Jest to bowiem człowiek zdolny do rzeczy najgorszych, a najważniejsze, że on te najgorsze rzeczy od razu usprawiedliwi sięgając po argumenty teologiczne.
Podśmiewaliśmy się tu ostatnio z pseudo-autentycznych występów w polskiej edycji „Mam talent”. Mam wrażenie, że programy religijne są jeszcze gorsze. Wczoraj pod moim blogiem pojawiła się reklama stacji telewizyjnej Boska TV. Nazwa jak nazwa, uważam, że trzeba się cieszyć, że jest tak wyważona, bo mogło być gorzej. W tej zajawce można obejrzeć sobie kilku dziennikarzy, którzy usiłują sobie, w sposób niezwykle widowiskowy przypomnieć siedem grzechów głównych. I wyobraźcie sobie, że każdy sobie coś tam przypomina, a to pychę, a to zazdrość, a to gniew, tylko nie Terlikowski. On sobie nie przypomina ani jednego głównego grzechu. A jaki jest w tej swojej bezradności autentyczny, jaki świeży, młodzieńczy i piękny. To jest niesamowite po prostu. Trzeba uważać na Tomasza Terlikowskiego, powtarzam, bo on się rozwija w zupełnie nieprzewidywalnych kierunkach. Nie może przypomnieć sobie tego, co nawet dla mniej nie stanowi żadnego problemu. No, ale może powód jest taki, że ja jednak chodziłem w dzieciństwie na religię do salki katechetycznej, a gdzie chodził w tym czasie Terlikowski, tego niestety nie wiemy. Nie wiem jak Wy, ale ja nie znam nikogo, kto po kursie nauki religii, jaki odbywał się w czasie naszego uczęszczania do szkoły podstawowej, nie pamiętałby siedmiu grzechów głównych. Nie znam nikogo, kto z nieznajomości tej kwestii uczyniłby show, w dodatku tak nieprzekonujący, jak to, które widać w Boska TV. No, ale może niepotrzebnie się czepiam, w końcu ta telewizja jest przedsięwzięciem prywatnym i właściciele mogą tam pokazywać co chcą i kogo chcą. Nawet Terlikowskiego w schronie atomowym, jak czyta swoją powieść zatytułowaną „Operacja chusta”.
Prócz niego, o tych grzechach głównych próbowali mówić jeszcze inni ludzie. Schemat był ten sam, młodzieńczy wdzięk, zawstydzenie, bezradność i uwodzicielskie uśmiechy ludzi, którzy oczekują naszej pomocy i wsparcia.
Ja myślę, że do tego nie jest nawet potrzebne żadne szkolenie, to jest tak piramidalne kłamstwo połączone z pogardą dla widza, że oni wprost nurzają się w tym z rozkoszą. Legitymacje zaś gwarantującą bezkarność wydaje im zakon Dominikanów. Ja tu nie chcę pisać o ojcach Dominikanach, bo to jest kwestia, którą zajmuje się Toyah. Popatrzmy jednak co tam jest jeszcze ciekawego na stronach Boska TV. Cóż za zaskoczenie! Mamy tam dwóch aktorów, którzy dawno temu w serialu „Plebania” odgrywali jeden diabła, a drugi jego pomocnika. Wiecie o kogo chodzi, jeden się nazywał Tracz, a ten jego pomagier miał jakąś ksywę. No i oni teraz gadają w Boskiej o Panu Bogu swoich z nim przygodach. I to jest moim skromnym zdaniem najgorszy przykład oszukanego charyzmatu, jaki można sobie wymarzyć. Dwóch komediantów, z których jeden odgrywał księcia ciemności, lansuje się dziś za pomocą ewangelii, po to, by przekonać widzów religijnej stacji, że nawet sam czart może się nawrócić. Tak to zostało pomyślane i nie mówcie mi, że nie. To jest ten sam sznyt, co w polskiej edycji „Mam talent”, zatrudnijmy profesjonalistę, na pewno się nie pokapują.
Żeby było już całkiem domowo, mamy w tej stacji jeszcze vlog człowieka nazwiskiem Wojciech Zimiński, który jest nam przedstawiany jako dziennikarz, poeta, artysta kabaretowy i scenarzysta. Wszyscy, którzy mają telewizory doskonale znają tego Zimińskiego, bo on na zmianę z Daukszewiczem, Jachymkiem i tym trzecim, występował jako gość „Szkła kontaktowego” i szydził tam z PiS i prezydenta Kaczyńskiego, który miał brudne i źle zawiązane buty, albo coś tam innego. No i ja, za każdym razem kiedy widziałem ten program zastanawiałem się, jak to jest, że ci niemłodzi, brzydcy, nieatrakcyjni w żaden sposób faceci pojawiają się na antenie i występują w roli kogoś, kogo może warto było naśladować, jeśli idzie o poglądy i ocenę sceny politycznej. Ten Zimiński zaś był tam zdecydowanie najgorszy. I teraz wszystko stało się jasne. Oni mają legitymacje wystawione przez zakon Dominikanów, to są po prostu Los Perfectos, jak w dawnych czasach, oni nam powiedzą co i jak mamy mówić i czynić, żeby było na świecie lepiej i porządniej. No, a co z charyzmatami? Taki święty Dominik, jak go spotkali samotnego na drodze katarscy gangsterzy i zapytali co by było gdyby zapragnęli go teraz zabić, odpowiedział im, że powinni to zrobić w sposób następujący: najpierw wyłupić oczy, potem wyrwać język, potem odrąbać ręce i nogi, a okrwawiony korpus porzucić, żeby dziobały go ptaki. I wtedy on – Dominik Guzman – jeśli będzie jeszcze żył, wysławiał będzie Pana. No i ci faceci przestraszyli się jego stanowczości, jego charyzmatu po prostu i poszli swoją drogą. Nie miał św. Dominik do dyspozycji telewizji, ani ochrony osobistej, nie pisał powieści, ani dramatów. On tylko wędrował i próbował przekonywać heretyków, by wrócili na drogę prawdy. Nie było to ani łatwe, ani bezpieczne, efektów też, jak pamiętacie nie osiągnął żadnych.
No, a ci obecni niby-charyzmatycy? Co oni mają osiągnąć? Ja dokładnie nie wiem, ale Zimiński ma chyba zamiar utrzymać posadę, Terlikowski chce zostać szefem jakiejś religijnej stacji telewizyjnej, reszta też ma pewnie jakieś plany. I my, widzowie także jesteśmy w nich ujęci. Nie może być inaczej, bo to dokładnie widać w tym ciężkim zaangażowaniu w niemożność przypomnienia sobie siedmiu grzechów głównych.
Na naszej stronie www.coryllus.pl pojawił się już regulamin konkursu na komiks według „Baśni jak niedźwiedź”. No więc jest tak, mamy trzy kategorie: bitwy, kresy, święci. Do każdej kategorii przyporządkowane jest jedno opowiadanie i można sobie wybrać co się chce rysować. Czy bitwę pod Żyrzynem według opowiadania „Żyrzyn 1863”, czy historię księcia Romana Sanguszki według opowiadania „Baśń kresowa”, czy może historię św. Ignacego de Loyola według opowiadania „Trzydniowa spowiedź kochanka królowej”. Nagrody są niekiepskie, w każdej kategorii po trzy. Za pierwszą 5 tysięcy minus podatek, który w takich razach koniecznie trzeba odprowadzić, za drugą 3 tysiące minus tenże podatek, a za trzecią 2 tysiące minus wspomniany podatek. Myślę, że warto się pokusić, tym bardziej, że z autorami najlepszych prac chciałbym potem podpisać umowy na stworzenie całych albumów, według mojego scenariusza. Aha, jeszcze jedno: na konkurs nie rysujemy całej historii, ale jedynie od 4 do 6 plansz formatu A 4 w pionie. Szczegóły są już na stroniewww.coryllus.pl w specjalnej zakładce „Konkurs”. Prace będzie można nadsyłać do 20 maja, a ogłoszenie wyników nastąpi 20 czerwca.
Ponieważ intensywnie zbieramy pieniądze na nagrody, które są dość poważne, umieściłem w sklepie kilka nowych tytułów, są to albumy z archiwalnymi zdjęciami, dość szczególne o tematyce raczej mało spopularyzowanej. Opisy znajdziecie przy zdjęciach okładek. Zysk z ich sprzedaży przeznaczamy w całości na nagrody konkursowe.
Na stronie www.coryllus.pl mamy nowe obrazy Agnieszki Słodkowskiej, ze słynnej już serii „japończyków” mamy też cztery portrety bohaterów naszego komiksu o bitwie pod Mohaczem. Można tam także kupić poradnik „100 smakołyków dla alergików” autorstwa Patrycji Wnorowskiej, żony naszego kolegi Juliusza. No i oczywiście inne książki i kwartalniki. Jeśli zaś ktoś nie lubi kupować przez internet może wybrać się do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, albo do księgarni wojskowej w Łodzi przy Tuwima 33, lub do księgarni „Latarnik” w Częstochowie przy Łódzkiej 8. Nasze książki można także kupić w księgarni „Przy Agorze” mieszczącej się przy ulicy o tej samej nazwie pod numerem 11a. No i jeszcze jedna księgarnia ma nasze książki. Księgarnia Radia Wnet, która mieści się na parterze budynku, przy ulicy Koszykowej 8.
http://boskatv.pl/wystawieni-na-probe-pokusa-druga,898
Inne tematy w dziale Społeczeństwo