zdjęcie własne
zdjęcie własne
MonikaKrzysztof MonikaKrzysztof
1471
BLOG

Głuchołazy dla ozdrowieńców – hit czy kit?

MonikaKrzysztof MonikaKrzysztof Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 38

Minęło już kilka dni odkąd przyjechałam do szpitala MSWiA w Głuchołazach. Z tego co pamiętam, leżąc jeszcze w szpitalu zakaźnym,  zobaczyłam w telewizji materiał o pierwszym w Polsce i Europie ośrodku obejmującym 21-dniową rehabilitację osób, które przeszły COVID-19. Sam szpital na swojej stronie pisze:  „Realizacja programu pilotażowego wynika z pilnej potrzeby rozpoczęcia kompleksowej rehabilitacji pulmonologicznej w celu pełnego powrotu do zdrowia pacjentów po przebyciu COVID-19. Pilotaż ma na celu przetestowanie programu rehabilitacji leczniczej dla osób po przebytej chorobie COVID-19, ukierunkowanego na remisję choroby, poprawę wydolności wysiłkowej i krążeniowej, sprawności oddechowej, siły mięśniowej  i ogólnej sprawności fizycznej oraz wsparcie zdrowia psychicznego”.

Brzmi super, a jak jest w rzeczywistości?

Przy moich dolegliwościach potrzebowałam rehabilitacji, dlatego z przyjemnością skorzystałam z takiej możliwości. Na przyjęcie czekałam miesiąc. Wydaje mi się, że nie jest to długo. Z korytarzowych plotek wiem jednak, że w tym momencie nie ma wolnych miejsc aż do maja.

Samo przyjęcie przebiegło bardzo sprawnie. Niezwykle sympatyczny personel już od wejścia pozwala poczuć się miło i swobodnie. Do wypełnienia jest kilka ankiet dotyczących zdrowia i samopoczucia. Na dzień dobry robione jest również ekg. Po wypełnieniu formalności zostałam odprowadzona do pokoju, gdzie już czekała na mnie współlokatorka. Na plus jest to, że pokoje są dwuosobowe z wyjściem na balkon. Pokoje pamiętają czasy PRL, jednak dla mnie to ogromny plus, ponieważ czuję się jak w schronisku górskim. I do tego fajny widok.

image


image

Wczesnym popołudniem pojawił się lekarz prowadzący i pani psycholog. Wizyty raczej kurtuazyjne. I to by było na tyle, ponieważ przez kolejne dwa dni nie działo się kompletnie nic. Totalnie nieprzemyślane jest przyjmowanie pacjentów w piątek. Ze wszystkim kazali mi czekać do poniedziałku. Można powiedzieć, że przyjechałam po to, żeby poleżeć, a jak pamiętacie leżałam już w szpitalu 72 dni.  Nikt się nie zainteresował tym, że mam trzy dni rehabilitacji w plecy. Dopiero w poniedziałek coś się ruszyło. Piszę „coś”, ponieważ miałam spirometrię i zostałam zapisana na test wysiłkowy, od którego zależało przypisanie do odpowiedniej grupy ćwiczeniowej. Test miałam o 15.30, a zajęcia rehabilitacyjne kończyły się o 15.00. Czwarty dzień w plecy.

Dopiero piątego dnia zaczęłam korzystać z przysługujących mi zajęć. Mój dzienny grafik wygląda następująco: 8.15 trening rowerowy, 9:30 ćwiczenia oddechowe czynne, 11:00 spacer,  13:30 trening rowerowy, 14:30 ćwiczenia oddechowe, relaks. Oprócz tego wpisane są inhalacje (każdy pacjent ma inhalator w pokoju i korzysta kiedy ma na to ochotę).
Co to oznacza w praktyce? Wszystkie zajęcia trwają po 15 minut. Na początku wydawało mi się, że to niewiele, jednak w moim przypadku (i myślę, że większości osób które tu są), już takie 15 minut pedałowania jest ogromnym wysiłkiem. Ćwiczenia oddechowe czynne to ćwiczenia rozciągająco-wzmacniające. Dla mnie ok. Ćwiczenia oddechowe- relaks to 15 min. takiej trochę medytacji przy wyciszającej muzyce. Mnie się podoba.


image

Mój pierwszy rowerowy trening po czterech miesiącach braku aktywności. Zobaczymy jaki będzie wynik pod koniec pobytu.

Mimo wszystko nie ma tego zbyt wiele. Grafik jest źle ustawiony. Panuje chaos i często robią się kolejki. Po ostatnich zajęciach nic się już nie dzieje. Można poleżeć lub w ramach integracji pooglądać na korytarzu  telewizję z resztą grupy. Jednak o szpitalnej codzienności ozdrowieńców, spacerach, jedzeniu i podejściu lekarzy napiszę w kolejnym poście.




Blog powstał w maju 2020 r. w związku z 29-dniową kwarantanną spowodowaną zakażeniem koronawirusem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości