Wojenko, wojenko cóżeś ty za pani…
Jak tylko otworzymy telewizor, radio czy jakiekolwiek inne elektroniczne medium to zewsząd wyzierają do nas wojenne i czupurne fizjonomie solidarnych i liberalnych w bojowych rynsztunkach i z pianą na obleśnie wydętych ustach. Wargi zacięte, włos zmierzwiony i błyskawice strzelające z nienawistnych oczu. Nie dość, że sami sobie soczystych razów nie skąpią, to i nas próbują uwikłać w brudną i nawiedzoną wojenkę na górze. Trudno mówić, że dziennikarze urządzają sobie sądne dni strzeleckie do elit, kiedy ich młyny pracują niestrudzenie od ćwierćwiecza. Poprzednio z konsekwentnym uporem mieliły polską lewicę,by obecnie z braku lepszego materiału przejść na prawe i solidarne plewy.
Niektórzy szlachetnie urodzeni i poprawnie wykreowani powiadają, że jest to obłudne dziennikarstwo. My o tym wiemy już od samego zarania i nic nas zadziwić nie może. Natomiast szlachetni i prawi doszli do tak smutnego wniosku po obryzganiu ich idola jedynie słusznej i poprawnej partii. No cóż, lepiej jest wcześniej niż zbyt późno otworzyć kaprawe oczka i dostrzec, co inni już dawno zauważyli i wyjąć belkę z własnego oka by w cudzym słomkę zobaczyć.
Rzeczywiście nasi propagandziści zastrzegają się, powołują i odwołują, by zrobić przyjemność swemu organowi…partyjnemu, bo tam ptasie mleczko, konfiturki i bardziej jędrne beneficja po wygranej wojence. Dlatego jadą z tym koksem na całego. Byle splunąć, chociażby strzyknąć jeśli już dowalić się nie da. Tym sposobem od ziarnka do ziarnka i zbierze się miarka. I być może perszerony przeciwnika już nie uciągną. Dla osiągnięcia tego cennego celu każdy front walki jest dobry i każda metoda dopuszczalną, jeśli pozwoli powalić przeciwnika na kolana.
A gdy trup zaczyna się słać gęsto, a nawet i pojedynczo, to wówczas wszyscy zarzekają się polityki jak aniołek piekiełka. Tym fanfaronom nie chodzi o realizację polityki, lecz wyłącznie o tego nieszczęśnika i jego rodzinę, który żadną miarą nie oddał ducha z powodu ich górnej i durnej polityki lecz wyłącznie z przyczyny vis maior. Tacy oni wspaniałomyślni,wolni, demokratyczni i starający się nas otumaniać. Jak wiadomo klęska ojców nie ma, ale do okrągłego stołu to pędzą wszyscy po swoje kości i ochłapy, by tam żreć się znowu.
Każdy z nich obowiązkowo powołuje się na Boga zgodnie z przyjętą manierą i uznaną siłą. Wszyscy ci adepci bogobojnego pióra i nieprzekupnej wiary plotą zazwyczaj trzy po trzy, to co im ślina na język przyniesie. Taki propagandowy kocioł, w końcu, nie jest krańcowo złym instrumentem kucharskim dla zainteresowanych stron, bowiem każda z nich może w nim wszystko dowolnie wymieszać i dodając stosowne ingrediencje przygotować własny specjał.
Dla ludzi myślących tego rodzaju kogel mogel też ma dobre strony, jako iż można w nim wyłowić przepysznej urody perełki. Okazać się bowiem może, że polski rząd wysyła nasze dzieci na wojenne odcinki kapitalistycznego wyzysku nie po to by oni tam umierali, lecz wyłącznie dla celów prokreacyjnych. Zaś śmiertelne zdarzenia mają wyłącznie charakter nieszczęśliwych przypadków. Dlatego żadną miarą nie można obarczać polskich władz za umieranie polskich żołnierzy i cywilów za granicami polskiego państwa. Jest to wyłącznie wina tamtejszych władz ,które nie potrafią zrozumieć szlachetnych intencji jakie kierują naszymi elitami. My pojechaliśmy tam czynić wyłącznie dobro, tylko niewykształceni i prymitywni tubylcy nie potrafią tego zrozumieć.
Taka to jest lotność intelektualna naszych parweniuszy politycznych,do której zamierzają także nas przekonywać,by pomniejszać swoją odpowiedzialność moralną za czynione tam niegodziwości i zabójstwa. Jak to jest możliwe, że solidarne elity rodem z Imperium Dobra zatraciły instynkt samozachowawczy i nie potrafią odróżniać dobra od zła. Cóż my tam robimy tysiące kilometrów od naszej Ojczyzn?Jeszcze trochę a poczujemy swój interes w każdym punkcie globu ziemskiego, niczym USA, o ile one nam na to pozwolą.
I z kim to my chcemy walczyć, z Talibami wyszkolonymi i uzbrojonymi przez USA? Może z Pakistanem będącym do pewnego czasu pupilem amerykańskim , któremu pozwolono na zbudowanie bomby atomowej i nie zaliczano go do terrorystycznych krajów hultajskich. Dzisiaj ci ludzie z tylko im znanych powodów, no i nam lewicowcom, wypinają się na światową siłę Dobra i Charyzmy. A Polacy mają tam wymiatać bajzel uczyniony przez swego sojusznika strategicznego, który jeśli przyszło co do czego, to pozwolił umrzeć naszemu inżynierowi.
Wypada zauważyć, że śmierć obywatela polskiego jest równoważna śmierci 6 obywateli USA.W takiej sytuacji my możemy się tylko oburzać kiedy nasz sojusznik lekceważący nas, może w swoim przypadku i interesie podejmować konkretne decyzje, działania i restrykcje. Z Polską o mocarstwowych ambicjach solidarnych szczyli nikt się nie liczy. Chciałoby się złośliwie powiedzieć, że każdy ma to na co zasługuje. A z różańcami wśród Mahometan niewiele wskóramy, tym bardziej depcząc ich poczucie wolności, godności i suwerenności. Przekonali się o tym Rosjanie przy amerykańskiej i Talibów pomocy, przekonają się teraz Amerykanie, i przy okazji my również swoją lekcję pokory odbierzemy.
Pokrzykiwania w rodzaju:”„Przegraliśmy! Terroryzm wygrał. Ponieśliśmy klęskę w walce z terroryzmem” jest i śmieszne i nieodpowiedzialne. Świadczy ono wyłącznie o tym, że solidarni smarkacze otrzymali zaledwie jednego z pierwszych klapsów i będą musieli jeszcze wiele lekcji tego rodzaju odebrać, by pójść po rozum do głowy i zrozumieć pojęcie polskiej racji stanu. Natomiast tego rodzaju emocjonalne słowa wypowiadane przez ponoć reprezentanta lewicy,świadczy tylko o tym, gdzie znalazła się polska lewica burżuazyjna. Ta lewica znalazła się po drugiej stronie barykady sprzedając interesy potrzebujących pomocy na rzecz agresorów, gwałcicieli obcego prawa i przestępców wojennych. Taka polityka nie może znaleźć akceptacji wśród lewicowego elektoratu Polski, a i międzynarodowych sił pokoju i postępu.
Wobec zaistniałej sytuacji niewątpliwie zachodzi potrzeba przedefiniowania pojęcia terroryzmu. Czym innym jest terror bosonogich nędzarzy wobec najpotężniejszego państwa świata, a czym zupełnie innym i wyjątkowo amoralnym jest terror największej potęgi militarnej wyposażonej w najnowocześniejsze środki rażenia i niszczenia stosowane w odniesieniu do łachmaniarskich nędzarzy tej ziemi dysponujących energetycznymi skarbami naszego globu.
Wypowiedzi polskiego ministra spraw zagranicznych zawsze budziły moją niechęć z uwagi na jego nieuporządkowany status, a zatem brak siły sugestii, że to co robi, wykonuje li tylko i wyłącznie w interesie Polski. To mocne słowa. Ale nie bez uzasadnienia. Jest młodym człowiekiem, był dwupaństwowcem, zaangażowanym personalnie w wojenną awanturę, w Afganistanie po stronie Talibów. Ja nie wiem po czyjej stronie ma on dzisiaj ulokowane sympatie. A przecież inżyniera zabili Talibowie. Nie mam pewności co do przekonującej walki MSZ o życie Polaka. Jeżeli taka walka w ogóle miała miejsce .Czy w ogóle 4 miesiące bezczynności i marazmu da się nazwać walką. Kiedy wszelkie być może zaniechania i nieudolności okrywa się tajemnicą państwową. A cóż jest warte takie państwo i jego polityka w rezultacie, której giną obywatele.
Wypowiedź ministra głosząca, że „dopadniemy ich i zabijemy” jest poniżej krytyki. Po pierwsze dowodzi ona braku panowania nad językiem tak typowym dla bandyckiej smarkaterii, i po wtóre nie mieści się ona w nurcie kanonu kultury polskiej. Jest ona lustrzanym odbiciem bufonady ogólnie znanego mocarstwa. Bardzo byłby interesującym kociokwik gdyby lewica postawiła na szefa MSZ obywatela rosyjskiego będącego Polakiem. Ten przykład wskazuje na absurdalność i niedopuszczalność polskiej polityki kadrowej, także w innych płaszczyznach stwarzających przesłanki bardzo poważnego domniemania ograniczenia polskiej suwerenności.
Jeżeli do Ministra Sikorskiego dodamy Ministra Waszczykowskiego, także po przejściach, to otrzymujemy proamerykański duet z wiadomymi sukcesami. Jak widać sama miłość do USA nie zabezpiecza i nie gwarantuje realizacji polskiego interesu narodowego. Dobrze byłoby oby nie przeszkadzała.
Nie można także ośmieszać dziennikarki w kwestii odbijania lub nie zakładnika. Nie jest to co prawda temat do rozważania na otwartym forum ale winien on być przedmiotem rozważania specjalnego zespołu, którego to Premier nie powołał, albo też okrył go tajemnicą. Winni w nim się znaleźć reprezentanci przynajmniej wojska ,spraw zagranicznych i wywiadu. Zespół powinien mieć postawione cele przez Premiera i konsekwentnie je realizować. Wojsko jest zajęte szukaniem pieniędzy dla Premiera, a MSZ i wywiad są owiane tajemnicą błyskotliwych sukcesów, o których jeszcze nikt na razie nie słyszał z uwagi na tajemnicę wojskową. Będąc przy sprawach wojska godzi się przypomnieć, że Antek Brzytwa rozpieprzył polski wywiad i kontrwywiad wojskowy oślepiając polskie kontyngenty „pokojowe”.W to miejsce po tygodniowym szkoleniu awansował kaprali na oficerów i załatał nimi powstałe dziury. Zatem rozmowy o osłonie dyplomatycznej czy wywiadowczej są zwykłymi mrzonkami panów odpowiedzialnych za ich brak.
Myślę, że zupełnie jest uzasadnione solidarne popłakiwanie medialnych redaktorów, którzy :”ubolewali nad słabością państwa polskiego, jego małą rolą, skoro ani Stany Zjednoczone, ani Unia Europejska nie zaangażowały się w uwolnienie polskiego zakładnika.” To nie jest prawdą,że większość tych wypowiedzi dziennikarskich podyktowana jest brakiem kompetencji lub nieporozumieniem. Obawiam się , że tą niekompetencję i niezrozumienie swoich obowiązków wykazał aparat polskiego państwa. Dziennikarz ma prawo pytać, a urzędnik ma psi obowiązek odpowiadania na zadane pytania w trybie wyjaśnienia sprawy a nie wymijających odpowiedzi. Dyplomacja nie sprowadza się do uników wobec prasy i wygniatania foteli tłustymi zadkami oraz hodowli kotów na placówkach dyplomatycznych obsadzonych protegowanymi ś.p. Geremka.
Faktem bezspornym jest to, jak napisał Passent, że Polak stała się zakładnikiem w nieswojej wojnie. Jednak w tej wojnie już po uszy jest umoczona Polska i nie ma co udawać, iż nie ma związku z obecnością Polski na Dalekim Wschodzie i poniesioną tam śmiercią przez naszego rodaka. Tak jak w przypadku śmierci wojskowych można było rżnąć głupa, że to ich sprawa ,ponieważ wyrazili zgodę, że biorą pieniążki więc są najemnikami, że zawodowym obowiązkiem żołnierza jest umieranie, tak w tym przypadku sprawa się cuchnąco rypła , ponieważ powołaniem inżyniera jest żyć i tworzyć. A zafajdanym obowiązkiem państwa jest chronienie tego życia z wykorzystaniem posiadanego aparatu przymusu,gwałtu i wojny.
Niniejszy przykład jasno dowodzi, iż państwo z powierzonych sobie obowiązków przez obywateli nie wywiązuje się. Gdybyż to tylko dotyczyło bezpieczeństwa i obronności państwa, gdzie zdaje się dokumentnie spuszczono się już na UE, ale ta nieudolność i niekompetencja szerzy się we wszystkich sferach naszego życia.
I tak to pijacką czkawką odbija się znany toast polskiego noblisty od siedmiu boleści :”Zdrowie wasze w gardło nasze”.
Tym to solidarnym sposobem kaca już teraz mamy przepotężnego, a co będzie dalej aż strach pomyśleć.Do kompletu doszedł jeszcze kac smoleński, który zapewne zostanie pogłębiony beatyfikacyjnym kacem ogłoszonym w sojuszniczym NYT. A wszytko doprawione stosownie przedwyborczymi pomyjami, cichcem przeprowadzaną prywatyzacją szpitali i placówek pogotowia ratunkowego stanowi wspaniałe danie solidarne.
Dlatego dla poprawy stanu spraw publicznych profilaktycznie należy w słowach przysięgi doprowadzić do trzykrotnego powtarzania zawołania: ”I tak mi dopomóż Bóg”.
Kupił nie kupił,pro publico bono, potargować warto.
Inne tematy w dziale Polityka