Zygfryd.Gdeczyk Zygfryd.Gdeczyk
58
BLOG

Libia widziana inaczej

Zygfryd.Gdeczyk Zygfryd.Gdeczyk Polityka Obserwuj notkę 0

Sprawozdanie z

misji Towarzysza

Kowalskiego

do LibiiMaj 4, 2011

Sprawozdanie z misji Towarzysza Kowalskiego do Libii

W dniach 17-18 kwietnia br. uczestniczyłem w międzynarodowej konferencji „Remove your hands away from Libya”. Było to pierwsze tego typu spotkanie międzynarodowych organizacji pozarządowych w sprawie Libii. Konferencje zorganizowały wspólnie międzynarodowe środowiska przeciwników imperialistycznej agresji na Libię: Stop War Foundation, National Organization for Libyan Youth, Economic, Social and Cultural Council at the African Union, Arab and African Youth Union, African Youth Forum for Peace and African Youth Union, organizacje trzecioświatowe i postępowe siły z Pierwszego Świata.

Uczestniczyłem jako członek OCG w kontekście agresji na Libie jako reprezentant polskiej sekcji europejskiej sieci wspierającej Libię ELAC (Euro-Libyan Action Comitet). ELAC jest na dzień dzisiejszy międzynarodową, prokaddafistowską strukturą działającą we Francji, Brukseli, Walonii (świadomie separujemy Walonię od potworka imperializmu zwanego Belgią), Rosji, Mołdawii, Turcji, Quebecu (casus Kanady analogiczny jak Belgii), Bułgarii, Węgier, Serbii, Grecji i Polski.

Celem konferencji prócz uniwersalnego przesłania antyimperialistycznego było naświetlenie tła ekonomicznego, politycznego i kulturowego agresji przeciwko Libii. Spotkanie reprezentantów sił antyimperialistycznych z trzech kontynentów było również manifestacją jedności, odrzucenia na bok dzielących różnic wobec faktu agresji.

Konferencja trwała trzy dni, odbywała się wśród huków działek obrony przeciwlotniczej w salach, położonego nad samym morzem, hotelu Bab Al Bahr.

Samo dostanie się do objętej całkowitą blokada powietrzną i częściowo lądową Libii nie było rzeczą łatwą. Mimo logistycznego wsparcia i opieki władz libijskich dostanie się do Trypolisu wymagało organizacyjnej sprawności. Chylę w tym miejscu czoła przed Libijczykami, którzy zorganizowali mi wraz z rosyjskimi towarzyszami transport z Tunisu do Trypolisu (t.j. ponad 800 km). Krajobraz nędzy trzeciego świata, ogromnego rozwarstwienia, zdewastowanej infrastruktury, obozów dla uchodźców towarzyszył nam przez całą 500 kilometrową podróż przez Tunezję. Moją uwagę podczas przystanków przeznaczonych na odpoczynek zwrócił kilkukrotnie fakt przekleństw miejscowych (TUNEZYJCZYKÓW!) rzucanych pod adresem zachodnich agresorów, a także wyrazów solidarności z Kaddafim. Przekroczenie granicy tunezyjsko-libijskiej było mimo trwającej wojny przekroczeniem granicy dwóch światów. Pierwszym i najbardziej dostrzegalnym tego symptomem były czteropasmowe autostrady i brak wyraźnych oznak społecznego rozwarstwienia. Nie chce w tym miejscu idealizować ustroju narodowej burżuazji libijskiej ale brak żebrzących na ulicach i zestandaryzowane budownictwo mieszkaniowe były aż nadto widoczne. W powietrzu libijskim zaraz po przekroczeniu granicy czuć było zapach wojny. Wyłączona telefonia komórkowa, telefonia stacjonarna, Internet i zamknięcie przestrzeni powietrznej, powodujące nerwową, permanentną obserwację nieba, wyczekiwanie na nalot „demokratycznych” dronów. Drogi, którą podróżowaliśmy od granicy do samego Trypolisu pilnowały wojskowe check pointy, ustawione mniej więcej co 2 kilometry. Warto uzmysłowić sobie, że władze libijskie nigdy nie stawiały specjalnie na stworzenie potężnej, zorganizowanej i ujednoliconej armii. Siłę zbrojną miało prócz regularnego wojska tworzyć coś na kształt pospolitego ruszenia, opartego na strukturach komitetów rewolucyjnych (oryginalna myśl Zielonej Książeczki pułkownika Kaddafiego). Wydaje się to strategicznym błędem, ale precyzyjnie zadaje cios zachodniej propagandzie braku demokracji w Libii. Cóż to za znienawidzony dyktator wydaje broń cywilom nie obawiając się, że zostanie zastrzelony? W „demokratycznych” państwach Unii Europejskiej legalne zdobycie broni w zestawieniu z Libią (mam na myśli stan sprzed konfliktu) jest nieporównanie trudniejsze. To wolność dostępu do broni – w konsekwencji umożliwiła jednak początkowe rozwinięcie skrzydeł gangsterów z Bengazi, co imperializm precyzyjnie wykorzystał. Podczas podróży gęstość ustawionych check pointów nie była specjalnie uciążliwa dla naszej delegacji z racji specjalnych oznaczeń i haseł, którymi posługiwali się Libijczycy.

Po bezpiecznym dojeździe do Trypolisu i zakwaterowaniu w hotelu rozpoczęły się przywitania, zapoznanie z gośćmi, którzy już dotarli, z towarzyszami z całego świata, którzy przyjechali do Trypolisu bronić tego państwa, tego systemu, jego twórcy i przywódcy. Z ważniejszych dla mnie postaci należałoby wymienić wspomnianych już Rosjan z Międzynarodowego Ruchu Eurazjatyckiego – Dmitrija Jefremowa i Leonida Sawina, reprezentantów Ukraińskiej Socjalistycznej Partii Postępu z jej liderką Natalią Witrenko, lidera Nacjonal-Europejskiej Partii Komunitarnej PCN – Luca Michela, lewicowych kemalistów z telewizji tureckiej, oraz reprezentantów wspomnianych już sekcji ELAC z całej Europy. To oczywiście tylko personalne dotknięcie wszystkich uczestników konferencji, nie ukrywam, że jednak dla mnie najbliższe z towarzyskich powodów.

Pierwszy dzień pobytu skończył się zwiedzaniem Trypolisu, zorganizowanym przez libijską organizację młodzieżową. Na tym wyjeździe mieliśmy okazję po raz pierwszy z tak bliska doświadczyć autentyczności i spontaniczności poparcia mieszkańców Trypolitanii dla pułkownika Kaddafiego. Całą drogę do Placu Zielonego (centralnego miejsca w Trypolisie) widzieliśmy samochody udekorowane w zielone barwy, powiewające na każdym kroku zielone flagi, szyby samochodów dekorowane podobizną pułkownika, patriotyczną muzykę dochodzącą z okien samochodów, okolicznych mieszkań, czy nawet dudniącą z wystawionych na zewnątrz ogromnych głośników. Taki obraz towarzyszył nam podczas dosyć dokładnego zwiedzenia 1,5 milionowego Trypolisu. O zmroku dotarliśmy pod dom libijskiego przywódcy, który został dwa dni wcześniej zniszczony pociskami natowskich imperialistów, pociskami, od których zginęli cywile. W momencie oglądania dzieła zniszczenia dokonanego przez imperialistów nastąpił kolejny atak. Zrobiło to duże wrażenie, ponieważ pierwszy raz doświadczyłem z tak bliskiej odległości błysku, huku wybuchów i ostrzału obrony przeciwlotniczej. Tym razem pociski powietrznych terrorystów spadły na przedmieścia Trypolisu. Kolejne naloty nie robiły już takiego wrażenia. Potwierdziły się w moim przekonaniu opowieści o szybkiej adaptacji zachowań do warunków wojennych.  Podczas tej kanonady uwagę moją przykuła reakcja kobiet libijskich: spokój, opanowanie i tylko jeden mantrowany slogan „Allah Akbar!”

Mieszkańcy Trypolisu zgromadzeni na wiecu nie tylko nie spanikowali przed bombami agresorów, tłum jeszcze dodatkowo zgęstniał. Kilkoma sloganami po angielsku pozdrowiłem wiecujących Trypolitańczyków, zrobili to również Rosjanie z Międzynarodowego Ruchu Eurazjatyckiego. Podziękowania Libijczyków były wzruszające. Cała ta sytuacja miała miejsce w ruinach kompleksu zbombardowanego przez jankesów jeszcze w 1986 roku. Warto pamiętać, że 15 kwiecień (data rozpoczęcia nalotów w 1986 r.) jest uznawana w Libii za święto państwowe. Jak się w następnym dniu przekonałem wiec gotowych oddać życie za swoją ojczyznę nie był wyreżyserowanym dla zagranicznych gości przedstawieniem tylko trwał w tym (i wielu innych miejscach) 24 godziny na dobę. Wszystko przy akompaniamencie pieśni patriotycznych i okrzykach patriotycznych haseł, z których jedno powtarzało się zdecydowanie najczęściej  „Allah Muammar Libya U Bas” („Allah, Muammar i Libia na zawsze”) .

Kolejny dzień miał charakter czysto konferencyjny. Występowali przedstawiciele 17 państw, z trzech kontynentów. Z racji obszerności poruszanej tematyki, samo streszczenie wystąpień wymagałoby napisania odrębnego artykułu. Najbardziej znaczącą figurą występującą tego dnia był z pewnością dr Ibrahim Musa – rzecznik prasowy rządu libijskiego, który ciętym językiem obnażył goebbelsowską obłudę mediów zachodnich i ich arabskiego potworka katarską Al-Dżazirę. Uścisnąłem dłoń dr Musy. Moje wystąpienie miało krótki, klarowny charakter. Reprezentując stanowisko ELAC Polska, oraz OCG przypomniałem negatywne wojenne doświadczenia polskiego narodu, zaakcentowałem solidarność polskich środowisk postępowych z Trzecim Światem i jednoznaczne poparcie dla libijskiej dżamahirii, która znalazła się na pierwszej linii frontu walki z imperializmem. Konferencja trwała do późnych godzin wieczornych. W czasie jej trwania dwukrotnie słychać było powietrznych terrorystów, oraz libijską odpowiedź ogniem artylerii przeciwlotniczej. Jak się później dowiedzieliśmy, bomby spadły tym razem w znacznej odległości od libijskiej stolicy.

Po zakończeniu części formalnej drugiego dnia postanowiliśmy z towarzyszami z Ruchu Eurazjatyckiego samodzielnie (bez asysty członków libijskiej młodzieżówki) wybrać się na nocny spacer po Trypolisie. To co zobaczyliśmy w centrum całkowicie rozwiało wątpliwości co do autentyczności poparcia dla pułkownika Kaddafiego. Na Zielonym Placu, centralnym miejscu Trypolisu, na którym pojawiał się Kaddafi wielosetosobowy wiec poparcia trwa nieprzerwanie 24 godziny na dobę! Ciągle ten sam widok, tłumy ludzi, światła, patriotyczna muzyka, zielone barwy, kobiety, mężczyźni, dzieci, wzniesione w górę kałasznikowy. Mundurowi mieszają się z cywilami. Jeden z żołnierzy poczuł się w obowiązku zabrania nas na poczęstunek i tradycyjną bardzo mocną arabską kawę. Tej kawy zresztą przez cały okres pobytu w Libii wypiłem jednorazowo najwięcej w swoim życiu. Żołnierz łamaną angielszczyzną, ze wzruszeniem na twarzy podziękował nam za przyjazd i poparcie. Komiczną była scena próby przekonania nas, że „Libia nie jest żadną dyktaturą”, coś co było już wtedy dla nas aż nadto oczywiste.

W drodze powrotnej do hotelu w późnych godzinach nocnych spotkaliśmy jeszcze młodych Libijczyków, rozstawiających na następny dzień stragany na targowisku (świat wojny obok którego toczy się świat tzw. normalnego życia). Początkowo nie mogliśmy się porozumieć. Za pomocą łamanej angielszczyzny i mowy niewerbalnej Libijczycy zrozumieli cel naszego pobytu w Trypolisie. Jeszcze przez moment obawiałem się reakcji na naszą deklarację w sprawie religii (zadeklarowałem ateizm, Rosjanie prawosławne starowierstwo). Dla Libijczyków nie stanowiło to żadnego problemu, co nie da się ukryć było ogromnym pozytywem. W obecnej sytuacji internacjonalizacji poparcia dla Libii, najgorsze co może się wydarzyć to antagonizowanie antyimperialistów na religijnym czy jakimkolwiek innym tle. W duchu odczułem, że jednak dużo bardziej zacietrzewiona w swoim pseudokatolicyzmie jest Polska niż zislamizowana jest Libia. Na pożegnanie jeden z Libijczyków wręczył mi cenny w wymiarze symbolicznym suwenir z antyimperialistycznym przesłaniem… (pozdrawiam w tym miejscu wszystkich znających jego historię).

Kolejny, ostatni już dzień to dalszy ciąg konferencji, wywiadów dla libijskiej i tureckiej (kemalistowskiej) telewizji. Na samo pożegnanie w ostatnich chwilach pobytu w Trypolisie usłyszeliśmy ostatni raz warkot samolotów natowskich, powietrznych terrorystów. Działko obrony przeciwlotniczej ustawione obok naszego hotelu nie dało o sobie zapomnieć, a ja nie mogłem się powstrzymać by nie krzyknąć do żołnierzy je obsługujących z okna swojego pokoju Allah Muammar Libya U Bas !

Powrót do strefy „znatoizowanej” mimo wielu niedogodności i częstych zmian środków lokomocji przebiegał bez większych zakłóceń…

Kolejne ekspedycje w przygotowaniu…

 

Niech Żyje Zwycięstwo Globalnej Wojny Ludowej!

Niech żyje Trzeci Świat!

Niech żyje Lud Libii i Jego Przywódca! 

Sebastian Kowalski


 

Prosta i tania reklama w Internecie sprzedawana za pomocą AdTaily(PLALLADTAILY0002)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka