Niedługo będziemy mieli wybory samorządowe.
Oby naród znów nie uległ wiecowym pokrzykiwaniom bzdurnych postulatów Platformersów, czy ubeckiej Lewicy. Najlepiej być bezpartyjnym i godzić wszystkie orbitujące strony bez ujawniania osobistych poglądów.
Są na szczęście kandydaci na burmistrzów, prezydentów, czy wójtów, których obecna kadencja wręcz wrzuca do pełnienia stanowiska w następnej kadencji.
Prowincja. Biedna w sensie posiadanych zakładów pracy, które zniwelowałyby bezrobocie. Bezrobocie oczywiście częściowo ukryte w zakamuflowanych wyjazdach kobiet do pracy w Niemczech. Jedne z nich pracują jako opiekunki osób starszych, bez pośrednictwa firm, inne jako opiekunki medyczne, jeszcze kolejne jako sprzątaczki dużych domów. Część pracuje w podberlińskiej pakowalni ciuchów.
Wszyscy menedżerowie dziwią się, że w lubuskim, w tym powiecie, w tej gminie standardowe raporty sprzedaży produktów spożywczych, leków, ubrań są jak na wskaźniki bezrobocia nietypowe, za duże.
Otóż lubuskie stało się sypialnią dla pracujących blisko za granicą, w Niemczech. Odpoczywają oni w weekendy, tu wydają z rodziną ciężko zarobioną gotówkę w sklepach. Dlatego w S. prosperuje sześć dyskontów spożywczych, jeden budowlany, kilka sklepów mięsnych, galerie z Rossmannem, sklepy agd/rtv, usługi fryzjerskie, szwalnicze, krawieckie, sześć aptek. Wszystkie te miejsca mają utargi jak nigdzie indziej. Bo do biznesu dokładają się kupujące za wymienione w kantorach, czy bankach euro na złotówki, rzesze rodzin bezrobotnych. Stan idealny dla biznesów dyskontowych, niekoniecznie dla kosztów samorządowych. Wielu burmistrzów próbowało tutaj w S. wyprostować biznesowe relacje, sprowadzić nowy biznes i miejsca pracy. Nie udawało się żadnemu z nich.
I nagle, parę lat temu, startuje do wyborów absolwent socjologii i politologii, pracownik opieki społecznej, syn byłego, zasłużonego, nieżyjącego już burmistrza, cieszącego się szacunkiem, estymą i wysoką inteligencją emocjonalną. Ludzie pamiętali sprawnego i miłego dla wszystkich burmistrza, zauważyli rzutkość, decyzyjność i realne planowanie u jego syna.
Mateusz Feder wygrał pierwsze wybory na stanowisko burmistrza. W kolejnych wyborach samorządowych nikt nie odważył się wysunąć swojej kandydatury przeciwko niemu. Myślę, że w wyborach samorządowych w 2024 roku może się zdarzyć podobnie – Mateusz Feder będzie startował samodzielnie do stanowiska.
Wszyscy spytają w tym miejscu dlaczego tak jest?
Mateusz Feder szanuje prawo, działa zgodnie z przepisami obowiązującymi, sprawdza się w tych dziedzinach, w których inni przed nim polegli z kretesem. Burmistrz Feder nie znosi braku kompetencji, braku wiedzy jeśli ktoś uzurpuje sobie prawo do wypowiadania opinii politycznych lub oceniania czyjejś pracy. Gdy idzie ulicami miasta, porusza się samochodem, czy jedzie rowerem, wszędzie natyka się na dowody sympatii i poparcia. Jest miły, podaje rękę na powitanie wszystkim, z którymi rozmawia, bez względu na ich status majątkowy czy społeczny. Żul miejscowy w liczbie kilku go nie brzydzi, zawsze wysłucha narzekań na okrutny los czy niemoc, pomoże zaangażowanym.
Przystojny, żonaty, żona jest prawnikiem z dużymi sukcesami merytorycznymi w pracy, mają dziecko.
Pierwsze co zrobił młody burmistrz w S. - przekonał Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, żeby zastąpić bruk (częściowo tylko historyczny) przy ul. Gorzowskiej asfaltem. Do tej pory żadnemu burmistrzowi z S. nie udało się tego konserwatora przekonać do czegokolwiek. Duży sukces, od tej pory zero wypadków na tej ulicy z powodu śliskiego, zmrożonego bruku.
Kolejne inwestycje burmistrza w infrastrukturę miasta były szybkie. W pierwszej kolejności burmistrz poprawił drożność ulic, przebudował infrastrukturę chodnikową, tras rowerowych, komunalną. Zadbał o historyczne mury miejskie, przypomniał legendy, zajął się zabytkami, patronował wydawaniu książek historycznych o mieście, wyznaczył parę metrów na miejsca pamięci – jest czarownica, ścieżka rowerowa wokół murów, plan średniowiecznego miasta S. w brązie, zaznaczone miejsce historycznej stacji paliw niedaleko ronda.
Miasteczko zaczęło przybierać piękną formę zadbania, lepszą niż w saksońskich landach. Burmistrz pilnuje czystości, reaguje nawet osobiście na zgłoszenia o dzikich wystawkach śmieci, czy wysypiskach. Zarządza sporą liczbą ludzi w urzędzie miejskim, połączył ze swojej inicjatywy miasto w grupę większych miast, by pozyskać kolejne środki na inwestycje.
Multidecyzyjny, obecny, z górą dokumentacji na biurku do zapoznania się z treścią i podpisania. Osobiście jeździ na miejsca zdarzeń, awarii, doskonale deleguje kompetencje w dół, ufa pracownikom, którzy wykazali się pracowitością, inteligencją, nowymi pomysłami. Burmistrz kreatywny w najlepszym rozumieniu tego słowa, daję go za przykład pozostałym kandydatom z innych miast.
Potrzeba nam w samorządach młodych, profesjonalnych zarządców-gospodarzy, niezbyt politycznych, bo czasem politykowanie przeszkadza w sumiennym wypełnianiu samorządowych zadań.
Myślę, że Mateusz Feder po, daj Boże trzeciej (zgodnie z przepisami drugiej) kadencji burmistrzowskiej, może uzyskać wielkie poparcie miejscowych, gdyby kandydował na posła lub senatora. Choć moim zdaniem, z tą rozwagą w życiu, szybką i trafną decyzyjnością, wysokiej klasy moralnością najbardziej sprawdziłby się jako senator RP.
Mateusz Feder potrafi godzić zwaśnione strony, wysłuchać każdego, podjąć decyzje. Rozprawił się szybko z powracającymi w wodzie komunalnej bakteriami, zainwestował w filtry przy ujęciu wody dla miasta, pompy i inne urządzenia przywracające czystość oraz sprawność wodociągów czy kanalizacji.
Żeby poprawić funkcjonowanie miasta dokonał tego, o czym inni burmistrzowie tu tylko marzyli. Wzbudził proces budowy obwodnicy drogi nr 22, przeszedł zwycięsko z wydziałami urzędu przez procesy decyzyjne na jej lokalizację, trwające bardzo długo uzgodnienia projektowe, przetrwał problemy z dofinansowaniami. Jest już obecnie po wbiciu pierwszego szpadla w budowę, rozpoczynającego kilkuletni proces zmian wyglądu okolic miasta na stronie północnej. Przez całe lato słychać było tu pracujący do późna ciężki sprzęt do robót drogowych. Burmistrz i na tej inwestycji trzyma rękę na pulsie; jak na wszystkich.
Wyśmienity jako burmistrz Mateusz Feder często poświęca swój czas ludziom, przede wszystkim im i ich społecznym organizacjom. W starej szkole, zwanej dwójką uruchomił centrum dla najstarszych mieszkańców, by się spotykali i aktywizowali.
Skromny, nie chwali się pomysłami, za to bardzo krótko opisuje w mediach społecznościowych swoje dokonania. Jest ich bardzo dużo jak na tak krótki czas urzędowania.
Dynamika zarządzania i wysoka sprawczość to bardzo rzadkie cechy, które w jednym człowieku idą w parze. I byłaby tu zbyt polukrowana każda pochwała, gdybym nie stwierdził, że takie są suche fakty.
Pracowitość tego młodego burmistrza jest oszałamiająca.
Czego więc brakuje w tym miejscu burmistrzowi?
Być może tylko jednego dużego pracodawcy znoszącego wieloma miejscami pracy bezrobocie.
Być może przewłaszczenia 16 hektarów, które w granicach miasta nadal posiada KOWR, a można byłoby je przeznaczyć na budowę nowego zakładu pracy.
Być może tylko kolejnego czasu, by te wszystkie pragnienia spełnić. Może też rozwój planu zagospodarowania przestrzennego o pozwolenia na budowę budynków mieszkalnych sześcio-kondygnacyjnych lub wyższych na obrzeżach miasta byłby twórczo inwestycyjny.
I wszystko byłoby idealne w działalności młodego burmistrza, gdyby jego sekretarz – M.Karkoszka nie próbował go tak nieumiejętnie naśladować, czy dublować. To stwierdzenie, to naprawdę bardzo mała łyżka dziegciu przy nienagannej i błyskotliwej karierze Mateusza Federa.
Panie Mateuszu Feder, życzę z czytelnikami salon24.pl Panu i całemu pańskiemu zespołowi równie wybitnych osiągnięć w kolejnej kadencji samorządowej od 2024 roku.
Łączę wyrazy głębokiego szacunku dla Pańskiej prawości.
Czytam, oglądam, wnioskuję. Lubię fakty, kieruję się zasadą słuszności.
Being There.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka