Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik
127
BLOG

Mistrzyni Iga Świątek

Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Czytam prasę sportową z doskoku, mecze tenisowe oglądam sporadycznie. Wszyscy, albo w większości, mają pretensje do Igi Świątek, że nie wygrywa, że jest w rankingu WTA piąta, albo jeszcze niżej się plasuje. Rozedrgane to towarzystwo komentujące, nie znające się za bardzo na tym, czego nie widać z pozoru u Igi, a co się podziało w czasie treningów w USA po zmianie trenera.
Otóż, na pierwszy rzut oka Iga przybrała masy mięśniowej w udach, podudziach i w ramionach. Jej gra z tego powodu stała się cięższa, wolniejsza, prędkości do piłek nieznacznie się zmniejszyły (nie tak tragicznie, by to zauważyć bez podzielenia sekundowego klatek z meczów i porównać z wcześniejszymi meczami, przy innym trenerze przed wyjazdem do USA. Iga też mentalnie posmutniała, jakby ją ktoś przepuścił przez prasę myślową, postraszył i programowaniem NLP poczynił spustoszenia w jej ułożonym do zwycięstwa programie oblanym zaciętością, a nadto kończonym z uśmiechem, wypływającym czasem po wygranym meczu na jej twarz. Jej programem, który dawał zwycięstwa. Brak zaufania i wątpliwości kładą każdą armię (Sun Tzu, Chiny, sporo wieków lat przed obecną erą).

Zaznaczam, że Iga nie boi się rywalek. Raczej jest nienastrojona przez obecnego trenera powtórkami z meczów tych rywalek z innymi tenisistkami, by przygotować ją na najczęstsze zachowania serwisowe w czasie gry, zwody, smaczki przy siatce w odbiciach, podbiegi i sytuacyjny spryt.

Z komunikacji niewerbalnej wyczytałem sobie, że jest z siebie wewnętrznie niezadowolona i zszokowana, że mimo ewidentnego przetrenowania (kiksy mięśniowe), nie ma wyników, o których zapewniał ją trener, gdy ukończy jego szkolenie. To zdumienie, pokryte wyrazem twarzy jak maska, zupełnie bez uczuć, świadczy o zatrzymaniu się w jednym punkcie, z którego nie można ruszyć ani do przodu, ani do tyłu. Iga często wzrok w przekazach telewizyjnych ma skupiony na pamięciowych ciągach, a oczy biegną w lewy dolny róg. Jakby wypaliła swoją obecnością w coś pomiędzy obecną rzeczywistością meczową, a rzeczywistością przeszłą treningową i jej się to w ogóle nie spinało, a ma opór by to połączyć; nie wierzy, że trener ma rację, bo nie ma wyników i spada w rankingach. Ewidentnie narracja trenera, nawet przypomnieniowo w czasie meczów jej nie służy, a raczej kanceruje jej wcześniej dobrze wypracowane zachowania, przynoszące nadspodziewane efekty na pełnym spontanie, wypracowanym swoimi indywidualnymi treningami, autokorektą w czasie meczów, pewną taką radością, zwinnością i skutecznością, która zadowala.
Co jeszcze może jej przeszkadzać w skutecznym prowadzeniu meczu, bo zauważyłem, że poziom szacunku do jej samodzielnych dokonań zmniejszył się gremialnie, jakby ktoś w jej wnętrzu zdmuchnął świeczkę, ogarek nawet czy dobrze tlące się łuczywo rywalizacji. Nastąpił w niej etap zniechęcenia przykryty chęcią uczestniczenia na pełnym gazie w każdych rozgrywkach.

Nie służą Idze ewidentnie loty rejsowe zza oceanu na styk z rozpoczęciem meczów, czy bez rozbiegu co najmniej dobowego, który po odpoczynku i „popykaniu” na korcie, żeby go sprawdzić, powodował u niej przejście z etapu uśpienia w etap maksymalnej aktywności. Iga jest spięta, ale nie do osiągnięcia wyniku, choć dzielnie walczy z rywalkami i ze sobą. Jetlag wybija ją z rytmu.
Nie przyglądałem się za bardzo, ale jeszcze pozostała kwestia jej butów. Jeśli zmieniła je na inne, mniej jej odpowiadające, polecane przez obecnego trenera, któremu do końca nie wierzy, nawet gdyby oficjalnie mówiła co innego w przekazach prasowych, to trzeba jej umożliwić nienatrętny powrót do swoich wyborów, odpowiednio kontrolowanych – np. konwersacja: „Dobrze – wybierasz te buty, bo je lubisz. Te buty dla mnie, trenera są wolniejsze, nie przysłużą się. Jeśli jednak uważasz, że w nich wygrasz, chciałbym to zobaczyć. Udowodnij”, itp. podejście. Obłaskawianie jeża, gdy jest zwinięty w kulkę i widać mu tylko kolce jest trudne dla trenera, który tego nie widzi. W większości prób nawiązania prawidłowego kontaktu w perswazji natyka się na opór lub negację. Jakby gwałcił jej poczucie godności i wartości własnej i przestawiał na tryb – uczymy się od podstaw, nie widzę postępów, nie nauczyłaś się, nie umiesz.

To jak sprawdzanie wyników badania słuchu popartego orzeczeniem, że ktoś nie słyszy w 70% na jedno ucho, przez trenera pozbawionego zdolności wyciągania wniosków, czy ich interpretacji wprost. W określonych okolicznościach, w czasie niskiego ciśnienia tętniczego, przy branym antybiotyku pacjent, który nabył niedosłuchu nie z powodu, jak mu się samemu wydaje mechanicznego uszkodzenia, ale z powodu leku na wyleczenie zapalenia płuc, często stanu nieodwracalnego też po wylewie w tej okolicy podtwardówkowego, albo nadtwardówkowego, może mieć nieznaczne polepszenie słyszalności w takich określonych warunkach i w takich interwałach czasowych. Po czym, gdy wraca do stanów wysokich ciśnień śródczaszkowych, czy samoistnego wysokiego nadciśnienia tętniczego, powraca mu znaczny niedosłuch lub słuch w ogóle się jeszcze pogarsza. Bo na przykład naczynia naciskają na połączenia nerwowe wokół ucha środkowego, które przejęły funkcje po nerwach trwale uszkodzonych, czy częściach ucha odpowiedzialnych za słyszenie z dysfunkcją polekową.

W logice - nieporozumienie i niezrozumienie to dwie zupełnie różne sytuacje.

Iga to wysokiej klasy sportowiec, samorodek i brylant, który ktoś próbuje doszlifować wbrew standardom jubilerskim lub zupełnie nie przystającym do rodzaju materiału szlifem.
Tomasz Barański w „Angorze” nr 18/2025 zauważa, że w którymś z meczów jakiś kibic ”zaczął głośno namawiać naszą tenisistkę do odważniejszej gry i dochodzenia do siatki, a drugi starał się ją motywować- Iga wierz w siebie. Naprawdę! I przemawiał do niej z pierwszych rzędów”.

Jakie to wkur---jące, taka byłaby moja riposta myślowa do „złamasa” starającego się „pomóc”. Ale czy ów kibic wpadł na to, że Iga może sobie takich wtrętów nie życzyć, że ją to rozprasza i ustawia system wartości nisko, bo znowu ktoś spoza ekipy do tego przeznaczonej szumnie i publicznie ją poprawia, jakby mało elegancko i bez wyczucia chwili.

Co jeszcze mnie się ciśnie do ewentualnych okoliczności, jakie mogłyby przeszkadzać naszej gwieździe w osiągnięcia dotychczasowych wyników? Brak dobrej prasy, fanów przekonanych o jej niezłomności mimo czasowego dołowania w rankingach, zmiany klimatu, zmniejszenia wagi, która jej według mnie mocno przeszkadza, może mniej sytuacji, z których poddaje się w wątpliwość jej czystość farmakologiczną do, w czasie i po meczu? Kontrola najwyższą formą zaufania jest, szczególnie kontrola wewnętrzna. Jeśli Iga je coś w domu lub na wyjeździe - bada się cukier, jeśli go używa, kawę, wszystkie napoje w butelkach, żywność nieprzetworzoną i przetworzoną, nawet kuchenne przyprawy, leki, odżywki (czy nie zawierają innych chemicznych zanieczyszczeń, które nie powstały produkcyjnie, ale na przykład poprzez wtargnięcie wrogiej ekipy- obojętnie rosyjska, białoruska, ukraińska) w hotelu, campusie treningowym, w drodze na treningi i w drodze powrotnej. Sprytni Rosjanie już 30 lat temu kancerowali niesportowo i zupełnie nie fair przeciwników mogących pomieszać im szyki, nebulizatorami traktowali ich, octanami rtęci w postaci szarego proszku, który przypominał kurz na sprzętach najlepszych sportowców, szczególnie na ręcznikach używanych podczas meczów. Wystarczyło, że tak potraktowany sportowiec spocony wytarł się w ręcznik z „kurzem” octanów rtęci, a w krótkim czasie następowała obniżka nastroju, stan quasi depresyjny niezależny od kondycji psychicznej sportowca, skancerowanie systemu nerwowego, jeśli narażenie trwało dłuższy czas. Cichociemni, w sporcie oblanym kasą od sponsorów, takie metody na konkurencyjne ekipy stosują odkąd nabyli wiedzy o istnieniu takiej chemii. Wiedzy o od razu dostępnej do kupienia farmakologii, którą można w owe kancerogenne substancje połączyć i wcisnąć do butelki z antyperspirantem w sprayu, identycznym jak firmowy.

Czasem wystarczy mikro kamerka współcześnie, żeby intruza, czy kilku intruzów zobaczyć w akcji. A jeśli nie mogą wejść do miejsca treningów, bo te kamerki wychwycą czytnikami, to stosują inne metody np. wychodzącej rywalce na kort wylewają na torbę ze sprzętem niepostrzeżenie koncentrat, podając jej wcześniej bez jej wiedzy katalizatory blokujące działanie tegoż syfu na nią. Działanie odczuwa tylko przeciwniczka i słabiej gra, mdleje, odczuwa mdłości, zaczyna ją coś boleć – i pozamiatane. Poezja śmierdzących zagrywek skuteczna dla wyniku i sponsorów wydających miliony euro czy dolarów, robiących rankingi, przyjmujących niedozwolone prawnie zakłady w krajach, gdzie odbywają się mecze.

Podsumowując, nie zauważam u Igi spadku formy w ostatnim czasie. Zauważam natomiast oznaki wszystkiego tego, o czym pisałem powyżej, dokładnie analizując kilka meczów na dostępach internetowych i przeanalizowaniu prasowego krzyku, nie tylko w tygodniku Angora, ale też np. w Przeglądzie Sportowym, itp. prasie. I nie zgodzę się w ogóle z przytaczaną przez T.Barańskiego opinią internauty Jacka Plucińskiego na temat Igi.
Iga Świątek nie jest rozchwiana emocjonalnie, jest spięta pod wynik, ale wewnętrznie się na siebie złości. Że pojedyncze dobre dusze, np. rodzina są od niej izolowane mimo ich niewątpliwie pozytywnego na nią wpływu (czego by jej nie zrobili i nie wymyślili), a w zamian dostaje napastliwych obserwatorów, którzy masami ją oceniają, komentują, choć poza trenerem i sponsorami tak naprawdę nie mają do tego w ogóle uprawnień.

Na miejscu zagranicznego trenera Igi (Kto w ogóle pozwolił na zmianę, co ona miała przynieść, gdy Iga cały czas zwyciężała? Tak na logikę…) w pierwszej kolejności wprowadziłbym na kortach zasadę – wyrytą olbrzymimi literami na trybunach, przy kortach na których będzie grała, tekst (żeby się kibicom utrwaliło) – „Iga dziękuje za komentarze o jej sposobie gry, jednak nie życzy sobie ich wyrażania przez kibiców w czasie gry na kortach. Prosi o idealną ciszę.”

Taką ciszę, w której słychać zza kortów życie poza nimi, bzyczenie pożytecznych pszczół, i much, przed którymi wtedy mogłaby się skutecznie opędzać, grając swoje mecze. Chyba, że osobiście Iga Świątek jeszcze zupełnie czegoś innego sobie życzy, warto ją o to zapytać.

I na koniec popastiszuję moje wywody cytatem z kabaretu Nowaki padającym z ust Krystyny w rozmowie z księdzem Januszem – „Więcej wiary”. Więcej wiary w wybitne umiejętności Igi Świątek, bo Agnieszka Radwańska nie była tak dobra jak ona. W ogóle nie zdarzyła się do tej pory tak wygrywająca po kilkanaście meczów naraz w jednym sezonie polska tenisistka. Więcej szacunku do Igi w prasie też by się przydało. Hejterzy won. I już.
https://www.youtube.com/watch?v=mFIR8aKz7Xw
https://www.youtube.com/watch?v=q5J8oBLZPlY

Czytam, oglądam, wnioskuję. Lubię fakty, kieruję się zasadą słuszności. Being There.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Sport