Nie zmieściło się w tytule głównym: okrągły, bo trzeci, triumf Igi w WTA 500 w okrągłym, bo piątym jej finale w takim turnieju
Ponieważ, z reguły, stawiam sprawy uczciwie, to teraz też wypada.
Wytrzymałem do 4:3 w secie drugim i, po raz pierwszy w życiu, odpuściłem finał z udziałem NDN-u. Kosztem wycieczki rowerowej do lasu. Niby nie dużo, bo trochę ponad 60 km, ale liczy się podwójnie, bo ze spowalniaczem w postaci żony.
I teraz nie wiem czy mam prawo dalej uważać się za fana Igi. Ale chyba mam. No bo skoro Piotr zaparł się Chrystusa trzykrotnie w kilka minut, a mimo to Kościół wciąż ma go za Świętego, to niby dlaczego ja, który niczego i nikogo, a już szczególnie Igi, się nie zapierałem, mam z tak błahego powodu, przestać się uważać za wiernego kibica Naszego Dobra Narodowego? Dodam, że po powrocie załapałem się na powtórkę od stanu 1:3 w secie trzecim. I muszę stwierdzić, że wiele lepiej to nie wyglądało do końca.
Bogiem a prawdą był to, moim skromnym zdaniem, najsłabszy finał Igi jaki w dorosłej karierze, w ramach cyklu WTA, kiedykolwiek rozegrała. Przynajmniej z tych, które oglądałem. A widziałem chyba wszystkie za wyjątkiem tego pierwszego w Lugano. A mimo to Iga ten mecz wygrała.
Oprócz tego, co podkreśliłem w obu tytułach warto zwrócić uwagę na jedną rzecz. Na mental Polki. Wydaje się, że rośnie z każdym meczem i każdym turniejem. Tym przewyższa rywalki nie o głowę, a o piętra. I tym, w coraz większym stopniu, wygrywa z nimi mecze. Przekonanie, że wszystko da się odkręcić. Nawet w takiej beznadziejnej sytuacji i dyspozycji jak dniu dzisiejszym.
NIE JEST SZTUKĄ WYGRYWAĆ TURNIEJ CZY FINAŁ KIEDY JEST SIĘ DUŻO LEPSZYM OD RYWALA CZY RYWALKI. SZTUKĄ JEST WYGRAĆ KAŻDY MECZ, ALE SZCZEGÓLNIE FINAŁ, JEŚLI JEST SIĘ OD NIEJ SŁABSZYM.
I tak było dzisiaj. Wszystko.
PS
A swoją drogą piękny ten bilans tych jej finałów, co?
A będzie jeszcze lepszy!
Inne tematy w dziale Sport