Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik
516
BLOG

Gdy diabeł w sercu puka arytmicznie

Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

          O Eureka, facet – pardon dziennikarz Angory – został postawiony w stan oskarżenia z art. m.in. 133 kk i 135 kk. Od jakiegoś czasu zauważyć było można u tego pana przejście ze stanu sardonicznej ironii w stan permanentnej nienawiści. A tu rzeczywiście orzecznictwo i kodeks karny wyrażają się jasno – nie wolno propagować publicznie nienawiści wobec opozycyjnych poglądów politycznych, wobec osób o odmiennych poglądach religijnych czy wreszcie wobec osób, które coś osiągnęły. Nie wolno też do tej nienawiści nawoływać publicznie w ogólnopolskim tygodniku opinii. Gdybym nie wiedział, że to dziennikarz myślałbym, że to jakiś profesor nauk chemicznych, bądź informatycznych, który cierpi na brak poklasku i uwielbienia u młodych Polaków płci obojga. I z tego też powodu, gdy tylko otworzy oczy zieje nienawiścią do wszystkiego i wszystkich z powodu jakiegoś niespełnienia, wykopyrtnięcia się własnego planu uczynienia latyfundium niewolniczego - z „plebsu – durnego narodu”” wokół. Musi być ten pan w „secret life” mocno utytułowany naukowo, że pozwala sobie, a tygodnik ogólnopolski to drukuje (gdzie kontrola dobrego smaku?), wywodzić peany na cześć zawiści, działania z niskich pobudek, oczerniania kondycji umysłowej innych.  

          Popatrzmy na kabarety, posłuchajmy jak pięknie oraz rzeczywiście z klasą i polotem „Kabaret Młodych Panów” w 2018 roku robi skeczem przytyk do niewyciszonych telefonów komórkowych w miejscach publicznych. Tego polotu temu panu dziennikarzowi zabrakło już dawno. To taki typ osoby, (czy na pewno człowieka?), który wyzłośliwia się na cokolwiek, by dać upust wewnętrznej agresji lub niezaspokojeniu emocjonalnemu, czy seksualnemu. To już nie jest krytyka oparta na rzeczowych argumentach, to najczystsza w formie nienawiść i złość, która nie przystoi nawet satyrykowi. Z wielkim podziwem natomiast czytam w Angorze czasem krótsze, czasem dłuższe teksty poetyckie Andrzeja Poniedzielskiego. Tutaj kunszt i klasa, wnikliwe obserwowanie rzeczywistości mają niezwykły polot. Z tym panem (A.P.) można się umówić na męskie pogaduszki przy kawie i nie stracić czasu nawet, gdy poeta na tę kawę nie przyjdzie. Tu trzeba brać przykład z idealnej intelektualnie satyry. Może redaktor naczelny Angory zastąpi wypalonego własnymi agresjami Szpaka Panem Poniedzielskim w całości? Szczególnie kobiety byłyby strasznie rade takiej jakościowej zmianie na lepsze. Fizis pana Andrzeja Poniedzielskiego jest równie piękna jak intelekt. Wiele kobiet jest o tym przekonanych. Myślę też, że nie kwestia interpretacji tylko rzeczywistego użycia słów w konkretnym kontekście pozwoli prokuratorowi zamknąć agresję i nienawiść pana Szpaka (razem z panem Szpakiem ) w więzieniu. By oprzytomniał i przekonał się, że jednak nie jest bogiem. I nie wszystko mu wolno…
           Przypomniał mi się jeden z pracowników (kierownicze stanowisko) z firmy sprzątającej centra dystrybucyjne wielkiego koncernu spożywczego. Otóż ten pan równie wielką i skrycie jątrzoną nienawiścią posługiwał się wobec koncernu, w którym sprzątał. Co ów czynił – ano dolewał żrących środków, gdy mył podłogi magazynów, by jak najszybciej popękały. Do płynów do mycia szyb dolewał pracownikom substancji uszkadzających szkło, do toalet podawał koncentrat, zamiast wersji 1:10. Cieszyło go niezmiernie i wewnętrznie zaspokajało, gdy niszczały budynki, podłogi, toalety i lustra, w tempie wielokrotnie przewyższającym normalne zużycie. Gdziekolwiek był swoim kontrahentom rodził dodatkowe wysokie koszty, z których oni sobie nie zdawali sprawy. Odczuwał on głęboką satysfakcję, gdy dyskutował o kosztach obsługi z dyrektorem centrum i uśmiechał się z satysfakcją zwycięstwa nawet, gdy ów pomiatał nim do woli i go nie szanował… (co jest kwestią dyskusyjną czy wyobrażenia sprzątacza są obiektywne, gdy jako podległy kontrahent sobie wyobraża, że jest pomiatany, gdy dostaje ubrane w kontekst szacunku np. polecenia naprawienia błędów..). Inny zaś w tym samym miejscu psuł dostawy jako planista. Specjalnie i z satysfakcją, że koncernowi coś się w łańcuchu dostaw z jego powodu popsuło i ponosi ogromne straty. Nie zdziwiłbym się, gdyby obaj panowie szczególnie mocno i bez emocji przyglądali się umierającej na chodniku kobiecie – nie pomogliby jej, nie wezwali pomocy, tylko odganiając gapiów poczekali aż umrze – żeby przechylając głowę w prawo (dla lepszego widoku) dokładnie zobaczyć jak to robi ( jak umiera ) i czerpać z tego satysfakcję np. w czasie późniejszego ze sobą współżycia… komentując – ty widziałeś jak umierała, jak wiocha, ani dostojnie, ani bogato…  
              Przypomniał mi się także pewien konserwator w jednym z sądów rejonowych w Polsce, który w sądzie tym miał też, oprócz obowiązków konserwatorskich, obsługiwać kobiety w sekretariatach w zakresie przenoszenia akt do archiwum, albo pomocy ślusarskiej. Ponieważ, mimo posiadania żony, ów pan był homoseksualny i organicznie nie znosił kobiet, ukrywał był swoją wobec nich nienawiść pod szerokim uśmiechem i służalczością. Gdy tylko się odwracał od rozmówczyni proszącej o przysługę na jego twarzy wykwitał iście diabelski pochód odwzorowań nienawiści i tego, co jej zrobi, gdy nie będzie patrzyła… Cóż ów konserwator robił – odkąd jedna pani z grona sędziowskiego przestała mu płacić miesięcznie do ręki 50 zł za odgarnianie liści z podjazdu parkingowego sądu – podlewał drzewa rosnące w alejce żrącą substancją by uschły, a na schody marmurowe i lastriko wewnątrz sądu wysypywał szczególnie zjadliwą sól, która niszczyła i buty pracowników sądu i podłogi. Gdy wszyscy byli zajęci schodził do swojego magazynku w piwnicy i onanizował się po to, by szczególnie dobrej i uczynnej referentce wetrzeć spermę w poszycie krzesła… Po co ? By czerpać ukrytą satysfakcję z tego, że ona nie zdaje sobie sprawy z tego – że praktycznie na nim siedzi… Zgroza.
             Jedna z osób, która jest moją inspiracją dla pisania niektórych tekstów na blogu, posiadała i chyba jeszcze posiada stalkera. Ów stalker zaczął ją prześladować, krótko po tym, jak w ekipie remontowej malował jej mieszkanie. Dostawała głuche telefony nocą, ukradł jej w czasie remontu klucze i dorobił komplet dla siebie. Przychodził do mieszkania pod jej nieobecność i kąpał się w jej płynie do kąpieli, w jej wannie. Przebierał się w jej rzeczy osobiste, kropił się jej perfumami i wychodził ucharakteryzowany na miasto. Wszystko robił dlatego, że go nie chciała. Podawał się za nią w barach i wypijał wódkę, pożyczał pieniądze na jej konto i szkalował rodzinę, czasem wkurzał sąsiadów. Kiedy owa stalkowana osoba nadal miała uśmiech na twarzy, a bała się go tylko skrycie (by nie dawać mu satysfakcji panowania nad jej emocjami), bo normalnie funkcjonowała w środowisku, zaczął w jej mieszkaniu psuć sprzęty, wycinać dziury w skarpetkach i rajstopach, brudzić jej bieliznę, rozkręcać krany, psuć urządzenia rtv i agd, uszkadzać wymiocinami żywność, kraść monety ze skarbonki, szarpać za klamkę u drzwi nocą lub nad ranem. Umieścił nawet kamerę w toalecie, by sobie oglądać jak siada na sedesie…
                  W tych czterech przypadkach podobieństwo do chęci panowania nad człowiekiem jak bóg, by człowiek był posłuszny, podporządkowany w całości, spolegliwy i wiernie wykonywał rozkazy władcy, jest tożsame. Tożsame jest też czynienie krzywdy i wyrządzanie szkód materialnych dla własnej satysfakcji. Tożsame jest też w konsekwencji oprócz wyszydzania szantażowanie zdjęciami, nagraniami z sytuacji intymnych, czy wpuszczanie kratkami wentylacyjnymi octanów etylu w wysokim stężeniu, by obiekt działań zachorował, ale nie umarł… Gdyby obiekt umarł nie byłoby w rozumieniu takiego szaleńca zabawy, która ma dla niego trwać w nieskończoność.
                 Dobrze, że oprócz konstytucji RP, na którą czasami powołują się też pieniacze, szaleńcy i onaniści, istnieje system ustaw z przepisami prawnymi, które zakazują nadinterpretacji praw obywatelskich prowadzących do wynaturzeń, jak w tych powyższych przykładach. Ewidentnie brakuje takim indywiduom wiedzy na temat tego co wolno, a czego nie wolno (nauka socjalizacji jeszcze w przedszkolu) wobec innych osób. I pewnie mylą pojęcia, a molestowanie i gwałty delikatnie interpretują jako ślady „uzasadnionego” mobbingu. I pewnie też im się wydaje, że ich przestępstwa nigdy nie zostaną wykryte, bo są z pozoru niewidoczne dla większego grona osób. A ofiara się przecież nie poskarży, na to w skrytej nienawiści i w aureoli wzbudzanego strachu, liczą… Od tej pory ci bogowie powinni liczyć oszczędności, które wydadzą na odszkodowania i zadośćuczynienia za doznaną krzywdę…

PS.          Pytania do prokuratora – czy dziennikarz wyrażał we wszystkich artykułach w Angorze tylko dezaprobatę dla kogoś lub czegoś, czy też stwierdzał fakty na podstawie swojej wiedzy? Bo jeśli stwierdził – "durny naród" – to niestety obraził (patrz wymowa postanowienia SN z dnia 27.08.2016r. sygn.akt IV KK 53/16). Trudno uznać, że artykuł oddany w terminie, a pisany cyklicznie (wiele razy przewija się podobny temat i słowa w poprzednich wydaniach), jest pisany pod wpływem nagłych emocji. Jeśli jest nawoływaniem do nienawiści wobec narodu polskiego, to art.256 i następne również w części orzeczniczej jest tu właściwy. 

             "Znieważenie będące wypowiedzią ocenną, służy okazaniu człowiekowi pogardy, poniżeniu go. Intencją sprawcy nie jest więc opisanie wnikliwie i faktograficzne zachowań, jakich dopuściła się osoba albo grupa osób". Dlatego uważam (biorąc pod uwagę charakter, typ osobowości dziennikarza i jego poglądy polityczne oraz funkcjonowanie w różnych środowiskach), że swoimi artykułami wyrażał pogardę wobec „durnego narodu polskiego” skupionego wokół kościoła katolickiego i obecnego rządu. Takie nawoływanie do nienawiści jest karygodne.

            Być może w badaniach psychiatrycznych i psychologicznych biegli specjaliści stwierdzą, że narcyzm, egoizm i przekonanie o swoim lepszym niż inni wykształceniu czy mądrości, przesądza o tym, że ktoś wobec "durnego" narodu nawoływał do nienawiści i obrażał. Mam nadzieję, że dziennikarz ten nigdy z cudzego lub swojego majątku nie finansował kampanii prezydenckiej antyklerykalnego Janusza Palikota, bo to ewidentnie świadczyłoby przy okazji o wyczerpaniu znamion ustawowych kilku przestępstw z kk. W piśmie świętym jest napisane; " A gdyby ktoś wobec mojego brata najmniejszego źle postąpił....(...).

PS.2.

Proszę przy czytaniu wziąć pod uwagę także następujące pozornie niezwiązane ze sprawą fakty:

1) http://www.ny.pl/Lista_Wildsteina/f/fe.html IPN BU 00200/687- FELCZAK JULIUSZ - IPN BU 001102/147

2) Afera w bydgoskiej jednostce wojskowej "4406" notka internetowa z 10.05.2005 r. cyt. : „Afera w bydgoskiej jednostce wojskowej "4406" znajdzie swój finał w sądzie. W przyszłym tygodniu żandarmeria postawi zarzuty siedmiu osobom, zamieszanym w ujawnienie i wykorzystywanie tajnego prefiksu centrali telefonicznej jednostki. Okazało się, że żołnierze z jednostki "4406" przy ulicy Szubińskiej nabili 75 tysięcy złotych rachunku telefonicznego. Ktoś ujawnił tajny prefiks, przez który łączono się z telefonami komórkowymi i zamiejscowymi.” Tożsama, nieujawniona do tej pory afera telefoniczna dotyczy jednostek wojskowych w Sulęcinie, Międzyrzeczu, Poznaniu i Szczecinie. Tam rachunki są mniejsze i przeszły gładko przez oko kontroli. Informacja od źródła dotyczyła zaobserwowania elektronicznego zaprogramowania wojskowej centrali telefonicznej w ten sposób, żeby na wybranym numerze wewnętrznym wykonywać oraz odbierać (korzystając z tajnego prefiksu ukrytego przez program informatyczny) rozmowy telefoniczne krajowe i zagraniczne. Przeprogramowania mógł dokonać Ryszard D., były pracownik firmy Orange, chórzysta, poeta, tele-informatyk, biegacz. Da Vinci współczesnej teleinformatyki, który pobierał nauki programowania za granicą i czasami dorywczo pracował w firmach farmaceutycznych. Prawdopodobnie wykorzystywał on tajny prefiks również do prywatnych kontaktów towarzyskich. Być może pracuje lub pracował kiedyś jako planista w „spożywce” lub szef naprawiaczy w firmie produkującej sprzęt RTV.

3) Obecnie bohater negatywny w przykładach może być związany z administrowaniem informatycznym polskich bibliotek. .. na innym nazwisku...


Czytam, oglądam, wnioskuję. Lubię fakty, kieruję się zasadą słuszności. Being There.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka