Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik
194
BLOG

Rysiu erotoman, nie tylko gawędziarz. Seksowny inżynier. XXX

Czansi Ogrodnik Czansi Ogrodnik Polityka Obserwuj notkę 2

A teraz ku pokrzepieniu serc, w czasie polowania na czarowników pedofilii, czas wkleić tutaj w bloga również temat śmieszny, czy może drażliwy dotyczący jednego z pracowników Wojewódzkiej Dyrekcji Dróg, kraj działania oczywiście Polska, być może tzw. ściana zachodnia. Literę miasta wojewódzkiego pominę, żeby podając fakty zgodne z rzeczywistością, nie dostać rykoszetem za obrazę moralności, czy zniesławienie. Otóż celem niniejszej treści jest ukrócenie polowania na kobiety zatrzymujące samochody na autostop, które prowadzi od kilku lat pan Rysiu Ł. W pracy koleżanki określają pana Rysia jako szczególnie nieszkodliwego, czasami chwytającego za kolano, gawędziarza wprawiającego panie w konsternację lub dobry humor w zależności od rodzaju kręgosłupa etyczno-moralnego przez nie prezentowanego.

Otóż pan Rysiu jadąc autem służbowym wojewódzkiej dyrekcji dróg lubi zabierać panie do samochodu, by je gdzieś na trasie przejazdu podwieźć. Jednak przy tym podwożeniu Pan Rysiu prowadzi konwersację odbiegającą zgoła od prawidłowej i panie w czasie rozmowy i jazdy „uzdatnia” słowem lub czynem (inna czynność seksualna) do chęci odbycia z nim aktu płciowego. Otóż Pan Rysio proponuje zjazd do lasu służbowym autem lub kawę w mieście i hotel, a dla dzierlatek wyglądających zgoła mało atrakcyjnie, ale posiadających cechy ludzkie damskie wprost proponuje tzw. „obciąganko” w służbowym aucie! I Pan Rysio jakby zapytać go o nazwisko nie poda nigdy nagabywanej prawdziwego. Natomiast lubi przedstawiając się podawać nazwiska kolegów z wojska np. Rysia Dubińskiego, kolegi Wlaźlika czy Jankowskiego z którejś z komend policyjnych w Polsce lub innych, które przyjdą mu na myśl w celu ukrycia tożsamości własnej, by ofiara w razie ewentualnej ciąży po jednym razie nie znalazła winowajcy. Pan Rysiu dużo jeździ i podobno jest inżynierem. W domu podobno prawomyślny, choć późno ten dom odwiedzający. Pan Rysiu, co słychać w opowieściach kobiet, które miały wątpliwą przyjemność zostać zabrane przez niego do służbowego auta, to facet łysy, w zależności od pory dnia wyższy lub niższy, ale też bez jakiś wyraźnych cech szczególnych poza pociągłą w niektórych opisach twarzą, podobną do tej z bajek o dwóch budowlańcach pt.: „Sąsiedzi”. Pan Rysiu, gdy któraś z kobiet szczególnie mu przypadnie do gustu, potrafi taką dopaść na autostopie drugi i trzeci raz i być zdziwiony odmową. Pan Rysiu lubi, gdy kobieta nie może wysiąść, jest jakby uzależniona w czasie jazdy całkowicie od kierowcy, bo się spieszy lub nie stać jej na autobus. Lubi Pan Rysiu widzieć panikę w oczach kobiet, strach, co go jeszcze bardziej podnieca i zaczyna wtedy opowiadać, że tak dawno nie miał kobiety, że ta którą zabrał powinna skorzystać z okazji i mu pomóc, bo cierpi, a spermę ma już od nieużywania wręcz zieloną nie białą, taki jest wyposzczony. Po czym czasami zjeżdża i prezentuje nabrzmiałego penisa, w aucie służbowym, państwowego urzędu.

Nasuwa się pytanie. Jeśli taki goryl, bo nie człowiek, potrafi wykorzystać sytuację do własnych przyjemności podczas poruszania się państwowym służbowym autem wojewódzkiej dyrekcji dróg(czyli podczas pracy), to gdzie jest odpowiednia kontrola by taki proceder tegoż inżyniera ukrócić? Dlaczego w autach służbowych nie ma kontroli pracodawcy wykluczającej używania auta do stręczycielstwa, czy używania na tylnym siedzeniu? Kto potem obejmując auto do przejazdu będzie nieświadomy, że być może siedzi, prowadząc, na resztkach spermy Pana Rysia?

Leczyć taki przypadek to mało, a wyeliminować takie zachowania u zajmującego ważne stanowisko urzędnika, pomocnego przy budowie obwodnic dla dróg wojewódzkich, czy krajowych, to rzecz trudna. Apeluję do właściwego, wymienionego z nazwy urzędu o kontrolę poczynań wszystkich panów Rysiów w czasie jazdy służbowymi autami, choć może zdarzył się taki ciężki przypadek tylko jeden w całej firmie.

Niektórzy czytający i wpadający w popłoch z powodu użytego tu (a cytowanego za sprawcą, czy ofiarami) słownictwa, powinni zdawać sobie z tego sprawę, że aby wejść w środowisko w celu pozyskiwania informacji, należy to środowisko rozumieć i posługiwać się w nim określonego rodzaju słownictwem czy zachowaniami, często nie mającymi nic wspólnego z autentycznym dla dziennikarza sposobem wypowiedzi czy etyki lub moralności. Zresztą to oczywista oczywistość. 


Czytam, oglądam, wnioskuję. Lubię fakty, kieruję się zasadą słuszności. Being There.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka