Wojtek Wojtek
150
BLOG

Korea Kim-Ir Sena

Wojtek Wojtek Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Z Koreą Północną miałem możliwość spotkać się osobiście pod koniec lat 80. XX w. Gdzieś na przełomie lat 1987-1988. Dostatecznie dawno, by nie pamiętać dokładnie tego czasu. Nie wyjeżdżałem tam, to ONI przybyli do Polski. Grupa studentów-doktorantów. Kilka osób trafiło do Łodzi czy też do Poznania, a jedna osoba do Wrocławia.

W czasie wolnym spacerował po alejkach niewielkiego parku facet w garniturze, drobniutki, z charakterystycznym znaczkiem w klapie marynarki.

Po kilku godzinach wzajemnego oglądania się (ja tam wykonywałem prace na terenach zielonych) doszło do pozdrowienia się i wymiany pierwszych słów. mówił po Polsku, więc z porozumieniem się nie było aż tak bardzo trudno. Jednak nie wszystko rozumiał po polsku z uwagi na brak znajomości słownictwa. Normalne.

W klapie miał maleńki znaczek z podobizną Kim-Ir-Sena, prezydenta swojego państwa. Chodził po parku, bo miał trochę czasu wolnego od zajęć. Robił tutaj doktorat. Nasza znajomość przeciągnęła się na kilka miesięcy. spotykaliśmy się i próbowaliśmy rozmawiać. On chwalił polskie samochody i polskie oraz rosyjskie lodówki. Ja posunąłem się do prowokacji i zwróciłem uwagę na legendarne własności produktów japońskich, które na naszym rynku były wtedy rzadkością. Zareagował od razu i to bardzo ostro. Wyjaśnił, że oni - Koreańczycy - są narodem biednym i nie stać ich na tak drogie produkty. Drogie, bo w zasadzie nienaprawialne i tam przedmiot raz kupiony przechodzi z pokolenia na pokolenie. A polskie samochody, w odróżnieniu od tych japońskich, można naprawić samodzielnie leżąc pod samochodem na trasie podróży. Japońskie muszą być serwisowane w drogich stacjach, na co trudno jest zdobyć się społeczeństwu koreańskiemu...


Rozmawialiśmy albo też próbowaliśmy rozmawiać na różne tematy. Ja nie znałem języka angielskiego, on nie umiał po rosyjsku, chociaż ten właśnie język miał być językiem uniwersalnym znanym na całym świecie.

Wiele dowiedziałem się o kulturze Chin, Japonii oraz Korei i łatwo było mi doczytać więcej informacji. Pismo chińskie obowiązujące w tamtym rejonie było tworzone jako obrazki logiczne. Symbolami stałymi były drzewo, słońce i człowiek. Układ tych elementów był zalążkiem dalszych przesłań. Chińczycy opanowali cały ten obszar i tak przed wiekami następowała wymiana kulturalna z Japonią, potem z Koreą. Język chiński był trudny, ale jego uproszczona postać przyjęła sie w pozostałych krajach. Wojny między tymi narodami były zjawiskiem częstym, więc i wymiana ludzi była duża. Raz jedni, raz drudzy byli we wzajemnych relacjach zwycięzcy i poddanego.

On był synem koreańskiego ministra, który jeszcze przed rokiem 1939 był ministrem odpowiedzialnym za kontakty gospodarcze z państwem polskim. W pamięci rodziny pozostały bardzo dobre oceny tych relacji. Próbowałem dowiedzieć się więcej na temat dlaczego, ale tu była już bariera subtelności językowych. Przyjmijmy, że słowo "ojciec" po polsku może być odpowiednikiem "ojciec", "dziadek" w języku koreańskim, więc to ojciec ojca mojego rozmówcy (dziadek) był ministrem koreańskim przed II wojną światową.

Uwikłanie Japonii w II wojnę światową wiązało się z komplikacjami, bowiem sama Korea była albo pod panowaniem chińskim albo też japońskim, pozostały wzajemne niechęci trwające do dzisiaj. Ale jeżeli pismo chińskie jest zbiorem nieograniczonym o kształcie niemal dowolnym, to już pismo japońskie jest budowane na bazie prostokąta. Z kolei pismo koreańskie zostało tworzone na bazie kwadratu.


Dowiedziałem się także o karności społeczeństwa koreańskiego. Tam powszechnym zwyczajem jest umiejętność walki wręcz a sztuki wojenne znane jako "karate" czy też "yudo" są kanonami znanymi wszystkim. Jeżeli ktoś tych kanonów nie znał, to nie postrzegano go jako "człowieka honoru". Z takim, który nie znał konwencji sztuk walki, nie liczono się.

Konflikty także rozwiązywano w prosty sposób. Strony konfliktu wymieniały ukłony, po czym pozorowano atak. Druga strona demonstrowała obronę i następnie znowu wymieniano pozorowany atak - coraz trudniejszy do obrony. Strona, która nie była w stanie obronić się przed pozorowanym atakiem, oddawała poddańczy hołd silniejszemu przeciwnikowi i pozostawała lojalna. Czasem jednak dochodziło do rzeczywistej walki. Wiadomo, że wygrywał lepszy.

Jeden warunek obowiązywał zawsze. Była to lojalność względem silniejszego. Jeżeli ktoś miał inne zdanie, musiał zwyciężyć niepokonanego, potem musiał zabić jego synów i po totalnym zwycięstwie mógł ogłosić się nowym panem lokalnej społeczności.

Mój znajomy dodał, że ich koreańska policja zna takie szkoły walki wręcz, które nie są znane osobom spoza tej elity i są to osoby bezwzględne. Tam już nie ma żadnej litości a przeciwnik zostaje pobity tak, żeby nie podniósł więcej ręki na władzę.

Uważam, że te "relacje" mają swoją wagę właśnie teraz. Koreańczycy są narodem biednym i za miskę ryżu gotowi są płacić życiem. Zazwyczaj są nad wyraz karni i pracowici. Poza tym umieją zadawać ciosy tak skuteczne, że są w stanie powalić każdego, kto nie zna ich szkoły walki. Pogróżki wnuka Kim Ir Sena są bardzo groźne.

Jakakolwiek wymiana ciosów nie może być prowokacją bez pokrycia. Zawsze będzie to walka na śmierć i życie - tak to wygląda w oczach społeczeństwa północnokoreańskiego. Oni nie znają litości i są bardzo karni. Wszystkie rozkazy wykonają skrupulatnie.

My, Europejczycy nie dorównujemy im w niczym, Naszą wiedzę zastępuje buta i pieniądz. Oni mają swój honor. My jesteśmy bezradni w walce wręcz z przeciwnikiem. Dla nich umiejętność walki wręcz jest jedyną formą obrony. W ich kulturze broń mogą posiadać tylko nieliczni, społeczeństwo nauczyło się walczyć o swoje miejsce tylko za pomocą technik walki zapożyczonych od podpatrywanych zwierząt - zbrojnych tylko we własne zęby oraz pazury oraz wyćwiczoną zwinność...

image

http://www.rp.pl/storyimage/RP/20170302/SWIAT/170309737/AR/0/AR-170309737.jpg&MaxW=980&imageversion=MainTopic1


Uważam, że nie można bagatelizować pogróżek Kim Dzon Una. Trzeba też pamiętać, że ma on znaczną grupę swych wiernych poddanych, którzy gotowi są oddać w walce życie w obronie honoru swego wodza.




Wojtek
O mnie Wojtek

O mnie świadczą moje słowa...  .

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka