Wojtek Wojtek
54
BLOG

pisałem, ale tylko sobie a muzom, względnie do szuflady...*

Wojtek Wojtek Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Od zawsze ciągnęło mnie do pisania i nawet pisałem, ale tylko sobie a muzom, względnie do szuflady. Bywało, że próbowałem zainteresować moimi pracami poszczególne wydawnictwa, lecz szacowni redaktorzy naczelni z reguły odrzucali je, tak jakby wpadło im w ręce coś obrzydliwego, na co mieli nawet swoje określenie: „literatura obrachunkowa ze Związkiem Radzieckim”.

Często słyszałem, że praca jest ciekawa, dobrze napisana, wartościowa etc., lecz nie nadaje się do wydania. Wreszcie ręce opadły, chociaż zdarzało się, że ożywiały się i znowu brały pióro. Przez kilka lat pisałem do prasy lokalnej, związkowej i samorządowej.

Z radością powitałem lata 1980 i 1989. Ujrzałem wówczas światełko w tunelu... nie dostrzegłem jednak, że ten tunel z drugiej strony jest zabetonowany (dosłownie i w przenośni). Kapitalizm był łakomy, bo niewspółmiernie wygłodzony. Chcąc w nim wydać książkę, trzeba było być finansowo urządzonym.

Uznałem, że rujnować się dla zaistnienia w księgarniach nie ma sensu. Tak więc zmieniły się warunki ustrojowo-społeczne, a reszta jak była zastoiną, tak nią została.

 

***

 Wywodzę się z rodziny do cna polskiej, do bólu patriotycznej. Mój ojciec na ochotnika zgłosił się do Legionów J. Piłsudskiego już w 1918 roku. Za waleczność i inne zasługi otrzymał ziemię i przeniósł się na Kresy Wschodnie do osady wojskowej Woławka , gmina Woławel, powiat piński na Polesiu.

Tam właśnie w 1934 roku przyszedłem na świat, jako szóste w kolejności dziecko. Na świecie było mi cudownie i beztrosko, ale krótko. 17 września 1939 roku szczęście rodzinne prysło niczym bańka mydlana.

10 lutego 1940 roku całą moją rodzinę wyrzucono z ciężko wypracowanej własności i zesłano pod biegun północny na głód i poniewierkę. Ta gehenna trwała ponad sześć lat. W tym czasie nasza dziewięcioosobowa rodzina zmalała do trzech osób. Do kraju, do Gostynina wróciłem jako strzęp człowieka – dziecka, które następnie przerzucano z jednego domu dziecka do drugiego, potem do domu młodzieżowego, by wreszcie (gdy osiągnąłem wiek 18 lat) kazać mi się usamodzielnić, nie udzielając żadnej pomocy.


***

W publikacji, którą zatytułowałem „Z Polesia do sowieckiego łagru”, opisuję to, co przeżyłem, ale także wielu mi podobnych. Uważam, że warto tę wiedzę przekazać innym, mimo że niniejsza historia z całą pewnością nie jest przyjemna.

Ponad sześć lat przebywania w ekstremalnych warunkach, najpierw w strefie podbiegunowej, potem na Kaukazie, spowodowało, że niespełna sześcioletni chłopiec – jeśli przeżył – musiał nagle wydorośleć, zapominając o tym, że odebrano mu prawo do życia w normalnych warunkach, a tym samym pozbawiono normalnego dzieciństwa. To była szkoła życia, urabiająca i kształtująca ludzi – szczególnie dzieci i młodzież – w trybie przyśpieszonym, często wbrew ich woli.

Sześć lat to dla jednych TYLKO sześć lat, natomiast dla innych AŻ sześć lat – lat niemiłosiernie długich, w czasie których, będąc dzieckiem, można było wypłakać oczy, wcale się tego nie wstydząc. Można było także stać się wykolejeńcem, zbirem, łotrem, potworem, złodziejem i bandytą. I można jeszcze było wraz z krwawą plwociną wypluć Rosję – i wszystko z nią związane – nie zdając sobie wówczas sprawy z tego, że i w tym kraju są LUDZIE, którzy cierpią na równi z innymi.


-------------------------------------------------------------------------

*)    Edward Studziński, Z Polesia do sowieckiego łagru, Wydawnictwo  NORTOM, Wrocław 2012, s. 50, fragment książki za zgodą i na prośbę Autora.



Zobacz także:


https://www.salon24.pl/u/dobrezycie/859004,wiosna-i-lato-nadzieja-na-zycie


https://www.salon24.pl/u/dobrezycie/859261,ziobro


https://www.salon24.pl/u/dobrezycie/704393,zbudowalismy-juz-kapitalizm




Wojtek
O mnie Wojtek

O mnie świadczą moje słowa...  .

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura