doku doku
348
BLOG

RPA a sowiecka propaganda

doku doku USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Kończę właśnie najnowszą książkę o badaniach podziemnego życia. Wiele kilometrów w głąb ziemi, w skałach kłębi się życie, którego biomasa przewyższa znaną nam biomasę naziemną. Ale notka jest nie o tym. Jest o moich poglądach politycznych na temat sytuacji w RPA w czasach PRL. Dopiero teraz zrozumiałem, jak pozwoliłem się komuchom ogłupić. A wydawało mi się, że jestem taki czujny, że słucham RWE, że przekręcam wszystkie "fakty" podawane przez oficjalna propagandę. Potrafiłem nawet wymyślić prawdę na podstawie sowieckich kłamstw. Raz kiedyś usłyszałem, jak czerwoni w TV potępiają jakąś inwazję na jakąś wyspę. Od razu zrozumiałem, jak czytać zdanie: "Armia USA dokonała inwazji na wyspę X, obaliła tamtejszy rząd i zainstalowała marionetkowy rząd proamerykański". Przeczytałem więc: "Armia USA wyzwoliła wyspę X z okupacji kubańskiej. Rok wcześniej sowieccy rebelianci wspierani przez kubańskich komandosów dokonali zamachu stanu i ogłosili rozpoczęcie budowy socjalizmu". Dopiero później dowiedziałem się, że domyśliłem się prawdy - że naprawdę wyspa była okupowana przez Kubańczyków.

I taki sprytny, taki inteligentny człowiek, jak ja, dał się ogłupić komuchom w kwestii RPA. Nawet w roku 1990, kiedy skojarzyłem że upadek apartheidu jest jak upadek socjalizmu - że zbrodnicze reżimy upadają utraciwszy wsparcie ZSRR. Troszkę byłem zdziwiony, gdy przeczytałem w 1990 roku, że Mandela wyszedł z więzienia i rozpoczął negocjacje z rasistami, ale przyjąłem to do wiadomości naturalnie, że Afrykanerów wspierał rząd ZSRR, jak wszystkich zbrodniarzy na świecie... ale to nie spowodowało głębszej refleksji, a mianowicie, że wszystko było kłamstwem.

Otóż w czasach PRL wierzyłem naturalnie, że apartheid nie jest zły, skoro czerwoni uważają go oficjalnie za zły. A skoro nie jest zły, to USA nie potępiają RPA, ale traktują RPA jak inne niezaprzyjaźnione kraje zachodnie. Nasi komuniści pisali w gazetach, że USA łamią sankcje ONZ, że współpracują z południowoafrykańskimi biznesmenami i naukowcami (dopiero przedwczoraj dowiedziałem się, że to nieprawda), a ja dałem sobie wmówić to kłamstwo. Nawet wtedy w roku 1990, gdy zrozumiałem, że rasistowski reżim funkcjonował dzięki pomocy Rosji, zapomniałem odkręcić sobie w głowie te wszystkie fałszywe wyobrażenia na temat RPA. Dopiero kilka dni temu dotarło do mnie, że USA były największym wrogiem RPA.

To USA pilnowały przestrzegania embargo. To USA szpiegowały w RPA, żeby przyłapać jakieś firmy i władze RPA na łamaniu embargo. Każdy naukowiec z USA, który chciał coś zbadać, był w RPA szykanowany jako podejrzany o szpiegostwo. Mikrobiolodzy badający życie podziemne, byli dodatkowo podejrzewani o szpiegowanie w poszukiwaniu nielegalnych składowisk szkodliwych odpadów, żeby jeszcze bardziej skompromitować władze RPA w oczach świata. Bardzo grzeczne i pochlebne opisy przygód mikrobiologów w kopalniach władze RPA odbierały jako atak na rzekomo kiepskie przepisy bezpieczeństwa w kopalniach. Na cle byli szykanowani tygodniami. Z początku opisy tych naukowych przygód wydawały mi się jakieś dziwnie sztuczne - aluzje niezrozumiałe - opisy min i zachowań afrykanerów - ta niezrozumiała atmosfera napięcia... i dopiero do mnie dotarło, że Amerykanie byli wrogami RPA i tak byli traktowani przez rządzących rasistów. Dopiero z Murzynami Amerykanie zaczęli się dobrze dogadywać. Zabierali ze sobą czarnych studentów i doktorantów, żeby zachęcić Murzynów do studiowania i ośmielania się, bo Murzyni w RPA byli z początku bardzo nieśmiali, jako pomysłodawcy i inicjatorzy badań naukowych - byli naprawdę ofiarami apartheidu i Amerykanie pomagali im odzyskać w pełni człowieczeństwo. A wszystko to robili taktownie i dyskretnie - finansowali i przygotowywali wspólnie warsztaty naukowe.

A najbardziej mi się podoba to, że autor książki, ani sobie, ani swoim kolegom nie przypisuje zasług. Bardzo skromnie przedstawia te wszystkie zabiegi, jako środki do celu, którym była dla nich prawda i rozwój nauki. Że miejscowi studenci byli przydatni do pomocy w badaniach, miejscowi naukowcy byli pomocni w tym czy tamtym, że budowanie zaufania do Amerykanów w środowisku administracji i biznesmenów od kopalni złota służyło szybszemu załatwianiu formalności, niekoniecznie koniecznych. Takie właśnie czynienie dobra bez deklaracji intencji czynienia dobra, jest najlepszym sposobem czynienia dobra. I jak tu nie kochać Amerykanów?

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka