doku doku
114
BLOG

ESTETYKA – najtrudniejsza dyscyplina filozofii

doku doku Kultura Obserwuj notkę 2

Zauważyłem w niektórych dyskusjach błędne rozumienie zagadnienia subiektywności i dowolności ocen - co się komu podoba. Pomyślałem, że warto przypomnieć sobie, jak należy rozumieć podstawy estetyki. Estetyka, w przeciwieństwie do pozostałych jednowymiarowych dyscyplin filozofii, jest u swoich podstaw dwuwymiarowa, dlatego jest zdecydowanie trudniejsza w uprawianiu. Każdą inną dyscyplinę (logikę, (meta)fizykę, etykę) możemy porównać do osi liczbowej.

Estetyka jest jak płaszczyzna liczb zespolonych. Powodem tej złożoności estetyki jest krzyżowanie się dwóch osi (w filozofii oś tworzy kategoria podmiot-przedmiot): 

1) Relacja podmiot-przedmiot, gdzie podmiotem jest artysta, a przedmiotem – dzieło sztuki.

2) Relacja podmiot-przedmiot, gdzie podmiotem jest odbiorca, a przedmiotem – piękno.

Powiązanie między tymi dwoma osiami jest następujące:

Aksjomat estetyki:

„Jeżeli dzieło sztuki jest przedmiotem estetyki, to istnieje odbiorca, dla którego to dzieło sztuki jest pięknem.”

Warto zauważyć, że twierdzenie odwrotne nie jest prawdziwe. Istnieją przedmioty estetyki, które nie są dziełami sztuki (np. wytwory przyrody), ponieważ nie były nigdy dziełem żadnego artysty.

Teraz możemy przejść do sedna. Skąd wiemy, kiedy odbiorca jest w relacji z pięknem? Mówiąc mniej formalnie: Skąd wiemy, że zachwyt pięknem jest szczery? Czy estetyka, jako dyscyplina wymaga wsparcia z zewnątrz (np. z etyki czy psychologii) w postaci wiedzy o tym, czy można ufać odbiorcy? Moim zdaniem narzucającym się wnioskiem jest odpowiedź „tak”.  

Wyobraźmy sobie, że chcemy, aby estetyka była samowystarczalna. Musimy więc założyć, że każdy zachwyt jest z definicji równie szczery. Prowadzi to do absurdalnej subiektywności estetyki – że wszystko jest piękne, czyli nie wyróżnia się spośród innych obiektów. A to prowadzi do wewnętrznej sprzeczności – pojęcie „piękna” staje się puste.  

Drugim wyjściem jest zdefiniowanie wewnątrz estetyki dodatkowego aksjomatu, mówiącego coś o tym, kiedy relacja odbiorca-piękno jest możliwa, a kiedy nie. Mielibyśmy więc wewnątrz estetyki obiektywne kryterium mówiące, że istnieją obiekty, które nigdy nikomu nie mogą się wydać piękne. Czy tak zdefiniowana estetyka nie jest sprzeczna z naszym intuicyjnym pojmowaniem estetyki? Jest dla mnie oczywiste, że od estetyki wymagamy pewnej elastyczności. Nie może być tak, że coś na pewno nigdy nikomu w żadnej kulturze się nie spodoba – nigdy nie możemy wykluczyć, że jakaś nieznana nam dzika kultura potraktuje dany obiekt jako przedmiot piękny. 

A więc rozumiemy już, że muszą istnieć jakieś metody odróżniania szczerego zachwytu od zachwytu udawanego, nawet jeśli jest to zachwyt w formie teksu pisanego, np. „ja, doku, przysięgam, że język tekstu, który piszę, budzi mój zachwyt swoim pięknem”. Intuicyjnie czujecie jakoś, że nie może to być szczere, mimo że nie widzicie mojej twarzy. Nie będziemy w tak podstawowej, wręcz przedszkolnej notce, wdawać się w metody ustalania szczerości zachwytu. Wystarczy wiedzieć, że jest ich wiele.  

Teraz czas na konkluzję. Nie jest prawdą, że każdą profanację można uznać za dzieło sztuki, nawet jeśli zrobił to artysta i komuś to się (nieszczerze) podoba, jako piękno. 


doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura