Bronisław Wildstein Bronisław Wildstein
128
BLOG

Rozdział Dwunasty

Bronisław Wildstein Bronisław Wildstein Polityka Obserwuj notkę 6

Biskup Korytko przyjął Starca w budynku kurii na skwerze ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego. Nie sposób porównać go ze splendorem pałacu na placu Franciszkańskim, szepnęło coś do ucha księdzu Mikołajowi. Biskup wskazał miejsce po drugiej stronie stolika. Siostra zakonna postawiła porcelanową zastawę i talerzyk z ciasteczkami. Z wygiętego dzióbka czarna struga kawy wypełniała jasno przeźroczyste filiżanki.
Ksiądz domyśla się, po co go poprosiłem? – rozpoczął Korytko, kiedy siostra zakonna zniknęła bezszelestnie.
Chyba się domyślam, wasza ekscelencjo – Starzec wolał zachować wszystkie przedsoborowe formy.
I co ksiądz ma na swoje usprawiedliwienie? – głos Korytki był suchy, jego długie palce zaplotły się i spoczęły na stole.
Nie widzę powodu, aby usprawiedliwiać się, chociaż nigdy do końca nie znamy głębi swoich grzechów...
Niech ksiądz nie robi facecji! – przerwał mu zniecierpliwiony głos. Twarz biskupa ściągnęła się, usta wydęły. Palce nerwowo strzepnęły nieistniejący pyłek z sutanny opinającej pierś. – To nie czas na żarty! Jakim prawem ksiądz obraża swoich kolegów?! Grozi im, szantażuje? Czy ksiądz zdaje sobie sprawę, że narusza nie tylko etykę, ale i prawo kościelne i powinien zostać pociągnięty do odpowiedzialności?
Jeśli chodzi o księdza Pastuszka, to nie obrażałem go. Przypomniałem mu tylko jego grzech, za który nie rozliczył się dotąd.
Ksiądz jest jego spowiednikiem?! – biskup pytał z ostentacyjną ironią. Wypił łyk kawy, spojrzał z lekkim skrzywieniem na imbryczek, na Starca, znowu na imbryczek. Dłoń bawiła się filiżanką.
Nie, ale chyba nie powinienem obojętnie przechodzić obok zła, zwłaszcza jeśli dzieje się ono w Kościele i zagraża nam wszystkim...
Czy to nie nadmiar odpowiedzialności: za cały Kościół, za księży? Czy taki nadmiar odpowiedzialności nie trąci pychą?

To nie pycha, ekscelencjo. Ksiądz Pastuszek był agentem. Wydał na umęczenie księdza Augustyna. Nadal utrzymuje kontakt z prowadzącym go wcześniej funkcjonariuszem Edwardem Zadrą. Wciągnął go chyba do IKK. Teraz, jako przedstawiciel Kościoła, działać ma w konsorcjum, które produkować będzie sztuczną krew. Jego ekscelencja wie, o co chodzi, bo jest w radzie nadzorczej tego przedsięwzięcia... Mam mówić dalej? Mam tłumaczyć, że jeśli wiem, co wiem, to muszę reagować?
    Korytko poderwał się. Puścił filiżankę i zaczął wpatrywać się intensywnie w Starca.
Skąd ksiądz wie to wszystko? Skąd ta pewność?
Po pogrzebie księdza Augustyna ksiądz Pastuszek przyznał się mi do współpracy i do tego, że go wydał. Przekazał informację, dokąd Natan wyjeżdża; tam go właśnie zabili. Potem odwołał to i poskarżył się na mnie w kurii. Teraz dostałem materiały z IPN-u i sprawdziłem wszystko. Pastuszek był agentem. Jego prowadzącym był Zadra. Dziś współpracują ze sobą w IKK...
    Na chwilę biskup znieruchomiał. Palce puściły filiżankę. Rysy twarzy zaostrzyły się. Po chwili jego twarz przybrała zwyczajny, nieco zamyślony, ironiczny wyraz. – I te ubeckie świstki dają taką pewność? Są bardziej wiarygodne niż świadectwo człowieka, zaufanego, dobrego księdza... Bardziej mamy wierzyć ubekom?
Wasza ekscelencjo, świadectwa pochodzą z różnych stron. Przecież ekscelencja wie, że prawda potrafi przemówić także i poprzez zło. I zło wbrew woli może tworzyć dobro, jeśli taka jest wola Pana. Czyż w normalnych procesach nie wykorzystujemy zeznań przestępców? W tym wypadku wszystko się zgadza: wyznanie, które wydobyłem od Pastuszka, wszystkie dokumenty i oświadczenie IPN-u. A proszę mi wierzyć, ekscelencjo, że tak lekko nie rzucają oni oskarżeń...
Skąd ksiądz to wie?
Bo usiłowałem dowiedzieć się, kim byli inni współpracownicy w Kościele. I nie wszystkich, których znalazłem w swoich papierach, zidentyfikowali dla mnie, pomimo że poszlaki były jednoznaczne. Wydaje się mi, że pracownicy IPN-u działają bardzo ostrożnie...
    Biskup nachylił się nad stołem. Przyglądał się rozmówcy niezwykle uważnie.
To ksiądz zna jeszcze innych agentów w Kościele?
A tak. Znam co najmniej kilku. Wiem, kto ukrywał się pod pseudonimem Aleksy i... I...
I co? – biskup zareagował nieoczekiwanie gwałtownie.
I wiem... Tak, wiem, kto działał jako Mentor.
No czekam – Korytko wyprostował się za stołem spokojny i ironiczny.
Na co, ekscelencjo? – Ta ironia, nikły refleks tonu rozmówcy, przecisnęła się przez słowa Starca wbrew jego woli. Biskup chyba tego nie zauważył.
Czekam, aby ksiądz wymienił mi inne nazwiska. Mówił ksiądz o Pastuszku. Czekam, żeby powiedział, kim są ci inni.
O Pastuszku mówiłem dopiero teraz. Bo zamieszany jest w śmierć księdza Augustyna i mógłby być świadkiem, który pozwoliłby na otwarcie sprawy na nowo. I jeszcze zorientowałem się, że ciągnie za sobą ten ubecki układ, angażuje Kościół w podejrzane sprawy. A inni, trzeba się zastanowić...
    Biskup zerwał się z fotela i przeszedł na drugą stronę stołu. Stanął obok Starca. Położył mu dłoń na ramieniu, nie pozwalając wstać z krzesła.
 –
Mikołaju, przecież znamy się dwadzieścia lat. Pamiętasz nasze spotkania w redakcji „Przeglądu Katolickiego”? – powstrzymał gestem ewentualną odpowiedź Starca. – Możemy mieć do siebie zaufanie. Ja mam do ciebie. Robisz tu wielką rzecz. Te twoje hospicja... – znowu uspokajający gest. – Myślę: czy nie za bardzo przejąłeś się tymi ubeckimi dokumentami? Pamiętasz jeszcze tamte czasy. Przecież wiesz, że nic nie było takie czarno-białe, jak się teraz naiwnym duszom wydaje. Kościół musiał istnieć również w komunizmie. Musiał uzyskiwać zgody na budowę świątyń, na dziesiątki codziennych działań, które niezbędne były dla jego przetrwania. Wielu księży musiało pisać raporty, żeby dostać zgodę na to czy tamto... Nie było w nich nic zdrożnego, ale teraz ci inkwizytorzy lustracji uznają je za dowód współpracy. Chcesz wytropić winnych śmierci swojego przyjaciela. To bardzo piękne, ale czy na pewno takie chrześcijańskie?
Piętnaście lat temu dałem się przekonać. Zostawiłem Natana i jego śmierć. Przekonał mnie ksiądz Drozd, agent bezpieki o pseudonimie Aleksy. – Starzec spojrzał na Korytkę, który odsunął się na krok, ale ciągle patrzył na niego z wyrozumiałym smutkiem. – Wytłumaczono mi, że nie rozumiem świata. Może to i prawda. Tylko że teraz odkrywam agenta robiącego karierę przy współpracy ubeka, który prowadził go w PRL-u. Księże biskupie, czy to może być uczciwe, czy mamy przymykać na to oczy?
A może tak – powiedział Korytko nieomal filuternie. – Może przeszli przełom i wspierają się teraz na drodze pokuty, która jest drogą praktycznego dobra? Czy możesz wyobrazić sobie lepszą pokutę niż praca nad czymś, co uratuje zdrowie i życie tak wielu ludzi? Słuchaj – odzyskał znowu swój ton powagi. – Dobrze znałem księży, którzy za zgodą zwierzchników prowadzili grę z aparatem. Również ubeckim. Zrobili dla Kościoła więcej niż większość z tych nieskalanych. I co, myślisz, że zostanie to dziś zrozumiane? Kto z tych zapaleńców, którzy nawet nie sądzić chcą, a potępiać, będzie chciał to wziąć pod uwagę? Sądzić? A oni nawet sądzić nie mają prawa! Musimy pamiętać, czym był tamten marny czas. Znałem księży zastraszonych, szantażowanych, tych, którzy złamali się na moment. A potem całym życiem odkupili po wielekroć chwilę słabości. I ich też chcesz potępić, rzucić na pożarcie medialnej publice? Mówisz tak dobrze o pracownikach IPN-u. Ja, niestety, mam inne doświadczenia. Trafiałem na młokosów, którzy za wszelką cenę chcieli zaistnieć. Formułują jak najmocniejsze sądy, aby zostać zapamiętani. Kościół stoi swoim autorytetem. Jeśli wyciągniemy te złożone sprawy, oddamy mediom żądnym wyłącznie sensacji, rozpocznie się polowanie na nas, na Kościół. Przecież wiesz, że nie żyjemy w przyjaznym środowisku. Jeśli damy szansę naszym przeciwnikom, to wykorzystają ją. Wiesz, ile zła może to spowodować?
Księże biskupie, chyba bardziej się skompromitujemy, jeśli wejdziemy w układy z dawnymi ubekami, jak z tym Zadrą. Teraz zrozumiałem, że powinniśmy się oczyścić, wytłumaczyć, co było niezbędnym kompromisem, a co zdradą. Kościół powinien dać przykład. Jesteśmy to winni wiernym. Ja jestem to winny księdzu Augustynowi.
No więc, mój drogi... Nie chcesz zrozumieć. – Biskup wrócił na swoje miejsce, ale teraz mówiąc nie patrzył już na Starca. Spoglądał obok, w punkt przestrzeni, który znajdował się daleko poza murami budynku. – Uwierzyłeś w ubeckie papiery. Uwierzyłeś w swoją nieomylność. Uznałeś, że twoja jest zemsta. Uważaj. To być może największa pokusa, jaką postawił przed tobą Pan tego świata. Uważaj. W tym, co usłyszałem dziś, nie znajduję ani kapłana, ani nawet chrześcijanina. Udzielam księdzu nagany i ostrzegam. Ma ksiądz wystarczająco dużo do roboty. Niech nie miesza się w sprawy, które przekraczają jego kompetencje. To ostatnie ostrzeżenie. Potem będziemy musieli wyciągnąć wobec księdza konsekwencje. Obawiam się, że nie będą one przyjemne. Robi ksiądz wartościowe rzeczy, nie chciałbym, aby z powodu swojej zapalczywości musiał z nich zrezygnować. Z Bogiem.
    Redaktor z „Czasu Polskiego” zareagował od razu. Umówili się na wywiad dzień później. Starzec zaczął od wytłumaczenia redaktorowi swojego przesłania. Potem odpowiadał na pytania, na które zostało ono rozpisane. Przyznał, że w swoich papierach trafił na agentów w sutannach. Okazało się, że niektórzy z nich robią karierę w strukturze kościelnej, wykorzystując swoje dawne ubeckie kontakty. Starzec podkreślił, że jeden z nich zamieszany jest w bestialskie morderstwo na księdzu Augustynie, w sprawie którego śledztwo zostało umorzone. Zaznaczył, że liczy na Kościół i duchowieństwo, które potrafi wyeliminować ze swoich szeregów czarne owce. Jeśliby to z jakichś powodów nie nastąpiło, obiecuje ogłosić w prasie wszystko, co wie.

"DOLINA NICOŚCI" JUŻ W KSIĘGARNIACH! Wierzę, że kolejne odcinki powieści będą zaczynem gorącej dyskusji. Liczę na Was, na Wasze uwagi i oceny. Proponuję Wam również zabawę. Zainteresowani mogą kontynuować powieść na własną rękę. Będą odgadywać intencje autora, a może tworzyć dla nich interesujące uzupełnienie, albo ważny kontrapunkt. Dla najciekawszych wypowiedzi przewidziane są symboliczne nagrody.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka