Z Internetu
Z Internetu
Dziobaty Dziobaty
676
BLOG

W Wigilię zwierzyna mówi ludzkim głosem - warto się przekonać

Dziobaty Dziobaty Zwierzęta Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Zwierzaki w Wigilię mówią – na pewno, przekonajcie się sami . Period!

Jedni w to  wierzą, inni nie wierzą. W polskiej tradycji ludowej jest w tym temacie wiele podań i legend., a jedna z nich jest związana z pełnym tajemnic wieczorem wigilijnym. Zwyczajem jest, że przy stole wigilijnym stole biesiadnicy czekają na niespodziewanego gościa; a o północy zwierzęta przemówią ludzkim głosem.

Nie wszyscy na to czekają, wielu jest już upojonych i powalonych, inni udali się na Pasterkę... 

Podobno, w niektórych wiejskich domach ludzie dzielili się ze ze zwierzakami opłatkiem.... Niektórzy badacze twierdzą, że otaczające żłobek betlejemski owieczki, kury, kozy i pieski, mogły przynieść ludziom dobrą nowinę...

Bardzo niektórzy ludzie o tym pamiętają i na pewno czekają, czy w tym 2020 roku, leżący pod stołem czworonóg „da głos” inaczej niż zwykle.

Wokół tej sprawy narosło wiele nieporozumień... Zacznijmy od tego – co to jest „zwierze domowe” i niby dlaczego ma się nam zwierzać?... Ludzie trzymają w domu pieski, kotki, chomiki, morskie świnki, węże, skorpiony,  tarantule... Trzymają kanarki, słowiki, trznadle i pratchawce.

Dawno temu, nasz warszawski sąsiad na Bródnie, trzymał w domu węża... Trzymał go i trzymał, aż wąż uciekł... Nikt się nigdy nie dowiedział gdzie uciekł i dlaczego uciekł...

Przez wiele lat mieszkała z nami w Warszawie Tina,  albinos-foksterierek... Czerwone oczki miała, bardzo ją kochaliśmy... Przez krótki okres był też kotek – nie bardzo mu z Tiną szło, więc oddaliśmy go sąsiadom. 

Na Ursynowie, widywaliśmy prowadzoną na uprzęży i smyczy, pewną świnię domową... To była znana świnia, podobno sypiała z właścicielką... 

Ale, zupełnie nie o to mi chodzi... Pytanie jest zasadnicze – czy jakikolwiek zwierzak potrafi w Wigilijną noc przemówić ludzkim głosem?... Czy da się z nim choć trochę pogadać - tak, po ludzku jakoś? Czy da się poznać jego problemy i kłopoty; współczuć, a potem przytulić?

To jest pytanie z kategorii bytności bytu, ale odpowiedź na nie jest... Prosta jak jajko Kolumba.

Zwierzak potrafi... Jeszcze jak!... Warto uwierzyć, ja sam się o tym przekonałem. Zosia też... 

Ale, na początek, chciałbym udzielić kilku rad... Jeśli domownikiem jest piesek, owieczka, albo kózka – warto spróbować... Nie radzę próbować z kotem, z nim nic nie wyjdzie... Wcale nie dlatego, że koty bywają wredne; kot nie da się nabrać na ciepłe słówka, za nic.. Kot mądry jest a ludzie o wiele bardziej wredni.

Dlaczego ciepłe słówka mogą pomóc, choć nie zawsze?... Ano dlatego, że przed Wigilijną rozmową trzeba naszym ulubieńcom trochę podkadzić i to często działa... Że są takie piękne, że takie mądrę; och, ach i w ogóle... O ile nie jest na taki bajer, po prostu - za późno...

Trzeba bardzo uważać... Jeżeli ktoś jest u swojego domownika podpadnięty – radzę wogóle nie zaczynać... Jak można swojemu domowemu zwierzakowi się narazić – to każdy dobrze wie... 

Każde zwierze domowe lubi być doceniane, hołubione i kochane... Jeżeli ktoś zwierzaczka w domu głodzi, bije, albo mu urąga – no way!. Nie ma żadnych szans!

Żona może nie wiedzieć o depresji swojego ulubieńca kiedy jest w pracy... Żona może nie wiedzieć, że ich ulubionemu pieskowi domowy małżonek wymyśla od sierściaków i ukradkiem go bije.

Przed Wigilią trzeba zrobić rachunek sumienia; na pojednanie jest za późno, zwirze swój rozum ma; więc jeśli ktoś ma coś na sumieniu - lepiej zaraz po Wigilii iść spać... 

Z innych domowych zwierzątek nie wchodzi w rachubę prawie żadne... Żadna świnka morska, chomik albo wydra, do rozmów w cztery oczy się nie nadają... Ze złotymi rybkami też pogadać się nie da, choć złote...  Ze skorupiakami, jeżozwierzami,  i wszelkim robaczym drobiazgiem, głowy sobie zawracać nie warto... Od kukułek z daleka.

Ale pamiętać trzeba – żle traktowane w domu zwierzątko może przemówić samo...W pozostałych przypadkach, trzeba mu dać szanse... Domowe zwierzątka są pieszczochami – każdy o tym dobrze wie... Ale pieszczota pieszczocie nie równa jest... z nią trzeba bardzo uważać, bo w dzisiejszych czasach zwierzęta są inne, niż to dawniej bywało... 

Jakby to powiedzieć... zwierzęta potrzebują jakichś konkretów, a nie gładkich słówek... Wcale nie chodzi o kasę, ale jak ktoś u zwierzaka wcześniej zarobi, dobrą Wigilijną prasę ma zagwarantowaną... 

Wszyscy wiedzą, że jestem dziwakiem, Zosia też, więc niczemu co ją spotyka z mojej strony wcale się nie dziwi... 

To zdarzyło się ładnych kilka lat temu, dokładnie przed Bożenarodzenionymi Świętami w 2015 roku... Za czasów prezydentury prezydenckiej prezydenta Obamy...Następny rok był rokiem wyborczym, w którym jak diabeł z pudełka wyskoczył jakiś Donald Trump. 

Przeleciałem wydarzenia z drugiej połowy grudnia 2015 roku.

„Z powodu złej konfiguracji oprogramowania dane osobowe niemal 191 mln wyborców w Stanach Zjednoczonych były ogólnie dostępne w internecie. Dostępne stały się imiona i nazwiska, numery telefonów, daty urodzenia, adresy e-mailowe oraz informacje o zatrudnieniu obywateli z 50 stanów. Sprawę odkrył i ujawnił niezależny informatyk z Teksasu zajmujący się badaniem bezpieczeństwa systemów informatycznych”

Taką informację podał w polskich mediach portal wp.pl i tvn2.pl. ... Dlaczego akurat to przytoczyłem - nie wiem sam... Ale żeby nie zostać posądzonym o jakąś głupią bezstronniczność, inną przedświąteczną informację z tych samych źródeł podaje też... 

“Papież Franciszek został laureatem Nagrody Karola Wielkiego w 2016 roku, przyznawanej za zasługi dla europejskiej integracji. Papież Franciszek zgodził się przyjąć nagrodę i zadedykował ją Europie oraz wysiłkom podejmowanym przez nią na rzecz pokoju.”

Każdy przyzna, że papież Franciszek ma ze Świętami Bożego Narodzenia wiele wspólnego.

W Polsce w on czas też wiele się działo...

„Kilkadziesiąt tysięcy Polaków brało udział w demonstracjach zorganizowanych przez Komitet Obrony Demokracji wyrażając sprzeciw wobec ostatnich działań prezydenta Andrzeja Dudy i Prawa i Sprawiedliwości w sprawie Trybunału Konstytucyjnego.” (wp.pl)

Jak się to miało do Świąt, wiedzą tylko wszyscyświęci aniołowie albo wszystkie diabły... 

Sorry, trochę skręciłem z Wigilii na bok... W on czas, myśleliśmy z Zosią, żeby przytulić do nas jakieś zwierze... Może dosłownie nie "przytulić”, ale poznać, docenić i zaprzyjaźnić się.

Przyszedł mi do głowy pomysł, że moglibyśmy ugłaskać się się z jakąś kurką.... Dlaczego nie? Piesków, kotów i innych odmian trzymać na naszym osiedlu nie można... Kury nikt nie będzie się spodziewał, bo któżby chciał obcować z kurą...Krótko mówiąc, za pośrednictwem naszego znajomego JimmyJoe, Indianina-Seminola, nabyliśmy pewien okaz wyjątkowy... To jest był ten sam JimmyJoe, który wprowadził nas później na teren kurzej farmy, a potem naszego kurnika nad Okeechobee Lake. 

Do faktów - tuż przed Świętami 2015, nabyliśmy z Zosią dorodny kurzy okaz z gatunku białych Wyandotte, które należą do najlepszych niosek; JimmyJoe mówił że ma duży jajnik. 

Nadaliśmy jej piękne imię Rozalka, na pamiątkę ciotki ze strony ojca od strony mamy babki z Kutna, która miała na imię Kunegunda i gdakała jak wszyscy diabli... Upewniliśmy się też, że Rozalka jest dziewicą; tak, na wszelki wypadek, aby mieć dla niej w zanadrzu dodatkowe argumenty i podnietę w postaci koguta. 

Przez pierwsze dni było puciu, puciu.. Od samego początku Rozalka łatwym partnerem nie była... Nerwowa, grzebać chciała, choć podłogi w naszym mieszkaniu są zajęte przez kamienną ceramikę... 

Wyżej wspomniałem, że w naszym otoczeniu mieszkalnym kur trzymać nie wolno, choć właściwie nie wiadomo dlaczego... 

Wkrótce okazało się dlaczego; Rozalka nie była zadowolona, machała skrzydłami i gdakała, ale jak?!... Tak jak ona gdakała, nie gdakała chyba nigdy żadna kura świata; no, może tylko na Kaukazie. 

Żeby Rozalka nie gdakała za głośno okleiłem jej dziób plastrem, który zdejmowałem na czas karmienia i pojenia... Rozalka piła tylko czystą wodę i dziobała ziarno – na początku Rozalka bardzo mi się podobała. 

Trzeciego dnia z rana, próbowała się wyrywać i mocno waliła skrzydłami. Musiałem ją włożyć do plastikowej torby z dziurą na łeb, a torbę wstawiłem najpierw pod łóżko.  Potem przeniosłem na balkon...

Na balkonie było dość chłodno, plastykową torbę obficie zraszałem i Rozalka była chyba zadowolona... Może nie była, ale przynajmniej siedziała cicho.

Przez całe dwa dni Rozalka spędzała wiele czasu oglądając telewizję... Zostawialiśmy ją przed włączonym telewizorem... jak wpaddaliśmy do domu, przełączaliśmy kanały... Proszę bardzo... CNN, ABC, MSNBC, CBS, CNN, BBC, nawet Al Jazeera. Oglądała też nami Foxnews, programy sportowe i rozrywkowe; również filmy. 

Na ogół zachowywała się przyzwoicie, kurze kupy sadziła rzadko i nie na głównych komunikacyjnych szlakach. Przypowminam, że w kurzej kupie jest dużo azotu. 

Nadeszła Wigilia i uroczysta kolacja... 

Na wigilijnej kolacji był Vince, nasz sąsiad z góry, nasza iznajoma Monika-Polka i Frank z Sarą, inni nasi znajomi, kanadyjscy Chorwaci- byli Jugosłowiane.

Rozalka siedziała związana sznurkiem pod stołem, jakoś tak koło mojego krzesła...Prawie nic nie jadła i była, jakaś-taka osowiała....Koło ósmej, goście się rozeszli i poszli spać. 

Czekaliśmy niecierpliwie do Północy; na czas, kiedy to zwierzęta zaczynają gadać ludzkim głosem i to w obcych językach. Sądziłem, że rozmowa z Rozalką będzie dla nas wielką frajdą i że coś interesującego nam Rozalka opowie. 

Po kolacji przyszedł czas aby jej zdjąć więzy, co też nieleniwie uczyniłem. Na wszelki wypadek, dałem się jej napić piwa... Samuel Adams Lager - dobre, mocne. 

  No, i zaczęło się!... Rozalka była wkurzona i trochę nieświeża, co mnie nie dziwiło, bo przez jakiś czas przebywała pod stołem w stanie dolnym... Ale zdziwiłem się, że kura potrafi tak przeklinać, i to we wszystkich możliwych językach! Nawet po rusku!  

Po polsku klęła wyjątkowo szpetnie, szkoda gadać...Próbowałem ją uspokoić i nawet mi się to udało, kiedy dolałem jej więcej piwa. Rozalka trochę poweselała, przestała kląć i wreszcie się uzewnętrzniła.

Zaczęła gadać do rzeczy ale, niestety, były to prawie same narzekania. A to, a tamto, a owamto! Że jakoby nie dostaje świeżej wody do picia (my pijemy dokładnie taki sam Crystal Geyser), że nie ma wybiegu i nie może pospacerować z koleżankami (to akurat odpowiadało prawdzie), że jest jej za gorąco (nieprawda, kupiliśmy dla niej dodatkowy wentylator)... Plastikowa torba byla za karę! 

  Prosiłem ją grzecznie żeby się uspokoiła, bo wigilijna rozmowa powinna być sympatyczna i rzeczowa; chciałem się trochę dowiedzieć, co kury myślą na temat sytuacji międzynarodowej z naciskiem na Boko Haram i ISIS, jakie mają podejście do problematyki gender i kursu dolara; w szczególności; czego im brakuje, aby w długim łańcuchu gatunków ziemskiej fauny, stworzyć ogniwo przechodnie ku człowiekowi. 

Niestety, Rozalka rozhulała się i nie pomagały moje tłumaczenia, że w emancypacji kur widzę same plusy dodatnie, że wszeliniejakie mniejszości rozumiem i że mogę dla niej, niby Rozalki, wiele zrobić. Na przykład, podawać jej karmę organiczną i sprowadzić koguta.

  To powinno dać jej wiele do myślenia, ale chyba nasłuchała się różności w CNN, choć oglądając newsy i komentarze, z reguły robię przegląd stacji, od lewa do prawa, zatrzymując się na, co pikantniejszych interpratacjach. Muszę przyznać, że Rozalka zawsze się im pilnie przysłuchiwała. 

Ale zapamiętała sobie chyba tylko niektóre; szczerze mówiąc, swoimi sympatiami mnie nie zaskoczyła.

Słuchałem tego cierpliwie, ale jak w pewnym momencie rozdarła się (sic!), i to po angielsku, że "nie może oddychać", ze jesteśmy (niby ja i Zosia) ksenofobami i rasistowskimi świniami a ona musi wyrazić publicznie swój protest przeciw nietolerancji i kurofobii, tego już nie wytrzymałem...

Przysięgam, cztery lata przed ruchem BLM i sloganem „I can’t breatche” Rozalka skarżyła się, że nie może oddychać! 

Ach, żesz ty!!!... Oddychać nie możesz kuropatwo jedna, kurko wodna!!! Protest przeciw kurofobii??? A ja tak zawsze lubiłem kury! 

Jak Rozalka się rozjuszyła i zaczęła nas przezywać na potęgę, że jesteśmy załganymi białasami i szowinistami, a mnie nazwała konkretnie łysym palantem, niesłychanie mnie to ubodło, bo po Rogainie i krzemie w pigułkach, włosy mi się puściły jak nigdy przedtem.  

Tak więc, nasza przyjaźń się skończyła w okamgnieniu; nie mogłem się już więcej opanować i załatwiłem sprawę po bolszewicku. 

Ogólnie wiadomo, że jestem człowiekiem opanowanym choć nerwowym, ale jak Rozalka na zakończenie tyrady powiedziała i to po murzyńsku -  "wal się białasie", dostała ode mnie pstryka w łeb, i takim akcentem Wigilijny wieczór się zakończył! 

  Rozalka padła jak podcięty kłos i choć Zosia błagała mnie o litość, litości nie było. Terrorystom nie ulegam, przemocą sie brzydzę, ale Rozalka sama dokonała wyboru i zgotowała sobie swój los; dalsza z nią dyskusja była bezcelowa.  

Zresztą, było już północy, więc i tak Rozalka prawo do zabierania głosu straciłaby, na pewno...

Zaniosłem ją w ramionach na balkon i poóżyłem na kamiennej podłodze, żeby skruszała....Rankiem była już gotowa do oskubania i gotowania rosołu, aliści zostało to odlożone na dzień nastepny, bo w domu nie było włoszczyzny. 

  Oczywiście żałowałem, że sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej. Gdyby Rozalka miała trochę więcej rozumu, żylibyśmy razem długo i szczęśliwie, ale ją pogięło... 

  Mniemniej, bardzo tego wszystkiego żałowałem i bez Rozalki zaczęło mi być źle, tym bardziej, że Zosia płakała... Jeszcze w Christmas Day szydziła ze mnie, że jestem okrutnik i sadysta i że nie wiadomo co z nami będzie... Zosi przeszło, bo wytłumaczyłem jej po raz kolejny, że jestem z gruntu, dobrym człowiekiem.

Doradzam wszystkim salonowym blogerom i czytaczom, przed- i po-wigilijną ostrożność...

Jak się okaże, że jakieś zwierze po Wigilii przemówi i ujawni całą prawdę i tylko prawdę domowych pieleszy – każdemu może być po tym łyso...

Ale spróbować warto.


Dziobaty
O mnie Dziobaty

Żwawy w średnim wieku, sędziwy też. Katolicki ateista, Cutting-edge manipulator należyty. Przyjmuję w środy i czwartki, bez kolejki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości