EdithKulpienski68 EdithKulpienski68
128
BLOG

Podglądacze

EdithKulpienski68 EdithKulpienski68 Rozmaitości Obserwuj notkę 27


Są wśród nas tacy ludzie, którzy żyją życiem innych. Nie w sensie empatii, nie z troski, nie z potrzeby niesienia pomocy. Raczej z niedoboru własnych emocji, pasji, sensu istnienia. Ich własne życie jest zbyt ciche, zbyt nijakie, zbyt przewidywalne, by cokolwiek w nim mogło zapłonąć. Więc przechylają się w stronę cudzych okien, zaglądając przez szpary codzienności jak przez dziurkę od klucza. Podsłuchują, podglądają, komentują. I robią to z taką żarliwością, że trudno oprzeć się wrażeniu, iż to właśnie staje się ich powołaniem.

Nazywają to "troską", "zainteresowaniem", "dbaniem o relacje", ale pod powierzchnią tych słów kryje się coś ciemniejszego. Czyż nie jest to kradzież intymności? Czyż nie jest to pasożytnictwo emocjonalne – karmienie się dramatem innych, kiedy we własnym domu panuje cisza tak głęboka, że aż boli? 

Czasem stają się specjalistami od życia sąsiadów, ekspertami od cudzych błędów, kronikarzami potknięć i skandali. Zbierają informacje, łączą fakty, wyciągają wnioski. I nie zauważają, że własne życie przecieka im przez palce, bez śladu, bez sensu.

Dlaczego? Może dlatego, że łatwiej komentować cudze decyzje, niż stanąć twarzą w twarz z własnym strachem. Może dlatego, że osądzając innych, przez chwilę czują się lepsi – mądrzejsi, bardziej moralni, bardziej "normalni”. Jednak czy naprawdę można zbudować tożsamość wyłącznie na tle cudzych błędów?

A może to my jesteśmy czasem tymi ludźmi? Może każdy z nas nosi w sobie cichą pokusę, by uciec od własnych rozczarowań w opowieści innych – bardziej barwne, emocjonujące, dramatyczne. Może zbyt często klikamy w cudze zdjęcia, zbyt długo zatrzymujemy się przy czyjejś tragedii, zbyt łatwo dokonujemy ich oceny. 

Czasami przestajemy żyć swoim życiem. Nie dlatego, że nie chcemy. Często wręcz przeciwnie — bardzo byśmy chcieli, ale nie wiemy jak. Gubimy się w codzienności, która stała się zbyt cicha, zbyt przewidywalna, zbyt nijaka. I wtedy zaczynamy żyć cudzym życiem. Z początku niepostrzeżenie: jedno spojrzenie przez okno, jedno zdanie usłyszane na klatce schodowej, jedno zdjęcie na portalu społecznościowym. Potem więcej. Coraz więcej. Aż w końcu te drobne obserwacje stają się naszym rytuałem, sensem dnia, pasją. Czasem nawet obsesją.

To nie jest złośliwość. To nie zawsze jest plotkarstwo. Częściej to głód. Głód emocji, głód historii, głód sensu. Gdy własne życie nie daje nam wystarczająco dużo, zaczynamy podkradać przeżycia innym. Patrzymy, analizujemy, oceniamy. I w tym wszystkim czujemy się… potrzebni? Lepsi? Mądrzejsi?

Albo po prostu – mniej samotni.

Bo może to właśnie o samotności mówi najwięcej ta cicha pasja do obserwowania innych. O tym, jak bardzo brakuje nam relacji, prawdziwego kontaktu, rozmowy, dotyku. O tym, jak bardzo chcemy uczestniczyć w czymś większym niż nasze cztery ściany i cichy telefon, który nie dzwoni. Więc przyklejamy się do życia innych, jakby ich istnienie mogło wypełnić nasze braki.

To wszystko mówi o nas: że często nie wiemy, kim jesteśmy bez porównania do innych. Że łatwiej nam powiedzieć: "Ja bym tak nie zrobił”, niż zapytać siebie: Czego ja właściwie chcę?” Cudze błędy są wygodne. Są jak lustra, w których możemy się przejrzeć, ale tylko z tej lepszej strony. Bo jeśli inni się mylą, to może my jesteśmy od nich lepsi?

Tylko że to złudzenie. Bo od patrzenia na innych nie stajemy się lepszymi ludźmi. Ani mądrzejszymi. Ani bardziej spełnionymi. Tylko bardziej zagubionymi — we własnym życiu, którego nie przeżywamy, bo zbyt jesteśmy zajęci cudzym.

Czasem to wszystko przyjmuje formę troski. Bywa jednak, że troska jest tylko maską dla potrzeby kontroli. Chcemy wiedzieć, co się dzieje u innych, bo wtedy czujemy się bezpieczniej. Bo świat wydaje się prostszy, jeśli go rozumiemy – nawet jeśli tylko pozornie.

Co się dzieje, gdy nagle przestajemy patrzeć na innych i zostajemy sam na sam z własnym życiem? Często nie wiemy, co z nim zrobić. Bo tak długo byliśmy obserwatorami, że zapomnieliśmy, jak to jest być uczestnikiem. Jak to jest przeżywać coś naprawdę, a nie tylko przez ekran albo przez firankę.

To mówi o nas coś bardzo ludzkiego: że się boimy. Że szukamy sensu. Że tęsknimy za czymś prawdziwym. I że czasem wybieramy łatwiejszą drogę – patrzeć na innych, zamiast zaglądać w siebie.

Może warto zadać sobie to jedno, najprostsze pytanie: Kim jestem, gdy przestaję patrzeć na cudze życie?

Gdzie więc leży granica między zdrowym zainteresowaniem a emocjonalnym wampiryzmem? Kiedy troska zamienia się w kontrolę, a ciekawość w uzależnienie?

Każdy z nas powinien sobie odpowiedzieć na te pytania. Zwłaszcza wtedy, gdy zaczynamy mówić o innych więcej niż o sobie. Gdy cudze porażki smakują nam bardziej niż własne sukcesy. Gdy życie innych staje się naszym hobby, a nasze własne – tylko tłem.

Bo tylko wtedy, kiedy przestaniemy żyć cudzymi historiami, będziemy mieć przestrzeń, by napisać swoją własną.



Źródło 

Zdjęcie Google 


Kobieta

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Rozmaitości