EdithKulpienski68 EdithKulpienski68
198
BLOG

"Orwell" na salonie

EdithKulpienski68 EdithKulpienski68 Rozmaitości Obserwuj notkę 24


Czyli krótkie rozważania o "bojownikach z cenzurą”, którzy chcą mówić wszystko, ale nie chcą, żeby ktoś ich blokował.

Są tacy dzielni ludzie w internecie, którzy walczą z cenzurą. Tak! Dzień i noc, niczym współcześni rycerze na białych klawiaturach, bronią świętej wolności słowa. Wolności, która – jak się okazuje – obejmuje głównie ich własne słowa, bo cudzych to już niekoniecznie.

Zbrojni w Caps Lock, ironię i czujne oko do wyłapywania hipokryzji, przeczesują blogi, komentarze, fanpage’e i fora. Wypatrują chwili, gdy ktoś śmie usunąć ich komentarz, zablokować ich konto lub – nie daj Boże – nie odpowiedzieć na ich wywód o prywatnym życiu autora, tak jakby dotyczyło zdrady narodu i jego braku kompetencji. Wtedy zstępują z cyfrowego nieba i krzyczą:  

"Cenzura, cenzura, cenzura!"

Aż echo niesie się po serwerach.

Zapytacie, na czym polega ich walka? Otóż gdy ktoś usuwa im komentarz, który zawierał tylko "delikatne sugestie", że autor wstawił swoje nieaktualne zdjęcie, a dziś zapewne wygląda, jakby w dzieciństwie potknął się o genetykę, a jego tekst to "pierdnięcie intelektualne”, wtedy mamy do czynienia z brutalnym tłumieniem wolności wypowiedzi. Współczesny totalitaryzm! Prawdziwy Orwell na salonie!

Bo przecież nie może być tak, że autor bloga ma prawo moderować własne komentarze. Toż to zamach na demokrację! Internet przecież powinien być jak ściana w publicznej toalecie – każdy może napisać, co chce, albo przykleić na niej kawał g...na, a właściciel niech się cieszy, że ktoś w ogóle go czyta.

Tutaj dochodzimy do głębokiego filozoficznego zagadnienia: czy nazwanie kogoś "narcyzem, kłamcą czy nimfomanką” to jeszcze krytyka, czy już atak personalny? Otóż według bojowników z cenzurą – to konstruktywna opinia. Ba! Oni nawet pomagają! Uświadamiają, prostują, edukują... jak nauczyciel, który bije linijką po palcach, bo zależy mu na uczniu.

A jeśli autor śmie się bronić? Zablokować? Usunąć komentarz?

AHA! To zemsta! To dyktatura! To... wrażliwa śnieżynka, która nie umie przyjąć na klatę "prawdy”.

Niechybnie należy ją zdemaskować publicznie, opisać na salonie, opluć i wywołać hejt w stosunku do niej, dodając tag "wolność słowa". A najlepiej jeszcze napisać całą serię notek, tak około setki, w których wyśmiewa się jej wygląd, kompetencje, rodzinę, a na końcu – z szacunku do dialogu – dodać "ale bez urazy”.

Czym różni się krytyka od hejtu? To proste:

Kiedy oni piszą, to jest: KRYTYKA. 

Z kolei, gdy ktoś im powie:

"Proszę nie obrażać innych” – wtedy to już atak, szkalowanie, uciszanie głosu obywatela, Cenzura!

Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że ci sami ludzie, którzy krzyczą o cenzurze, nie walczą z nią systemowo. Nie przeszkadza im, że państwo blokuje strony, że media są upolitycznione, że algorytmy duszą zasięgi.

Nie. Ich jedynym celem jest ten jeden bloger, który z jakiegoś powodu nie chciał publikować komentarza, w którym został nazwany "narcyzem" czy "oszustem" bo przecież dbanie o prywatność jest ściemnianiem.

To nie jest walka z cenzurą – to jest osobista krucjata o kontrolę, o dostęp do cudzej prywatności... To nie bunt przeciwko systemowi – to Foch z przytupem, bo ktoś śmiał się z nimi nie zgodzić.

Nie każdy, kto krzyczy "wolność słowa!”, naprawdę jej chce. Bo wolność słowa to nie prawo do obrażania bez konsekwencji. To prawo do mówienia – ale też obowiązek ponoszenia odpowiedzialności za to, co się mówi.

A jeśli ktoś myli konstruktywną krytykę z chamską napaścią, a moderację z dyktaturą, to być może nie potrzebuje wolności słowa, tylko... własnego bloga, na którym nikt go nie zablokuje.

Chcesz komentować? Proszę bardzo. Ale pamiętaj:  

 Jak się sieje burzę, to nie płacz, że ktoś wyłączył ci mikrofon.


Źródło 

Zdjęcie Google 

Kobieta

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Rozmaitości