Człowiek codziennie budzi się z nadzieją, że może dziś będzie inaczej. Może dziś sieć będzie miejscem wymiany myśli, przestrzenią dialogu, źródłem wiedzy i współczucia, ale nie, nie dziś. Bo gdzieś w ciemnym kącie internetu, znów rozbrzmiewa cichy chichot. To nasze stare, dobre wszy. Nie te, które można wyczesać z włosów — te są o wiele bardziej uparte. Osadzone głęboko w zakamarkach forów, komentarzy, tweetów i anonimowych tablic, żywią się cierpieniem, żerują na tragedii, oddychają pogardą.
To specyficzne stworzenia. Nie mają zbyt wiele do powiedzenia — bo i co tu mówić, skoro ich świat kończy się na własnym lustrze — ale za to mają palce szybkie jak błyskawica, gotowe, by każdą debatę zamienić w rynsztok. Ich ulubiony sport? Obrażanie ofiar. Najlepiej tych, które już nie mogą się obronić. A jeśli są jeszcze jacyś żywi potomkowie — tym lepiej! Zawsze znajdzie się pretekst, by zatruć im dzień.
Holokaust? O, to dla nich temat rzeka. Nie po to, by zrozumieć, nie po to, by uczcić pamięć. Nie. Dla nich to poletko do siania szyderstwa, ironii, brudnych insynuacji. "Ile jeszcze będziecie o tym mówić?”, "Czy ktoś to w ogóle policzył?”, "A inne narody? A Palestyna?” — to ich refren. Zawsze z pozornym oburzeniem, zawsze "tylko pytają”. Gdyby cynizm można było zważyć, te kreatury łamałyby wagi.
Siedzą w piwnicach umysłowych, oblepieni własną frustracją, z poczuciem misji: że muszą "przebić bańkę poprawności politycznej”. Oczywiście nie dlatego, że mają coś mądrego do powiedzenia. Nie. Chcą tylko, by ich usłyszano. Jak dziecko, które rzuca szklanką, bo nikt nie zwraca na nie uwagi. I tak oto rodzi się to, co najgorsze w człowieku — potrzeba zaistnienia kosztem czyjejś krzywdy.
A kiedy ktoś wreszcie powie: "Ej, to nie jest w porządku. To jest nieludzkie”, wtedy nasze wszy wchodzą w tryb ofiary. "Nie można już nic powiedzieć!”, "Zamykają usta prawdzie!”, "Zaraz mnie nazwą antysemitą!” — i w jednej chwili z kata robią z siebie męczennika. To sztuka. Godna Oscarów. Niestety, bardziej tych za tragiczny kabaret niż dramat historyczny.
Co ciekawe, te wszy są wszędzie — w lewo, w prawo, w centrum. Bo głupota nie zna barw politycznych, a podłość jest uniwersalna. Ich największy talent? Przebieranie nienawiści w szaty dowcipu, ironii, czasem nawet patriotyzmu. Bo przecież wszystko jest dozwolone, jeśli tylko można to sprzedać jako "kontrowersyjny żart” lub "szczerą opinię”.
Nie mają wiedzy historycznej — ale są ekspertami od "prawdy nieznanej z podręczników”. Nie znają faktów — ale potrafią przekręcić każdy z nich na własną korzyść. Nie znają empatii — ale doskonale udają oburzenie, gdy ktoś ich nazwie po imieniu.
Wszy cywilizacji.
Nie zbudują niczego. Nie napiszą książki, nie stworzą mostu, nie uratują życia, ale z jaką pasją zniszczą cudzą pamięć. Jak zgrabnie zadepczą ślady po tych, którzy przeszli przez piekło. Bo to ich jedyne paliwo. Jedyna forma ekspresji. Jedyny moment, gdy czują się ważni.
Mimo starań historia ich nie zapamięta. Nie będzie pomników dla trolli. Nie będzie cytatów z "komentarzy spod wzruszającej notki”. Nie będzie tabliczki: "Tu siedział ten, który naśmiewał się z Auschwitz”.
Nie.
Bo są tylko hałasem. Szumem, który ginie w czasie. Pasożytami, które umrą z głodu, gdy zniknie ostatnia rana, w którą można się wgryźć.
Więc śpijcie spokojnie, wszy. Kiedyś i wasze słowa przeminą, ale nazwiska ofiar zostaną wyryte w kamieniu. A wy? Co najwyżej w cache’u Google’a.
W hołdzie ofiarom obozów koncentracyjnych.
Źródło
Zdjęcie Google
Inne tematy w dziale Rozmaitości