EkoKonserwatysta EkoKonserwatysta
1432
BLOG

Dla kogo pracuje Donald Tusk?

EkoKonserwatysta EkoKonserwatysta Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

 

Wczoraj, kiedy usłyszałem o wypowiedzi premiera Tuska, że odpowiedzialność za krwawe wydarzenia na Ukrainie rozkłada się na obie strony, natychmiast przypomniałem sobie jak oddał śledztwo smoleńskie Rosjanom. Pamiętam, że kiedy usłyszałem tamtą decyzję byłem zszokowany. I to jeszcze kto ją podjął – historyk! Czy on nie wie, że w Moskwie nigdy nie było ważne kto jak głosuje, tylko kto liczy głosy? Tutaj: nie jakie były fakty, tylko kto kieruje śledztwem? Od początku obawiałem się, że nie uda się dojść do prawdy, jaka by ona nie była. Będą dwie wersje, dwa obozy i nie będą w stanie się nawzajem przekonać. Wiem o tym ja, prosty inżynier, a historyk z wykształcenia i największa polityczna głowa w państwie nie?


Co więcej, bardzo szybko okazało się, że formalny tryb na podstawie którego przekazano śledztwo stronie rosyjskiej (konwencja chicagowska) okazał się nieadekwatny do sytuacji prawnej. Konwencja dotyczy lotów cywilnych, a lot smoleński cywilny jak najbardziej nie był. Ktoś wykonał niezwykłą gimnastykę, żeby tylko oddać śledztwo obcemu i co więcej, ani zbyt przyjaznemu, ani przesadnie wiarygodnemu, państwu.


 

Warto zaznaczyć, że nie jestem żadnym twardym elektoratem PiS. Na tę partię głosowałem raz, ale zawiodłem się polityką polegającą na tym, że każdy kolejny tydzień zaczyna się nową awanturą oraz kreowaniem na główne osoby w państwie osób o dziwnej przeszłości w PRLu – a to prokuratora który tuszował milicyjne zabójstwo, a to szefa wydziału paszportowego (wiadomo kto w PRL-u wydawał paszporty) na ministra skarbu, albo intelektualne (i obyczajowe) zero, któremu najlepiej wychodziło jeżdżenie na nartach, na premiera. Potem głosowałem na PO. Do czasu.


 

I tak żyłem sobie w tej konsternacji, jak można było tak zrobić, kilka lat, aż wszystko wyjaśnił mi prof. Paweł Wieczorkiewicz. Książka „Łańcuch Historii” to takie silva rerum, pośmiertny zbiór różnych rozproszonych publikacji profesora. Jest wśród nich wywiad z Rzeczpospolitej z 27.03.2009 pod tytułem „Napiszmy historię Polski od nowa”. A w nim taki fragment:


 

„Jak pisał Bułhakow: dokumenty nie płoną. Wszelkie palenie akt to zwykły teatr. Niszczy się zawsze jakieś duplikaty, bezwartościowe kwity administracyjne i tym podobne rzeczy. To co najważniejsze, to, co ma prawdziwe znaczenie – zawsze się zachowuje. W przypadku PRL – w Moskwie. Nie jest tajemnicą, że kopie akt polskiej bezpieki szły do Moskwy. Oni mają wszystko i dzięki temu do dziś kontrolują wielu agentów.Agentury tej prędko nie odkryjemy. Dopiero teraz, po 60, 70 latach z trudem dokopujemy się do prawdy o agenturze sowieckiej w II RP. Ale warto mieć świadomość, że tacy ludzie u nas działają. I to na najwyższych szczeblach. Należy wówczas uważnie wsłuchać się w debatę publiczną: artykuły prasowe, wypowiedzi polityków. Od razu widać, kto reprezentuje rosyjski punkt widzenia.


 

To nie tylko wyjaśniło mi jak premier Polski mógł podjąć tak kluczową decyzję, o której od początku było wiadomo, że w tym kształcie będzie fatalna, ale również zburzyło moje opory przed przyjmowaniem wariantu zamachu jako możliwego. Wcześniej uważałem taką wersję za bardzo mało prawdopodobną, wychodząc z założenia, że rosyjskie służby nie przeprowadzałyby zamachu na swoim terytorium. Przecież to od razu kierowałoby podejrzenia na nich. Teraz już rozumiem, dlaczego mogły nie mieć takich oporów. Przy takich aktywach w Polsce, kontrolując polski rząd – nie musieli się krępować. A wiadomo, że na swoim terytorium mieli nieporównanie większe możliwości niż gdziekolwiek indziej.


 

No więc wczoraj znowu dobitnie usłyszeliśmy kto w Polsce „reprezentuje rosyjski punkt widzenia”.


 


 


 


 

 


 


 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka