Bez komentarza. / Mat. Google A. Image S.
Bez komentarza. / Mat. Google A. Image S.
el.Zorro el.Zorro
217
BLOG

Kiedyś żywili i bronili, dziś głównie trują i smrodzą.

el.Zorro el.Zorro Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

Gdyby rządzący Polską wysiedli wieczorem z limuzyn,
na wsi poczuliby smród bijący z ich rządów!

            I to dokładnie w sensie stricte,
bo polska wieś, głównie w tak zwanych rejonach rolniczych,  nocą śmierdzi, konkretnie capi niemiłosiernie świńskim łajnem i sfermentowanym guanem, jakie bezpardonowo wylewane jest z przemysłowych tuczarni wprost do pobliskich rowów melioracyjnych a także na niektóre plantacje!
Oczywiście farmerom robić tego nie wolno,
są nawet przewidziane za tego typu zatruwanie środowiska naturalnego drakońskie kary,
ALE KTO JE MA WYMIERZAĆ trucicielom, skoro po godzinie 16;00 polscy kapłani kultu św. Biurokracego mają wolne?!!
No bo to trzeba „udać się na kontrol w teren”, zabrać ze sobą mało poręczny sprzęt kontrolno-pomiarowy i co najważniejsze,
spytać lokalnego kacyka z układu trzymającego władzę „w terenie” o to
CZY W OGÓLE WOLNO IM nachodzić biznes, w którym ma, zwykle niejawne, udziały miejscowy układ polityczno-towarzyski „trzymający wadzę”.
Jak w polskich realiach wielki jest obszar samodzierżawia takiego układu najlepiej pokazuje kazus mocno toksycznych i śmierdzących biznesów ex senatora Henryka S., którego kazus, mimo jak to mawia komisarz Ziobro „miażdżących dowodów winy”, jest mozolnie mielony w kierunku umorzenia lub kasacji przez polskie, rozdarte wojną korporacyjną sądy, ponoć niezawisłe i kompetentne.
    Szanowny Czytelniku, wbrew pozorem, trudny do zniesienia nawet w średniowieczu odór bijący od świńskiego łajna,
(z jego powodu świniopasom wzbraniano zwykle wstępu do izb mieszkalnych, a tym bardziej zasiadania przy stole),
nie jest największym problemem, jaki niesie niekontrolowane pozbywanie się nocna porą gnojowicy z wielkoprzemysłowych tuczeni do okolicznych rowów melioracyjnych czy nawet strumyków.
Problem w tym, że zarówno guano, jak i świńska gnojowica zawiera ogromne ilości związków azotu, które jak wiadomo, są nawozami odpowiedzialnymi za szybki rozrost masy zielonej!
A taka przemysłowa chlewnia, czy kurnik, produkują ogromne ilości tego typu gnojowicy, średnio 50 razy więcej niż mięsa lub jaj!
Tak więc, rachunki są bezlitosne, aby wyprodukować 100 kg produktu spożywczego, trzeba „przepuścić” przez układ pokarmowy opasa 0,5 tony pokarmu, który MUSI zostać wydalony w postaci odchodów, które w dużych tuczarniach, czy kurnikach są po prostu spłukiwane wodą, gdyż inny sposób ich usuwania byłby po prostu niewydajny.
Oczywiście w teorii taki obiekt jest w stanie zneutralizować ogromne ilości odchodów produkowanych przez opasy,
ale taka neutralizacja kosztuje i to niemało, biorąc pod uwagę skalę procesu. Więc wypuszczenie nocną porą choćby części gnojowicy, daje znaczące dochody, zwłaszcza, że winowajcy i beneficjenci tego procederu pozostają praktycznie bezkarni!
        Tymczasem tak nieodpowiedzialnie uwolnione do środowiska odchody stanowią prawdziwą bombę biologiczną, groźniejszą nawet od większości szczepów zjadliwych bakcylów, hodowanych w celach stricte militarnych.
OTO LISTA REALNYCH ZAGROŻEŃ, jakie niesie dalsze tolerowanie procederu „pozbywania się” gnojowicy do systemów melioracyjnych:
PRZENAWOŻENIE GLEBY;

jak powszechnie wiadomo, „co za dużo, to niezdrowo”! Przenawożona gleba rodzi toksyczne owoce i płody rolne, których spożywanie powoduje przewlekle choroby, zarówno u ludzi, jak i karmionego nimi inwentarza. Rekultywacja tak uszkodzonej gleby trwa wiele lat, w których to praktycznie można na niej uprawniać JEDYNIE rośliny przemysłowe lub kwiaty, o ile w ogóle są w stanie na takiej glebie porastać.
Problem ten powoli narasta, bo coraz większe areały polskich pól produkują niezdatną, bo skażoną związkami azotu i fosforu,  do spożycia żywność.
ZATRUCIE RZEK I JEZIOR oraz UJĘĆ WODNYCH;
jeśli proceder jest prowadzony systematycznie, A JEST, to nadmiar nawozu przestaje być zatrzymywany w glebie i zaczyna z wodą opadową i roztopową przeciekać do cieków wodnych, a nimi trafia do głównych rzek. A TAKŻE DO ŹRÓDEŁ WODY PITNEJ!
Co jakiś czas media alarmują, że w jakimś miejscu w wodzie pitnej pojawiły się groźne dla życia szczepy bakterii
i jakby nie dywagować, nie są to efekty zrobienia przez jajcarza siku do stacji uzdatniania wody!!! Powodem ZAWSZE jest „przebicie się” gnojowicy do ujęcia wody pitnej, ale nikt w Polsce nawet nie próbuje ustalić pierwotnego źródła zakażenia.
ZATRUCIE WODY I ZAKWITY SINIC w Bałtyku;

Jakby nie dywagować, 99,9% wody z obszaru Polski trafia w ostateczności do Bałtyku. Jest też prawdą, że 90% tych wód jest wodami najniższych klasy czystości, o ile nie są to wody pozaklasowe, czyli pisząc wprost, ścieki. Wód klasy I praktycznie, poza okresami roztopów, Bałtyk z terenu Polski nie przyjmuje, zaś gro zanieczyszczeń wód zasilających Bałtyk ma charakter od-rolniczy, czyli są to spłukiwane opadami nawozy, w tym wylewana w grunt  pokątnie gnojowica z wielkich tuczarni i ferm drobiowych. Taki ponadnormatywny zastrzyk nawozów sprzyja patologicznemu rozwojowi żyjących w Bałtyku glonów, które pędzone nawozami z wpadających do Bałtyku cieków NAJPIERW obficie zakwitają, BY POTEM, naturalna koleją rzeczy obumrzeć i zatruć rozkładająca się biomasą wody w bałtyckich głębiach. Dziś praktycznie są martwe nie tylko większość dna Zatoki Gdańskiej i Puckiej, dno Zalewu Wiślanego i spora część Zalewu Szczecińskiego, ale coraz większe obszary dna tak zwanego otwartego morza
 iproces ten się nasila, mimo budowy oczyszczalni ścieków, bo PRAWDZIWYM zagrożeniem dla Bałtyku nie są ścieki komunalne, ale miliony ton nawozów spływających z przenawożonych pól rzekami, więc są to ilości nad którymi ŻADNA oczyszczalnia ścieków nie jest w stanie zapanować!
       Konkludując,
kolejne układy rządzące Polską po 1990 roku,
JEDYNIE POZORUJĄ rozwiązywanie problemu zachowania nieskażonego środowiska naturalnego na obszarze Polski!

W rzeczywistości, mniej lub bardziej jawnie wręcz pomagają trucicielom, wchodząc z nimi we wręcz mafijne układy!
Cóż, lobby rolnicze jest znane ze swojej agresywnej i roszczeniowej postawy, bo lobby rolnicze to nawet kilkanaście 25 % elektoratu, dopiszmy, bezwstydnie pazernego na „kasiorę” elektoratu, sprawnie manipulowanego przez indywidua dla których JEDYNYM celem w życiu jest jak najszybsze zbijanie fortun, aby mieć czym szpanować i „ostro lobbować” korzystne dla siebie poczynania władz, dowolnie jakiego autoramentu.
Dla wielkoprzemysłowego chowu raczej alternatywy Polska nie ma,
ale jest alternatywa dla powszechnego tolerowania powszechnego procederu zatruwania przez takie obiekty środowiska!
Te obiekty MUSZĄ posiadać systemy unieszkodliwiania hodowlanych odchodów i odpadów, inaczej nie wolno byłoby w nich prowadzić opasu.

Istota problemu sprowadza się TYLKO do tego,
czy te systemy pracują cały czas i czy przypadkiem ktoś nie wmontował w nie układów pozwalających na omijanie procesu utylizacji biotoksycznych odpadów!
Przy obecnym stanie techniki WCALE NIE TRZEBA wysyłać w teren kontroli,
WYSTARCZY niemożliwy do wyłączenia system  technologicznego monitoringu, zapisujący KAŻDY przestój systemu, a tym bardziej awaryjny zrzut nieczystości z obiegu oczyszczalni.

Cóż, jak naucza Kościół rzymski, „człowiek istotą ułomną i grzeszną jest”.
Tedy statystyczny Polak, jeśli TYLKO będzie miał widoki na przynoszące wymierne zyski  bezkarne lekceważenie wiążących  przepisów,
 to na 90% będzie kombinować jak tu „zaoszczędzić”, nawet kosztem własnego zdrowia, a nawet życia.

Jak mawia kadra techniczna: „ten typ tak ma i szlus”!
Zatem warto coś z tym, w sensie stricte, śmierdzącym problemem zrobić, zanim Polacy nie obudzą się dosłownie, po kolana, w , excusez-moi, śmierdzącym gównie, nieprawdaż?!

Co do okazania było. Amen.

Zorro

el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo