Z pomnikami walczą tylko tchórze, którzy nie mieli odwagi się im przeciwstawić. /Fot, Google I.A.S.
Z pomnikami walczą tylko tchórze, którzy nie mieli odwagi się im przeciwstawić. /Fot, Google I.A.S.
el.Zorro el.Zorro
495
BLOG

Upadek legendy.

el.Zorro el.Zorro Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

„Każdej władza deprawuje,
a władza absolutna deprawuje absolutnie”.

        Tymi oto słowy swego czasu zwrócił się lord Acton do pewnego biskupa i zważywszy treść, raczej nie dotykał w nim spraw pogody, a raczej kanonu etyki u ludzi sprawujących władzę.
Jedno jest pewnym, w przytoczonym liście raczej nie podniesiono problemów narastającego rozpasania seksualnego, bo to były czasy w których prosperowały oficjalnie domy publiczne, a korzystanie z usług w nich oferowanych nikogo nie gorszyło.  Natomiast nie tylko wywołującym powszechne zgorszenie, ale również podlegającym surowej karze było czynne praktykowanie stosunków homoseksualnych. Choć, co tu ukrywać, takowe praktykowano, zwłaszcza w tak zwanych wyższych sferach.
        Wróćmy jednak do teraźniejszości.
Już pod koniec pontyfikatu Jana Pawła II pojawił się problem z pedofilią u kleru, bulwersującym tym bardziej, że tych haniebnych praktyk często dopuszczali się wychowawcy młodzieży, a nawet dzieci w koloratkach lub w habitach, czyli osoby które ślubowały seksualną wstrzemięźliwość.
Tak zwane męskie zabawy stały się w niektórych parafiach powszechne w zakrystiach, o zgrozo, czeto były one inicjowane przez starszyznę służby ołtarza i tolerowane przez mających pieczę nad ministrantami wikarymi, a bywało, że do takiej „zabawy” włączał się młody wikary.
Co gorsza, do niedawna próba ujawnienia tego typu praktyk automatycznie sprowadzała nie tylko ostracyzm, ale wręcz ekskulpację winy na osobę poszkodowaną, bo panowało powszechnie przekonanie, iż kto jak kto, ale osoba duchowna nie może być praktykującym dewiantem seksualnym.
Jeszcze gorszym i bardziej nagannym zjawiskiem było deprawowanie młodzieży męskiej przez jurnych amatorów pośladków efebów w kapłańskich kieckach, bo w większości państw, w tym w Polsce, obcowanie seksualne z osoba powyżej 15 lub 16  roku życia, jeśli odbywa się za obopólną zgodą i świadomie, nie jest ścigane przez Prawo.

Choć problem seksualnej aktywności kapłanów wobec powierzonej im dziatwy i młodzieży istniał od zawsze, dużo wcześniej niż pojawił się Kościół rzymski, a w starożytnej Grecji wręcz uważano i zalecano kontakty homoseksualne pomiędzy mentorem, a jego wychowankiem, to eksplodował dopiero za pontyfikatu Jana Pawła II, niestety, przy duży udziale w tym skandalu sekretarza pontifexa Jana Pawła II, czyli kardynała Dziwisza, którego nie od parady w Watykanie nazywano nieprzypadkowo, w antologii do mafijnych donów, don Stanislaus.
Niech wskazówką tu będzie kazus arcybiskupa Petza,
jakby kto pytał, protegowanego i konsekrowanego osobiście przez Jana Pawła II hierarchę. Jak wiadomo, ten homoseksualny seksoholik, otrzymawszy arcybiskupi palisz był tak zdeprawowanym, że PUBLICZNIE łapał za pośladki co przystojniejszych studentów, a z poznańskiej kurii uczynił pokazowy męski harem, w którym rozwój kariery prowadził młodego kleryka i potem wikarego przez łoże ekscelencji arcypasterza.
Taki stan trwał kilka lat, a Watykan zdawał się być głuchy na glosy domagające się przywołania do porządku jurnego arcybiskupa i wytłumaczenia mu, że walory prezentowane w łożu metropolity przez kandydatów na proboszczów niekoniecznie są tymi, które powinny decydować o awansie w hierarchii.
Dopiero powierzenie sprawy osobistej przyjaciółce papieża, mającej z nim bezpośredni kontakt, pozwoliło ominąć sprawie biurko don Stanilausa i usuniecie z kierowania archidiecezją poznańską skompromitowanego arcybiskupa.
Podobnie rzecz się miała z nuncjuszem Wesołowskim, gdzie dopiero „przyparty do muru” kompromitującymi materiałami Jan Paweł II zdecydował się na jego usunięcie  z eksponowanego stanowiska.

       Zajmijmy się jednak honorowym prałatem papieskim Henrykiem Jankowskim.
Ponieważ nie żyje, poprzestańmy na stwierdzeniu, że był bardzo ekscentrycznym kapłanem, do tego „z głową do interesów”.
Z drugiej strony, kiedy, idąc za sugestiami ówczesnych hierarchów, kapłani odmówili wsparcia duszpasterskiego strajkującym w 1980 mroku stoczniowcom, wówczas mało znany wikary Jankowski nie przestraszył się ryzyka i zaoferował strajkującym wsparcie duszpasterskie, wsparcie bez którego, prawdopodobnie, strajk by upadł, albo przekształcił, jak to miało miejsce w Radomiu, w „kryterium uliczne”.
Niestety, lubił też imprezować ze starszymi ministrantami, o czym wiedziało pół Gdańska, a druga połowa wiedzieć nie chciała.

Po prostu przewielebny Henryk Jankowski wcale nie ukrywał swoich fascynacji i nie raz meldował się w jednym apartamencie z kilkoma nawet lektorami. Aby nie było niedomówień, w zajmowanych przez przewielebnego Jankowskiego apartamentach, wedle wiarygodnych świadków, MUSIAŁO być jeno, ale obszerne łoże.
        I tu dochodzimy do najciekawszego!
W świetle prawa, nie było mowy o żadnym przestępstwie!
Bo towarzyszący prałatowi młodzieńcy MIELI UKOŃCZONĄ granicę wieku, oddzielającą czyn pedofilski od normalnego zachowania seksualnego.

Oczywiście, pozostaje jeszcze aspekt deprawacji młodzieży, bo co tu ukrywać, prałat Jankowski nie oszczędzał na prezentach dla swoich protegowanych. Nie wykluczone więc, że oskarżający dziś ikonę Solidarności o seksualną napaść, tak naprawdę, uznali, że za swoją uległość otrzymali zbyt małą rekompensatę, bo okazało się, że Mamona nie potrafi skutecznie usuwać blizny poczynione na psychice młodego efeba. Prałat Jankowski nie żyje, ale prosperuje Kościół rzymski, być może niektóre ofiary prałata uznały, że skoro nie może już ich wspomagać prałat, niech to uczyni jego korporacja, jak nie wprost, to pośrednio, płacąc za milczenie tak, jak to ma w zwyczaju w stosunku do potomstwa spłodzonego przez kler.
Z drugiej strony, trudno zważyć co gorsze:
-udział w wyuzdanych spotkaniach z hojnym mentorem,
-czy ryzyko wpadnięcia w przestępcze towarzystwo,
bo osoba, która świadomie się sprzedaje, bez większych oporów sięgnie po równie łatwe pieniądze, oferowane przez przestępczy półświatek, zwłaszcza dilerów „prochów”.
Być może poorana orgietkami psychika jest lepszą alternatywą dla demoralizacji, jaka niesie życie w strukturach ulicznych gangów?
        Pora na posumowanie.
Prałat Jankowski wzorem cnót nigdy nie był i nawet takim być nie zamierzał!
Był aktywnym celebrytą, jawnie obnoszącym się swoim osobistym majątkiem i uprawiającym w życiu codziennym hedonizm.
Ale to dzięki niemu udało się doprowadzić do zwycięstwa strajki z sierpnia 1980 roku, prawdopodobnie to ówczesny ksiądz Jankowski był pełnomocnikiem samego Jana Pawła II i to głównie dzięki jego działaniom doprowadzono do podpisania porozumień końcem sierpnia 1980 roku. To za te zasługi otrzymał tytuł prałata honorowego papieskiego i póki trwał pontyfikat Jana Pawła II, nie ważne co by nie nawywijał, był niezatapialny!
„Poszedł w odstawkę” po konflikcie z arcybiskupem Gocłowskim, ale nie z powodu hedonistycznego  prowadzenia się, ale z powodu poskąpienia pieniędzy na ukręcenie laba finansowej aferze w która była umoczona kuria gdańska.

Dobre pytanie,
czy należy dziś usuwać pomnik kontrowersyjnego w prowadzeniu się, ale też bardzo zasłużonego dla zwycięstwa  Solidarności, wręcz jednego z ojców-założycieli III Rp, prałata Jankowskiego?!!
Zdaniem Zorra, zarówno demontaż pomnika, jak i odbieranie honorowego obywatelstwa Gdańska, to w przypadku prałata Jankowskiego, osoby zmarłej, działania wręcz chucpiarskie, (dla praktykujących jidisz hucpiarskie)!

Było się wcześniej zastanowić, czy watro tę osobę stawiać na piedestale, doskonale wiedząc jak się w życiu osobistym prowadziła!
Ale jak się już ją na tym piedestale postawiło, zdaniem Zorra, NIECH TAM STOI KU PRZESTRODZE dla przyszłych pokoleń.

Co do okazania było. Amen.
Zorro


el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo