engelgard engelgard
55
BLOG

Historia jest tylko tworzywem dla polityków...

engelgard engelgard Polityka Obserwuj notkę 4
Podczas kolejnych uroczystości rocznicowych związanych z wybuchem powstania warszawskiego obserwować można coraz większą mitologizację tego wydarzenia ocierającą się – niestety – o śmieszność. Historia stała się w rękach polityków, i nie tylko polityków, plasteliną, którą można dowolnie ugniatać, tak jak to jest obecnie wygodne. Głoszone w tonie autorytatywnym teorie coraz bardziej odbiegają od tego, jak było naprawdę. Tłumaczy się, że mit jest narodowi potrzebny. Owszem, ale nie mit groteskowy i sztuczny. Bohaterstwo i poświęcenie powstańców jest dostatecznym powodem do dumy, bynajmniej nie są potrzebne pseudoteorie podlane współczesną liberalno-demokratyczną nowomową.

Pan Prezydent Lech Kaczyński raczył w tych dniach powiedzieć: „Gdy Warszawa konała w gruzach, wielu rodaków stawiało sobie pytanie „Czy było warto? Czy nie należało poczekać?”. Innymi słowy, a głosy te nie cichną do dzisiaj, czy nie zgrzeszyliśmy jako naród przeciw cnocie zdrowego rozsądku? Chcę jako prezydent niepodległej Polski, z całą mocą powiedzieć: nie! Polska, Warszawa musiały przeciwstawić się zbrodniczym, totalitarnym utopiom. Chcieli tego zarówno dowódcy, żołnierze, jak i ludność cywilna. Są bowiem wartości bezcenne, dla których warto poświęcić wszystko”. W kilku zdaniach cała masa fałszów.

Powstańcy wcale nie myśleli o „zbrodniczych, totalitarnych utopiach”, lecz o daniu Niemcom łupnia i zapłacie za lata okupacji. Owszem, ludność i powstańcy chcieli walczyć, ale byli przekonani, że potrwa to kilka dni, że wszystko jest dogadane z Aliantami, w tym także z Sowietami. Nikt z tych ludzi nie był straceńcem godzącym się na zagładę miasta i śmierć dziesiątek tysięcy ludzi. Pan prezydent kpi sobie z ofiar mówiąc, że są wartości „dla których warto poświęcić wszystko”. Za fatalny błąd Komendy Głównej AK, za polityczne kalkulacje nie mające szans na powodzenie – zapłacili niewinni ludzie. Gdyby powstańcom powiedziano przed walką – nie mamy porozumienia z nikim, Zachód nam nie pomoże, a Sowieci się nie ruszą, Niemcy zaś wykorzystają sytuację, by nas wyrżnąć, a miasto legnie w gruzach – wtedy też ochoczo zgodziliby się na ofiarę, by „przeciwstawić się zbrodniczym totalitaryzmom”?

Drugi kłujący w oczy mit to rzekomo wielkie straty, jakie ponieśli Niemcy podczas powstania. Biskup polowy Tadeusz Płoski w homilii przekonywał, że nie mają racji ci, którzy mówią, że powstanie nie miało większego znaczenia militarnego, bo zginęło przecież 17.000 Niemców. Skąd te dane? Od ładnych paru lat wiadomo, że są wzięte z powietrza. Wedle dokumentacji Ericha von dem Bacha Żelewskiego, dowodzącego Korpusem likwidującym powstanie, straty niemieckie sięgnęły ledwie 1.526 ludzi! 73 oficerów i 1.453 szeregowych. Dokument pochodzi z 5 października 1944 roku (opublikowany w: Tadeusz Sawicki, „Rozkaz zdławić powstanie – siły zbrojne III Rzeszy w walce z Powstaniem Warszawskim 1944”, Warszawa 2001, ss. 292-293). Dane te przyjął jako prawdziwe tylko prof. Paweł Wieczorkiewicz w swojej „Historii politycznej Polski 1935-1945”, w innych zarysach historii straty niemieckie wynoszą od 10 do 25 tys. zabitych! Owszem, to przerażające, tak małe straty niemieckie przy ogromie polskich. Lepiej mówić, że wśród walczących były takie same, to nadje większy sens powstaniu. Ale jest to niestety nieprawda. Niemcy niszczyli miasto bombardowaniami, ostrzałem artyleryjskim, atakowali tylko wtedy, kiedy pozycje powstańcze były praktycznie nie do obrony. Dlatego tak niewielu z ich zginęło. To smutne, ale prawdziwe.

Powstanie to przykład wielkiego polskiego heroizmu, ale i polskiej politycznej naiwności i nieodpowiedzialności dowództwa. Jeśli przy okazji rocznicy powstania nie bardzo jest na miejscu mówić o tym, to przynajmniej nie budujmy bzdurnych teorii oderwanych od prawdy. Tego naprawdę robić nie należy, także przez wzgląd na tych, którzy oddali życie.

Jan Engelgard

engelgard
O mnie engelgard

Urodziłem się 2 grudnia 1957 roku w Sycowie (Dolny Śląsk), ojciec Henryk (ur. 1934) był wojskowym z rodziny wołyńskiej, wywieziony z rodziną spędził w Kazachstanie 6 lat (1940-1946), dziadek (Jan, ur. 1895), żołnierz I Korpusu Polskiego Dowbor-Muśnickiego w 1918 roku, aresztowany w 1939 roku przez NKWD, przepadł bez wieści, jego nazwisko widnieje na liście katyńskiej (ukraińskiej); matka, Władysława (ur. 1936) pochodzi z Kieleckiego. Dalej

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka