eri eri
178
BLOG

Pomoc uchodźcom. Gdyby nie samorządy...

eri eri Społeczeństwo Obserwuj notkę 5

Sprzedawana od lat Polakom narracja opozycji, wytworzyła u wielu z nas przekonanie, że władza PiS-u jest be, natomiast samorządy – cacy. One są sprawniejsze, mądrzejsze, wiedzą lepiej czego ludziom potrzeba.
Nie inaczej z tym przekazem, jest w czasie wojny na Ukrainie. Z mediów – bryluje TVN, wykorzystując obecną sytuację u nas w Polsce, uchodźców wojennych z Ukrainy.
Kontynuację tej narracji, można było zauważyć podczas debaty sejmowej nad ustawą o wsparciu dla uciekinierów przed wojną z terenu naszego sąsiada. W wypowiedziach posłów z opozycji, dominował – powtarzany do znudzenia przekaz, mniej więcej taki: „Dziękujemy zwykłym Polakom i samorządowcom za ich otwarte serca, empatię, gościnność, oddanie, bezinteresowną pomoc Ukraińcom. Podziwiamy Was! Waszą rozwagę, pomysłowość, zorganizowanie. Mimo tylu trudności samorządów z gospodarowaniem szczupłymi budżetami. To Wy – zwykli Polacy i samorządowcy - nie rząd, zdajecie codziennie ten trudny egzamin!”
Intencje tych wypowiedzi, aż nadto czytelne.
A tymczasem…
Oto sytuacja, jaka utrzymuje się i pogłębia od początku agresji Rosji, na Dworcu Głównym w Krakowie, mieście-wizytówce naszych samorządów.
Dworzec pęka w szwach. Matki z dziećmi śpią na kartonach, a niejednokrotnie nawet na gołej, zimnej posadzce. W kolejce do toalety trzeba czekać półtorej godziny. Przyjezdni nie maja gdzie się umyć, a w hostelach brakuje miejsc lub są niezwykle drogie. „Sytuacja jest kompletnie kryzysowa!” – przekazują wolontariusze. Wszędzie panuje ogromny chaos. Nikt nie był przygotowany na tego typu sytuację. A sytuacja taka pogłębia się i nikt nie próbuje nawet jej jakoś zaradzić.
Setki uchodźców nocują w tym miejscu, traktując je jako przystanek. Wolontariuszem na dworcu, może zostać każdy. Jednak brakuje podstawowej koordynacji. Wiele osób chce pomóc, jednak nie wie, co dokładnie ma robić.

Daje się we znaki brak jakichkolwiek udogodnień sanitarnych. Na dworcu jest jedna bezpłatna toaleta. Matki starają się tam przebrać czy umyć dzieci, co ogromnie wydłuża czas oczekiwania na swoją kolej. Wszędzie są zwierzęta, z którymi przyjechali uchodźcy. One też się załatwiają. "To zastanawiające, ale na byle masową imprezę stawia się setki przenośnych toalet. Tutaj też można by je postawić, ale nikt tego nie robi. Dlaczego?" - pyta jeden z wolontariuszy.

Hala dworcowa jest pełna zdezorientowanych, przerażonych i osłabionych ludzi. Wielu z nich wciąż odsypia ciężką podróż. Wiele dzieci choruje i wymiotuje. Katastrofalna sytuacja sanitarna grozi wybuchem epidemii.

Większość osób dzielnie stoi w długich kolejkach do punktów rejestracyjnych. Mogą tam uzyskać niezbędna informacje o możliwości zakwaterowania, jak i szereg innych danych w języku ukraińskim. Procedura w przypadku jednej osoby trwa jednak około 30 minut. W kolejce czeka się więc 8 godzin i więcej. Wolontariusze widzą, że sytuacja jest kryzysowa. Jednak nic nie można zrobić. Wielokrotnie dzwonili do Urzędu Miasta do Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. Nikt nie odbiera, ani nie odpowiada na maile.

Wolontariusze zwracają uwagę, że najbardziej potrzebna jest pomoc z miejscem, gdzie ludzie mogliby odpocząć zaraz po przyjeździe na dworzec. Ale jest tylko kilka takich, dosyć małych pomieszczeń i tylko dla najbardziej potrzebujących. To około 5% potrzeb.

Chętni do pomocy wskazują, że brakuje jakiejkolwiek koordynacji.

Ponadto zdarzają się przypadki oszustw. Ktoś obiecał transport do autokaru jadącego do miejsca pobytu stałego, wziął pieniądze i zniknął. Rodzi się strach i przerażenie.

Nikt nie koordynuje transportu uchodźców do innych krajów. Informacja jest zerowa. Brak plakatów i ulotek w dwóch językach. To pogłębia ogromny chaos, strach i niepewność.

Wolontariusze twierdzą zgodnie, że problemem jest również relokacja i rozładowanie tłumu. Pod dworzec powinny być, ich zdaniem, podstawiane autobusy, by zwieźć ludzi w ciepłe, bezpieczne miejsce i tam dopiero - nie na dworcu - powinna następować rejestracja i tłumaczenie, by nie bali się jechać do polskich wsi i miasteczek. A po dwóch, trzech dniach pobytu, wysyłać ich stamtąd dalej.



Na dworzec przyjechały już tysiące uciekinierów. Kolejni są w drodze. Jeśli sytuacji nie uda się szybko opanować, zostana skazani na kolejne godziny i dni oczekiwania i niepewności, pogłębiającej poczucie beznadziei i rozpaczy.


Ile jest w Polsce takich dworców?

W Krakowie, póki co, rządzi prezydent Jacek Majchrowski. Członek, tej..., no! Jak się ta partia nazywa?






https://kobieta.interia.pl/zycie-i-styl/news-kryzys-sanitarny-na-dworcach-matki-z-dziecmi-spia-na-podlodz,nId,5884003

eri
O mnie eri

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo