Od 1 października ma wejść tzw. system kaucyjny. Czy się sprawdzi? Różnie z tym do tej pory bywało. Raz na wozie, raz w nawozie...
1. Za PRL-u to była kaucja!
Pewien gość, w pewnym SAM-ie, w pewnym miasteczku wykupił cały zapas przecenionego (nie miał zbytu i był bliski przeterminowania) przecieru ogórkowego. Było tego kilkaset butelek. Cena po przecenie - 50 groszy za butelkę. Cena w skupie za taką butelkę wynosiła wtedy 1 zł. Gość zarobił więc drugie tyle co wydał. Ktoś doniósł do SB. Gościem zajęła się skarbówka ale nic nie mogli mu zrobić! (w tym wstrętnym PRL-u przestrzegano prawa! Nie to co teraz, za rządów Koalicji wiadomej). Dopadli go jednak za zanieczyszczenie środowiska. Gość wylał całą partię przecieru ogórkowego do pobliskiej rzeki...:-(((
2. Za wczesnej Trzeciej RP to była kaucja!
Początek lat 90-tych ubiegłego wieku. Obok bloku, w którym mieszkałem (Warszawa) znajdowały się dwa duże sklepy. Oba sprzedawały piwo z kaucją. Jeden płacił 50 groszy od butelki za zwrot, drugi - 1 zł. Po pewnym czasie miejscowi menele zaczęli się lepiej ubierać...:-)))
3. Za dzisiejszego Tuska to dopiero kaucja!
Znajoma ekspedientka z „Żabki” właśnie poskarżyła mi się, jacy to bezczelni i cwani potrafią być niektórzy klienci.
Oto butelki z piwem „Książęce”, sprzedawane są z kaucją. Ale nie w sklepach „Lidl” i „Biedronka”! Tymczasem cwaniacy próbują wyłudzić od niej (tej mojej znajomej) kaucję za przynoszone butelki po zakupionym piwie, właśnie w „Lidlu” i „Biedronce”!
Na marginesie: mieszkam w dzielnicy Warszawy, w której od lat prawdziwy karnawał przeżywają wyborcy pana Tuska Donalda Franciszka, znani jak wiemy z wielkiej smykałki do interesów…
Inne tematy w dziale Rozmaitości