Od kilku (niewielu) lat jestem użytkownikiem platformy Netflix. Obejrzałem do tej pory około trzystu filmów (licząc wszystkie odcinki seriali). Do tej pory stroniłem od filmów polskich. Niedawno jednak skusiłem się i obejrzałem głośnego „Heweliusza”. Niezły! Dzisiaj spróbowałem obejrzeć film nr 1 dnia: „Zamach na papieża”
Główny bohater (Bogusław Linda) to emerytowany snajper służb. Starszy człowiek, u którego właśnie stwierdzono raka płuc. Piąte stadium, jak orzekła lekarz w szpitalu (wyróżnia się tylko cztery stadia!). Stan terminalny. Perspektywa – dwa miesiące życia!
Dla lepszej orientacji podaję dane:
Przegląd od AI
„Osoba "terminalnie chora" to pacjent w końcowej, nieodwracalnej fazie śmiertelnej choroby, gdy leczenie przyczynowe jest nieskuteczne i jedynym celem staje się łagodzenie cierpienia i poprawa komfortu życia (opieka paliatywna). Stan ten charakteryzuje się znacznym osłabieniem, utratą samodzielności i często psychicznymi zmianami, a opieka skupia się na wsparciu fizycznym, duchowym i emocjonalnym, obejmując też rodzinę, by zapewnić godne odejście.”
I oto w filmie, ten tak schorowany bohater, w dwóch sytuacjach konfliktu „kasuje” jednym ciosem pięści dwóch mężczyzn w sile wieku! Tak! To z pewnością bardzo wartościowy warsztatowo film! Tym bardziej, że dotyczy historycznego zamachu.
Dałem sobie spokój. To była mniej więcej dopiero 20. minuta filmu.
- „Nie gniewaj się Pan na mnie, Panie |Bogusławie!”
Od roku 1990 nie palę papierosów. A paliłem od czwartej klasy liceum. Z „Klubowych” szybko przerzuciłem się na papierosy lepsze. Nie byłem nałogowcem, więc stać mnie było na to (kasa z pracy w spółdzielni studenckiej).
Ale były to również papierosy amerykańskie, kupowane od szatniarzy w lepszych restauracjach oraz od kolegi brata, którego ojciec był pilotem LOT. Takie trzy sztuki papierosów „Camel” często zastępowały mi wtedy śniadanie. Pycha!
Jak wspomniałem, rzuciłem palenie w roku 1990. Potem, jak pamiętam, siłą rzeczy, to było nie do uniknięcia, czułem otaczający mnie wokół smród palonych papierosów produkowanych w Polsce po przystąpieniu do Unii Europejskiej. Pytałem wtedy w różnych miejscach o papierosy amerykańskie. Bezskutecznie. Zniknęły!
Aż pewnego razu, chyba niewiele ponad 15 lat temu, kolega syna wyjechał do Londynu i przywiózł mi (na prośbę) paczkę „Benson &Hedges. Dawne, piękne pudełko! I ten zapach! To było to! Częstowałem nimi tylko wybrańców. Zyskałem uznanie! Sam nie paliłem.
Ze trzy lata temu, znowu na prośbę, kolega syna przywiózł mi z USA paczkę „Camel” blue wyprodukowaną przez RJReynolds Tobacco Company Wiston-Salem. Ku zaskoczeniu to był taki sam syf jak te nasze unijne papierosy. Zdębiałem! Co się stało z amerykańskimi koncernami tytoniowymi?
Sytuacja (mowa o syfie!) powtórzyła się w przypadku papierosów „Benson&Hedges” gold (Produced by British American Tobaco Group), przywiezionych znowu z Londynu tym razem przez syna. Nie wiem co się stało! Nie rozumiem, przecież GB już nie należy do Unii Europejskiej!
Wreszcie niedawno dostałem od drugiego syna (prezent od koleżanki) paczkę papierosów mentolowych „Marlboro” firmy Philip Morris USA. Paczka sztywna, tradycyjna, bez strasznych zdjęć ludzi chorych na raka!
I te właśnie papierosy nieco inaczej pachną a nawet palą się inaczej niż poprzednie, przywiezione mi z USA czy z Londynu! Nie potrafię jednak powiedzieć, czy są to takie same papierosy jak kiedyś, bo nigdy nie paliłem mentolowych.
Co by jednak nie mówić, wydaje się, że wszystko zależy od firmy tytoniowej! Ale jeśli tak, to znaczy, że niektóre z tych firm „zeszły na psy”! W imię czego? Nie wiem! Bo czy te syfiaste papierosy są mniej szkodliwe? Wątpię!
I teraz powracam do filmu „Zamach na papieża”. W 11 minucie i 40 sekundzie filmu, na ekranie pojawia się dawny, PRL-owski kiosk ruchu, chyba na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. W witrynie kiosku stoją ustawione paczki papierosów, również tych lepszych, które były dostępne na naszym rynku w latach 80-tych ubiegłego wieku: niebieskie „Caro”, mentolowe „Zefiry”, „Piasty” i papierosy „Wiarus”.
Wprawdzie kpiono wtedy z naszych papierosów, bo podobno zapalone na pokładzie samolotu uruchamiały system przeciwpożarowy, to jednak zaryzykowałbym twierdzenie, że były lepsze od obecnego unijnego syfu!
A z filmu płynie jedna bardzo ważna nauka. Oto są jeszcze gdzieś w Polsce tamte nasze papierosy! A jeśli tak, to muszą być jeszcze także i tamte amerykańskie! Przechowywane na potrzeby filmów! W imię hasła „Prawda czasu, prawda ekranu!” Jak do nich dotrzeć?
Hm! A któż może wiedzieć lepiej niż świetnie zorientowana w tym świecie, posiadająca liczne kontakty, prawdziwa ikona polskiej kinematografii, Krystyna Janda?
Wybieram się do Milanówka…
Inne tematy w dziale Rozmaitości