Nigdy , a raczej wyjątkowo rzadko ,zdarza mi się pisać dwie notki dziennie ,ale kiedy pojawił mi się taki cymes to pragnę go jak najszybciej i jak najskuteczniej rozpropagować. W poprzedniej mojej dzisiejszej notce ,opisałem po krotce wczorajsze ,sejmowe wydarzenia ,z odpowiednim komentarzem mowiącym o bezprzykładnym ataku opozycji na demokracje. W tekscie wspomniałem rownież o doniesieniu posła Leroya ,ktory poinformował w fejsbukowej transmisji na żywo ,iż słyszał ,ze w dzień zapowiadający wczorajsze sejmowe wydarzenia opozycja miała zamawiać w firmie cateringowej tysiąc kanapek, ktore ponoć wczoraj w trakcie wieczornych parlamentarnych brewerii były konsumowane przez przedstawicieli opozycji.
Nie mam oczywiscie pewnosci czy fakt ,o ktorym poinformował poseł Liroy w istocie mial miejsce ale jeśli tak było , to mielibyśmy do czynienia z przykładem specyficznie pojmowanej "spontanicznej" inicjatywy obywatelskiej, ktorą jedna z komentatorek (Prowincjałka) odwiedzajac mojego bloga ,nazwała wyjątkowo wg mnie trafnie "rewolucją tysiąca kanapek."
Spodobało mi się.Uznałem tę nazwę za na tyle dowcipną i oddającą grosteskowość całej tej rzekomo spontanicznej awantrury ,strojącej się w piórka obywatelskiej rebelii ,że wartą poświęcenia jej osobnej notki i wprowadzenia jej w powszechny obieg. Określenie to moim zdaniem najcelniej opisuje charakter i pochodznie propagandowej operacji mającej wczoraj miejsce w sejmie.
Takze prośba do blogerów opisujących na Salonie to z czym mieliśmy i mamy od wczoraj do czynienia. Nie nazywajmy tego inaczej jak ....
Rewolucja tysiąca kanapek.
Pozdrownienia dla Prowincjałki.:-)
Inne tematy w dziale Polityka