eska eska
1279
BLOG

Kto ma prawo do, czyli wypisy z Franza K.

eska eska Samorząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

Jeżdżę sobie ostatnio po kraju, niosąc kaganek oświaty na zamówienie pewnej instytucji. Najogólniej chodzi o informacje na temat gospodarki przestrzennej dla przyszłych/ewentualnych młodych działaczy samorządu.  Z każdym wykładem jestem coraz bardziej przerażona. Nie, nie poziomem wiedzy, bo ta „młodzież” (do 35 lat) wcale już nie taka młoda i całkiem dobrze zorientowana w różnych przepisach tudzież często po dość traumatycznych zetknięciach z urzędami. Przerażenie moje budzi co innego, a mianowicie poziom utrwalonej świadomości, a opiszę to na przykładzie pytania, po którym opadła mi szczęka już totalnie.

Jak wiadomo, gospodarka przestrzenna to nie jest łatwy temat, trzeba ją przedstawiać na tle podziału władzy i kompetencji itp., stąd potem wiele różnych pytań – jedno z nich brzmiało tak:

Proszę wyjaśnić, kto i wg jakich przepisów ma prawo zwrócić się do burmistrza/prezydenta w sprawie ew. zmiany planów w zakresie gospodarki przestrzennej w gminie?

I mnie zatkało!
Najpierw rozpaczliwie szukałam w głowie jakiegoś nowo uchwalonego idiotyzmu, ale nie znalazłszy – opowiedziałam (z lekkim obłędem w oczach) :
Na litość, przecież ten burmistrz/prezydent jest tylko wynajętym i opłacanym przez was urzędnikiem! Każdy ma prawo! Przecież to wy rządzicie gminą poprzez waszych przedstawicieli!

I oto stała się jasność, a ja zrozumiałam, skąd ten pęd na wymianę ludzi na „swoich”.

Otóż w świadomości większości społeczeństwa, a zwłaszcza ludzi młodych (nie pamiętających już początku lat 90-tych), władza na wszystkich szczeblach pochodzi od Boga i ma prawo zrobić z człowiekiem, co chce. Demokracja zaś polega na tym, że gdzieś tam wysoko wtajemniczeni wystawiają kandydatów, a nam udzielono tej łaski, że możemy wybrać sobie pana naszego życia na następną kadencję. Do grona wtajemniczonych należą szefowie partii, sądów, prokuratur, izb zawodowych, najbogatsi właściciele, akademicy itp., także (tu i tam) hierarchowie KK.
Mamy system feudalny, ale łaskawa elita pozwala nam wybrać „pana zamku”, oczywiście spośród swoich. To jest zamknięta lista i oni decydują. Wniosek - należy wymienić ludzi wchodzących w skład  tych decyzyjnych hierarchii, to może nam wystawią jakiegoś bardziej sprawiedliwego kandydata na naszego władcę.

Nikomu nawet nie przychodzi do głowy, że cały ten system feudalnego uzależnienia to nie „prawo boże”, tylko precyzyjnie zamontowany, niszczący system prawny, który stawia obywatela w roli opisanej u Kafki.  Że każdy, nawet najbardziej „nasz”, po niedługim czasie albo będzie takim samym, uwikłanym i butnym „władcą”, albo wyleci jako nie przystający do systemu. Że wcale nie trzeba wymieniać tzw. szczebla średniego, bo urzędnik, który do niedawna z pokorą wykonywał nawet najgłupsze polecenia władzy PO, teraz z taką samą pokorą wykona polecenia PiS. Że to wszystko, mówiąc wprost, jest do kitu, ponieważ mamy wybór tylko pomiędzy władzą podłą a władzą łaskawą.

Sami nie mamy do gadania kompletnie nic!

Dzisiaj mamy władzę łaskawą, która stara się ulżyć ciężkiej doli niewolnika -  i bardzo dobrze, wszyscy są zachwyceni! Pewnego dnia dzisiejsza dobra władza ruszy jakieś trudniejsze tematy, a lud, ogłupiony przez media uwierzy, że inny władca będzie lepszy. I tak to leci.
Dyskusja o przywróceniu praw zwykłym obywatelom i o metodach działania, które pozwalają samemu decydować o własnej gminie, otoczeniu, leczeniu itp. – budzi niedowierzanie, a nawet sprzeciw. Niewolnicy chcą się tylko nauczyć metod przeżycia w istniejących „okolicznościach przyrody”, nawet nie rozumieją, że można inaczej.

Cóż, wyhodowanie specjalnych kast władzy w samorządach zajęło 18 lat i nikt tam na górze tego nie odpuści. Całe zestawy specjalnych procedur w każdej dziedzinie życia skutecznie oddzielają wybrańców od niewolników. W takiej sytuacji propozycja żeby wprowadzić system prezydencki jest całkiem logiczna – wybierzmy sobie dobrego króla i dajmy mu szerokie uprawnienia, przynajmniej będzie wiadomo, na kogo zwalić i  do kogo suplikacje pisać.

Wywodzę się z innej tradycji, z tej, „gdzie szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie”, tak mnie wychowano. Etos stareńkiej, przebrzmiałej, osobistej odpowiedzialności za kraj. Służba i szacunek współobywateli jako najwyższa nagroda. Prawo do własnego głosu, który jest tak samo ważny jak głos wojewody czy starosty i ma być wysłuchany z powagą.
I tak sobie myślę, że czas odpuścić, bo to „se już ne vrati”.....

 

eska
O mnie eska

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka