Tytułowy jegomość stał się głośniejszy, niż wcześniej, dopiero po wyautowaniu z polityki; taki paradoks. Po prawdzie, to jego droga na ten aut nie była zbyt długa, bo zwykł był plątać się raczej po obrzeżach polityki - a nie w centralnej części sceny. Co do mnie - to moją uwagę zaprzątnął do tej pory tylko raz, publikując zdjęcie, na którym on - mąż w sile wieku - figurował z młodziutką osobą płci przeciwnej. Przypomniałem sobie wtedy ni w pięć, ni w dziewięć przypadek hetmana Koniecpolskiego, co zszedł ze świata krótko po zaślubieniu młodej dziewczyny; w jakimś pamiętniku zapisano, że "fortatywę, co mu medicus na wiele dni przepisał - na jeden raz zażył".
Rzeczony osobnik stał się dla mediów cennym źródłem różnych ciekawostek, bo zaczął - jak to się mówi - nadawać na byłych kolegów; nic poważnego - ale tu mała niedyskrecja, ówdzie puszczenie odrobiny farby - i to starczało: "ludzie to lubią, ludzie to kupią". Upublicznienie w mediach czyjegoś np. upodobania w trunkach - to rzecz zawsze smakowita i przyjmowana chętnie. Tak mogłoby to ku powszechnemu zadowoleniu trwać, aż tu - pojawia się sprawa poważna, a expolityk uznaje, że musi się do niej odnieść i ma do powiedzenia to: "Smutne jest to, że PiS próbował tę śmierć przekuć w polityczne złoto" i "cyrk wokół tego zgonu dopiero przed nami".
Co mi to przypomina... no, choćby to, co się mówiło o sprawach związanych ze Smoleńskiem - na przykład o tej dotyczącej ekshumacji; znalezione w trumnach dowody - żelaznej wagi, a dla ich odparcia - narracja o "tańcu na trumnach". Wypisz - wymaluj to samo, co teraz. W obu przypadkach - rzeczowej argumentacji ani ciut-ciut, a zamiast niej - spychanie tego, co istotne, na bocznicę; taki to styl uprawiany przez tę stronę mocy, którą trudno mi nazwać inaczej, niż ciemną; że jasną - to żadną miarą nie mógłbym. A czy to, że błędy, zaniedbania - a być może i przekraczanie prawa popełniane przez jedną stronę sporu politycznego, psując jej opinię mogą w oczywisty sposób działać na korzyść drugiej - może stanowić jakikolwiek argument w tym sporze? I czy nagłaśniania bezeceństw przeciwnika wypada zaniechać, bo działa na jego niekorzyść?
O tym złocie i cyrku wypowiedział się osobnik pozbawiony w gruncie rzeczy znaczenia i pewnie nie warto temu, co mówi poświęcać nadmiernej uwagi. Ale jednak - pokazało się to tu - w Salonie... no, więc może tylko dla stwierdzenia, że zachowuje się on, jak wysłużony koń kawaleryjski: chrupie sobie spokojnie zasłużony owies - ale na dźwięk trąbki, choćby tylko pocztowej - strzyże uszami i grzebie kopytem, gotów wrócić do służby! Tak, tak - można było nieszkodliwie dogryzać byłym kolegom, ale kiedy partia w potrzebie - to na posterunku. Cóż - widać, jak na dłoni, że o ile z Platformy człowiek wyjść może, to ona z niego - nie koniecznie.
Inne tematy w dziale Polityka