Eurybiades Eurybiades
246
BLOG

Donald Tusk – przymus i niemożność.

Eurybiades Eurybiades Polityka Obserwuj notkę 0

        Ostatnio premier powiedział: „musimy podjąć reformę emerytalną, żeby uniknąć zagrożeń w przyszłości”. Ja to bym wolał, żeby powiedział coś innego, bo jak „reforma" - to chciałbym usłyszeć raczej : „podejmujemy reformę, żeby naprawić obecny zły system tak, abyście , kochani obywatele – płacąc teraz rozsądną składkę – na emeryturze nie popadli w biedę jak to narazie często bywa’.

   

       Niestety – usłyszałem, że jak teraz nie wydłużymy wieku emerytalnego – co de facto równa się sięgnięciu przez państwo do naszych kieszeni to potem spotka nas coś złego. Wypisz – wymaluj, jak w opowiadaniu Babla:

„skoro jeżeli pan nie położy tych 20.000w bramie, to spotka pana coś niesłychanego...”

      W naszym przypadku to „niesłychane” – to brak emerytury w ogóle. A więc – pan premier, chcąc nas uchronić przed brakiem pieniędzy w przyszłości, zacznie nam po trochu zabierać pieniądze już wcześniej. Doceniają państwo genialność tego pomysłu ?

    Trudno – wygląda na to, że działamy pod przymusem. „Żeby uniknąć zagrożeń!”Konieczność. Taka sama, jak przy podniesieniu VAT – bo ministrowi Rostowskiemu nie zamykały się bilanse i moglibyśmy się zawalić. Z podobnych powodów trzeba było sięgnąć po pieniądze z OFE – i z nieodpartej konieczności wynikało także zmuszenie ludzi, aby płacili za leki o 12% więcej, niż przedtem.

     No, dość wyliczanki.. Jak się tak zastanowić, to biedny premier w swoich działaniach miota się między dwiema wąsko ustawionymi ścianami: z jednej strony przymus, wyżej opisany w sposób daleki od kompletności – a z drugiej niemożność. Niemożność ogarniająca bez mała wszystko – niemożność dokonania czegokolwiek, nawet w sprawach, które pojedyńczy ludzie - oczywiście w innej skali – podejmują ciągle. Ot, wybudować dom, coś zorganizować, coś kupić – coś stworzyć. Radzą sobie z tym.Natomiast niemożność zaczyna wyłazić z wszystkich kątów, kiedy za sprawy podobne – choć we właściwym sobie wymiarze – bierze się rząd (chciałem powiedzieć – premier).

    Wybudować autostrady, usypać wały przeciwpowodziowe czy wykopać zbiorniki, zapewnić dostępność leków antynowotworowych, utrzymać swobodne wejście do portuw Świnoujściu – okazuje się zbyt trudne; nic z tych rzeczy się nie udaje.

     To jak to jest: różne rzeczy dla obywateli niekorzystne robi się, bo zmuszają do tego okoliczności; zrobić czegoś dobrego nie można – bo też okoliczności.Fatum jakieś, czy co ? Wychodzi na to, że ciągle trzeba robić coś, czego by się nie chciało – bo taki przymus.  A jak by się coś fajnego zamierzyło – to za Chiny nie wychodzi.

      Wszystkiemu winne okoliczności - i co biedny premier ma zrobić ? Jak Rostowskiemu brakuje pieniędzy – to przynajmniej wiadomo: trzeba sięgnąć do kieszeni obywateli, ale jak nie dostarczyli leków – to czy Tusk ma je wyprodukować ? Podobnie z rurociągiem przed portem – skoro Niemcy go położyli, to chyba musi leżeć; czy Tusk powinien go wyciągnąć ?On umie grać w piłkę, nie – nurkować.

      Tak to wygląda: okoliczności są, jakie są – i trudno. Ktoś mógłóby marudzić, że władza jest po to wybrańcom przez naród nadana – i opłacana ! – żeby oni jakoś sobie z tymi okolicznościami radzili i próbowali je zmieniać w sposób dla społeczeństwa korzystny.Ale z drugiej strony – jak to powiedział chyba Wańkowicz – jak ktoś walczy, to się uszarpie, utytła i nie wiadomo, czy wygra. A jak się od razu podda, to potem tylko przygładzi piórka i znów jest ładny.

     Coś trzeba wybrać; wyraznie widać, że Donald Tusk wybrał i jest konsekwentny – trzyma się tego. Wybrał mianowicie pogodzenie się z przymusem trzymania się władzy, a ten przymus – to alternatywa w postaci strasznego Kaczora. I tu go nie dopadła ta wszechogarniająca niemożność – tu jest skuteczny. Tu – jeśli nawet trzeba się utytłać, jak to się już zdarzało, ryzyko jest podejmowane i to z dobrym skutkiem. Przynajmniej to się udaje.

        Tyle o przymusie i niemożności. A skoro przy okazji wspomniało się o autostradach i o utytłaniu, to warto zastanowić się nad sprawą te dwie kwestie doskonale łączącą: przygotowano ustawę umożliwiającą zapłacenie przez państwo należności podwykonawcom oszukanym przez generalnego wykonawcę przy budowie autostrady. Współczuję podwykonawcom; słuszne jest, żeby dostali, co im się należy – ale chyba nie w ten sposób, że państwo, które już raz zapłaciło, zrobi to po raz drugi. Przypominam, że państwo – to my; my już raz zapłaciliśmy. Wypada zapytać, czy osoba w naszym imieniu wybierająca (z wolnej ręki) generalnego wykonawcę i podpisująca z nim umowę nie uznała za potrzebne zastrzec takich gwarancji, które pozwoliłyby teraz z tego nieuczciwca zedrzeć siódmą skórę? Kto ma prawo tak szastać naszymi pieniędzmi? Dowiadujemy się, że nie można odzyskać kilkuset milionów. Znowu ta niemożność – głowę dam, że zamierzona i sterowana; jeżeli jest zgoda na sytuację tak nieprawdopodobną, to uzasadnione jest pytanie: cui prodest? Dokąd poszła ta kasa – kto skorzystał?

  Jeszcze parę podobnych pytań moglibyśmy postawić. To może postawmy?

 

Eurybiades
O mnie Eurybiades

Konserwatysta

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka